RANI przybył o 23:30. Przyszedł z Mirą. Wsiedli na delmana do Terminalu Giwangan.
Jego twarz wyglądała na spanikowaną. Skręcił w lewo i prawo, by szukać naszego istnienia. W rzeczywistości dystans, na którym siedzimy z jego pozycją, dzielił zaledwie kilkanaście metrów.
"Maharani", zawołał Nyak Mul.
"Rani, chodź tutaj," powiedział znowu Nyak Mul, machając do niej ręką. Rani i Mira spojrzały i rzuciły się ku nam.
Ale przede mną Rani po prostu umilkła. Bezdech. Nie wiem, co było tak zmęczone i paniczne.
"Więc idź do domu Mas?" Spytała nagle Mira. Pokiwałem głową. Potem zamilkliśmy.
Nyak Mul skinął na Mira, by podążyła za jej przykładem. Podobnie z Cokro. Siedzieli trochę poza mną i Rani. Wydawali się robić miejsce dla Rani, żeby mnie pouczać.