Recenzja "Captain Tsubasa 2018"

in engrave •  5 years ago 

Choć "Captain Tsubasa" jest obecnie mało popularny w kraju nad Wisłą, to w latach '90 wielu nastolatków było Misakim, Tsubasą, Kojiro, czy Wakabayashim. Podobnie jak w przypadku DB, gdy Tsubasa się zaczynał na Polonii 1, czy później na Polsacie 2 to większość dzieciarni znikała z ulic i zasiadaliśmy przed telewizorami. Po kilku emisjach hype nieco opadł + pojawiło się "Aoki Densetsu Shoot!", które przejęło starszych i co ambitniejszych widzów. Mnie "Piłka w grze" nigdy nie przekonała, ale to pewnie dlatego, że nigdy nie interesowałem się za bardzo tą dziedziną sportu. Z perspektywy lat nie jestem w sumie zdziwiony, Tsubasie bliżej do jakiegoś bitewniaka wydawanego w WSJ, a tematyka sportowa stanowi tylko narzędzie służące do budowy osobowości bohaterów i ich rozwoju.

Jak prezentuje się stara wersja w zestawieniu z nową? Biednie i pomijając pojedyncze rzeczy (jak np. opening), to zdecydowanie preferuję tę z 2018. Co prawda przesunęli turniej w Europie na ewentualną kontynuację (nie sprawdzałem dokładnie, przeglądnąłem nazwy odcinków z Wikipedii i przejrzałem odcinki na YT, nie chcę sobie spoilerować), ale i tak skrócili wydarzenia z 95-115 odcinków do 52. Wycięli sporo przedłużania (głównie wewnętrzne monologi bohaterów, sztuczne wydłużanie niektórych scen, co się przejawiało np. tym, że bramka niejednokrotnie wyłaniała się zza horyzontu) i uwspółcześnili niektóre rzeczy (tablety, postacie posługują się nowymi środkami komunikacji, dobrze że przynajmniej częściowo zachowali zamiłowanie trenera Kiry do alkoholu). Na szczęście nie próbowali za bardzo mieszać w przypadku klimatu - gdybym przymknął oko na zmianę grafiki i lepszą animację, to nie odczułbym większych różnic. To nadal ta sama, nieskomplikowana i nieco infantylna bajka. Wynika to m.in. z dobrego, zbliżonego do oryginalnego castingu, czy ścieżki dźwiękowej, która budzi moje skojarzenia z serią 1983.

Gdyby nie to, że lubię bohaterów Tsubasy i ciekawią mnie ich losy, to raczej nie miałbym motywacji do oglądania. Nie dlatego, że anime ssie, czy coś w tym stylu. Jestem zwyczajnie za stary, a fabuła jest zbyt dziecinna, jak na 29-latka. Choć nie wszyscy ważni piłkarze mają znanych aktorów głosowych (jak Wakabayashi, Tsubasa, czy Ishikazi), to starają się równie mocno, co ich doświadczeni koledzy. Np. Kojiro Hyuuga, w którego wcielił się Takuya Satou. Nie ma za dużo ważnych ról w swoim portfolio (można go kojarzyć głównie z “Cardfight!! Vanguard”, czy z roli Caesara Zeppeli z “Jojo’s Bizzare Adventure”), z reguły odpowiada za te mniej znaczące postacie. Idealnie się wcielił w porywczego i naładowanego testosteronem młodzieńca. Inny przykład to aktor głosowy karateki, równie niezbyt popularny (głos tytułowego bohatera z “Goblin Slayer” lub Gorou z “Darlin in the franXX”). Podobnie jak w przypadku Kojiro, niewiele mi było trzeba, bym zaczął go lubić równie mocno, co Kena z 1983.

Tak jak największą zaletą są dla mnie postacie, tak najmocniej drażni mnie fantastyka na boisku. Gdy myślałem nad treścią tego tekstu, to głęboko poszperałem w pamięci, by przypomnieć sobie podobne bajki. Nawet "Kuroko no Basket" jest bardziej realne, nie wspominając o "Hajime no Ippo", które przez długi czas było dobrym mixem fikcji i realistycznego podejścia do sportu. Część z Was może powie, że w/w mangi są podobnie odrealnione - nie zgadzam się z tym twierdzeniem (choć mogę się zgodzić, że Kurosz próbuje udawać poważną baję, w przeciwieństwie do Tsubasy, który nigdy jej nie udawał). Przede wszystkim dlatego, że młodziki odstawiają wyczyny niemożliwe dla 12-13 latków. O ile mogę się zgodzić, że niektóre akrobacje/ruchy byłyby możliwe w określonych sytuacjach lub że trafiają się młodzi, którzy przejawiają nieprzeciętny talent (np. mój kolega z gimnazjum, który ćwiczył w Górniku Polkowice, miał wysoko rozwiniętą "inteligencję boiskową", wiedział gdzie się musi ustawić, do kogo podać itd.), o tyle większość akcji z Tsubasy to science-fiction. Oglądanie jakiś lokalnych mistrzostw w TV, jakby to był mundial, widzowie doskonale czytają sytuację z ekranów telewizorów (i bez problemu są w stanie ocenić, jak się trzymają na boisku), piłkarze skaczą na 3-5 metrów w górę, niektórzy kopią tak mocno, że wpychają innych do bramki, inni driftują wślizgami (ta umiejętność piłkarzy z pierwotnej drużyny Kojiro), akrobacje braci Tachibana i ich naśladowców, to jedynie wierzchołek góry lodowej. Tak, już w 1 odcinku KnB były jaja w związku z rentgenowskim spojrzeniem Riko Aidy, a z każdym kolejnym epizodem było tego coraz więcej, ale to nie ta skala. Jeśli nie przejawiacie zbyt dużej tolerancji na takie pomysły, to możecie odczuwać zażenowanie przy niektórych momentach.

Jeśli chodzi o kreskę i muzykę, to jest dużo lepiej. Ciepło nostalgii dało o sobie znać już po kilku minutach pierwszego odcinka. Jak pokazały kolejne, David Production dobrze wie, jak w miarę wiernie przełożyć klasyczny tytuł dla nowego pokolenia. Dzięki kresce, aktorom głosowym i muzyce, poczułem się jakbym cofnął się w czasie o 15-20 lat. Zdarzają się gorsze odcinki, parę razy były słabo zaanimowane, a ze 2 epizody były niedopracowane pod względem montażu, ale całościowo było dobrze. Nie jakoś wybitnie, bo nie było za dużo świetnie wykonanych odcinków, ale nie mam za bardzo do czego się przyczepić. Gorsze epizody są wpisane w koszta wieloodcinkowych bajek, a najważniejsze mecze (a przynajmniej większość z nich) zostały wykonane zauważalnie lepiej na tle mniej istotnych wydarzeń. Myślę, że zarówno starsi fani, jak i ci nowi polubią ten serial. Ci pierwsi pewnie docenią fragmenty wykonane w stylu starej serii - nie wiem jak u Was, ale u mnie zdarzyło się kilka razy, że powiedziałem do siebie "kurła, kiedyś to było!".

Reasumując, "Captain Tsubasa 2018" nie jest bajką, którą będę wspominał za 10-15 lat (jak np. DB, HxH, czy GitSa). Seria poprawia mi humor, nie czuję że marnuję przy niej czas, ale jeśli nie masz nostalgicznych wspomnień lub widziałeś za dużo bajek i “tylko dobre” anime nie dają Ci dostatecznej satysfakcji, to remake może Ci nie przypaść do gustu. Postacie choć są charyzmatyczne i w miarę ciekawie napisane, to nie są za bardzo skomplikowane, a ich rozwój od strony charakteru nie jest zbyt pasjonujący. Fabuła też nie oferuje za dużo - jest liniowo, dziecinnie, czasem scenarzyści pokuszą się o jakiś ciekawszy wątek, ale nie trwa on za długo. Umiarkowanie polecam, a jak nie lubisz sportówek lub szukasz dobrej bajki z tego gatunku, to odradzam. Są lepsze pozycje, od których można zacząć. Oceniam “Captain Tsubasa” na +7/10 - plusik za mocną nostalgię w kilkunastu momentach.


Pierwotnie opublikowano na Zwykły chłopak piszący o popkulturze, polityce, anime, serialach, ksiażkach i wszystkim innym, co go zainteresuje.. Blog na Steem napędzany przez dBlog.

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Zajebista bajka!
Wzpomnienia wróciły.
@tipu curate

Posted using Partiko Android

Upvoted 👌 (Mana: 10/15)

Jeśli chcesz sobie odświeżyć, to nowa seria jest do tego dobrą okazją. O ile zniesiesz japońskie piski :D.

Pamiętam. Oj to były czasy 👍