Dzisiejszego ranka czeka nas miłe, dawno zapomniane już uczucie, kiedy wkładasz nogi do suchych butów. Suszarka na wyposażeniu schroniska sprawdziła się w 100 procentach i była jedną z najmilszych niespodzianek, jakie wtedy mogły się nam przytrafić. Aby nie zmoczyć butów na nowo już na początku szlaku postanawiamy pierwsze kilkaset metrów pokonać szosą (szlak czerwony idzie w pobliżu szosy, równolegle do niej). Pamiętamy jak wyglądały ostatnie metry czerwonego szlaku gdy co chwile musieliśmy przechodzić w poprzek wezbranych potoków. Dziś czeka nas bardzo długi odcinek, więc cieszmy się luksusem, bo nie wiadomo o której znowu zacznie padać.
Po połączeniu ze szlakiem czerwonym podchodzimy na niewysoki grzbiet, który najpierw wprowadza nas na szczyt Polany, a następnie na Łysą Górę. Łysa Góra, jak każdy wie, to miejsce zlotów czarownic, więc na szczycie, a jakże, powitała nas miotła. Czarownice chyba miały w tym dniu wolne.
W Kątach przy sklepie tradycyjnie drugie śniadanie. Wcześniej jednak spotkanie z miejscowym baciarem, który mimo wczesnej pory chyba zdążył już trochę wypić, ale nie przeszkodziło mu to, by chyba z 10 razy powtórzyć, że lubi turystów takich jak my i że następnym razem jak będziemy w okolicy to mamy wpaść do niego na nocleg. Co prawda nie powiedział gdzie mieszka, ale podobno wszyscy go tu w miejscowości znają i jak powiemy, że szukamy najsilniejszego we wsi baciara to każdy nas do niego zaprowadzi.
Ładna pogoda nie mogła trwać wiecznie. Od rana nie padało, więc na niebie pokazały się kolejne czarne chmury i zaczęła się mała zlewa. W miarę szybko przestało lać, ale niepewne chmury zostały i zanosiło się, że przez resztę dnia będą nas czekać przelotne deszcze.
Zaczynamy podejście. Strome. Chyba gorsze niż na Cergową. Dlaczego nikt w relacjach nie wspomina o podejściu na Wilczy Kamień? Czas mamy słaby, a droga daleka. W dodatku znowu zaczyna padać.
Zejście na przełęcz Halibowską, trochę bardziej płaskiego terenu i podejście na Kolanin. Miało być stromo a poszło jakoś gładko. Na tym odcinku co kawałek ustawione są bardzo solidne schrony/wiaty turystyczne. W jednym z nich, bodajże na przeł. Halibowskiej zatrzymaliśmy się na chwilę. Kolejny krótki odpoczynek chyba dopiero na Polanie Świerzowskiej.
Zostało podejście na Magurę i ostatni odcinek do Bacówki w Bartnem. Pierwszą osobą, która odradzała nam nocleg w Bacówce była kobieta przyjmująca nas w schronisku pod Chyrową. Gdyby była jedyna, pewnie nie brałbym tego do siebie. Mogła mieć znajomości w agroturystyce i dlatego polecała agro, zamiast noclegu w Bacówce. Kiedyś byłem przy tej Bacówce i pamiętam, że bardzo mi się podobała. Byłem jednak tylko na jadalni, nie zatrzymywałem się na dłużej na nocleg.
Kolejni turyści spotkani na szlaku również mówili, żeby trzymać się od Bacówki jak najdalej, ze względu na jej ekscentrycznego gospodarza. Nazywali go nawet Stalinem. Również polecali agroturystykę w pobliżu, więc w końcu znalazłem numer i zadzwoniłem. Mają miejsca więc możemy przyjść.
Dzień wcześniej czytałem, że do schroniska w Bartnem został wytyczony nowy wariant czerwonego szlaku, który omija schronisko. Kiedyś czerwony szlak przechodził obok schroniska, następnie schodząc do Bartnego, gdzie ewentualnie można było zanocować w agroturystykach. Teraz nowy szlak czerwony prowadzi od razu do Bartnego omijając zupełnie schronisko. Aby dojść do Bacówki trzeba się nieco wrócić pod górę. Oficjalnie powodem była chęć ominięcia błotnistych terenów którymi przebiegał wcześniej szlak czerwony. Gospodarzowi Bacówki było to bardzo nie na rękę i pisał nawet na profilu schroniska, że jeżeli ktoś nie przejdzie barciańskich błot tylko pójdzie obejściem, to nie powinien mówić, że przeszedł Główny Szlak Beskidzki. Dlatego też oznaczył "szlak przez błota", który prowadził starym wariantem czerwonego szlaku.
W pewnym momencie, idąc czerwonym szlakiem widzimy informację "szlak przez błota - 20 min, obejście - 50 min". Po paru metrach strzałka w lewo z napisem "szlak przez błota". Odbicie szlaku czerwonego nie było oznaczone, więc intuicyjnie poszliśmy za znakami, myśląc, że szlak odbija nieco dalej. Zresztą wtedy i tak ustaliliśmy, że idziemy krótszym wariantem przez błota.
To jeszcze standardowe błota Beskidu Niskiego. Przy błotach Barciańskich to mały pryszcz.Tyle przekleństw na raz już dawno nie padło z moich ust. Przejście tego odcinka zajęło nam nie 20 min, a prawie godzinę. Błota to najłagodniejsze określenie tego, co tam zastaliśmy. To prawdziwe bagno. Obejść się tego nie dało, bo z jednej strony druciany płot, z drugiej gęste chaszcze. W dodatku szliśmy już w szarościach zachodzącego słońca, kończąc praktycznie po ciemku przy czołówkach. Trzeba się było bardzo postarać stawiając każdy kolejny krok, aby błoto nie przelało się górą do wysokiego górskiego buta. Idąc na tzn. pałę pewnie można by się zapaść spokojnie do połowy łydki albo i głębiej. O ile do tej pory jeszcze mogliśmy mówić o namiastce suchości w butach, teraz już nie mogliśmy mieć złudzeń. Buty przemokły do suchej nitki.
Szczerze, nie mam pojęcia w którym miejscu odbijał nowy wariant czerwonego szlaku. Podejrzewam, że w miejscu strzałki na "wariant przez błota" powinniśmy skręcić w prawo. Ale nie było ani żadnego znaku, ani strzałki. Później słyszeliśmy, że właściciel schroniska niszczy te znaki czerwone, aby ludzie chodzili wariantem przez błota. Ile w tym prawdy, nie mam pojęcia. W każdym bądź razie wariant przez błota nie jest dobrze oznaczony. Idąc szliśmy bardziej zgodnie z intuicją niż za znakami. W końcu skoro pod nogami widać ślady butów, to musimy iść dobrze. Kto inny byłby tak szalony aby łazić przez te błota. To musi być droga do schroniska. I ten tok rozumowania doprowadził nas w końcu do Bacówki. Za nami było już ponad 35 kilometrów w deszczu i błocie. Nie mieliśmy sił szukać agroturystyki. Zapukaliśmy do "Stalina". Bądź co bądź możemy powiedzieć, że ten odcinek szlaku zrobiliśmy w "poprawnym" stylu i nikt nie może nam zarzucić obejścia barciańskiego bagna i niezrobienia GSB.
O ile jadalnia schroniskowa faktycznie ma fajny klimat, to łazienki chyba nie zmieniły się od lat siedemdziesiątych, kiedy schronisko powstało. Drewniane schody skrzypiały niemiłosiernie a właściciel również okazał się "dziwny".
PS. o suszarce do butów mogliśmy tylko pomarzyć. Musieliśmy zostawić je w zimnym przedsionku, więc nie było szans, by wyschły do rana.
<div style="max-width:600px;overflow:hidden;margin:0 auto;min-width:300px;"><iframe src="https://mapa-turystyczna.pl/map/widget/route/h1l0p1/mggs.html" height="680" frameborder="0" style="width:100%;border:0;"></iframe><a href="https://mapa-turystyczna.pl/route/mggs?utm_source=external_web&utm_medium=widget&utm_campaign=route_widget" target="_blank" style="color:#999;padding:7px 0;font-size: 13px;font-family:Roboto,Arial,sans-serif;display: inline-block;">Trasa: Schronisko Pod Chyrową – Bacówka PTTK w Bartnem | mapa-turystyczna.pl</a></div>
Congratulations @verticallife! You received the biggest smile and some love from TravelFeed! Keep up the amazing blog. 😍 Your post was also chosen as top pick of the day and is now featured on the TravelFeed.io front page.
Thanks for using TravelFeed!
@lesiopm (TravelFeed team)
PS: You can now search for your travels on-the-go with our Android App. Download it on Google Play
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit