Różnorodność nie jest siłą

in pl-artykuly •  7 years ago 

Roznorodnosc nie jest sia.mp4_snapshot_00.25_[2018.02.26_21.12.01].jpg

Jak To Będzie, Okcydencie? - Odcinek 3

Różnorodność nie jest siłą

Różnorodność nie jest niczym fajnym.
Wbrew temu, co wtłacza nam się praktycznie każdego dnia poprzez propagandę środków masowego przekazu, zwłaszcza na Zachodzie, różnorodność - diversity - to nie jest siła, to nie jest cnota, to nie jest nic pożądanego.
Istnienie w społeczeństwie różnych porządków prawnych nie jest siłą.
Różnorodność etyk nie jest siłą, a oznacza wojnę domową.
Różnorodność wartości fundamentalnych nie jest siłą - jest chaosem i zniszczeniem cywilizacji.

Okcydent, najwyższa forma cywilizacji znana człowiekowi rozumnemu, opiera się na monizmie wartości fundamentalnych. Wpierw wzniesiony na chrześcijaństwie, potem umocniony realistyczną filozofią grecką i odkryciami doby renesansu i oświecenia, umieszczał w centrum jednostkę ludzką - indywiduum - jako suwerenną, obdarzoną wolną wolą i godnością, siłę sprawczą, posiadającą niezbywalne prawa, w tym prawo dążenia do własnego szczęścia. Ten monizm rugował i dominował obecne w Europie od początku idee i prądy myślowe sprzeczne z tą wizją indywidualizmu. Ale one nigdy do końca nie wymarły. Podniosły swoje obleśne pyski i zaczęły pyszczyć. Pyszczyć, że "różnorodność to siła". W ten sposób zdobywał kolejne połacie intelektualnego terenu kulturowy marksizm, ta hybryda najgorszych nihilistycznych, mistycznych, antyludzkich elementów, które wegetowały na marginesie cywilizowanego świata Okcydentu, ale zawsze były obecne i czekały tylko na moment, aż mogły zaatakować, gdy Ludzie Zachodu stali się mniej czujni - najpierw dwie wojny światowe, a potem powojenne eldorado, kiedy zadekretowany antyfaszyzm sprzyjał epidemii idei kulturowego marksizmu i multikulturalizmu, a więc zarażaniu niewinnych ludzi memem "Różnorodność to siła".

Skoro różnorodność to siła, to grupy ludzi wyznających idee przemocy politycznej, kolektywizmu, negacji indywiduum i wolności słowa i myśli, wzbogacają społeczeństwo. Nieprawdaż?
Antyludzkie religie, dla których człowiek jest tylko mięsem armatnim, umacniają społeczeństwo.
Ideologie skrajnie ekskluzywistyczne, nie tolerujące innych ideologii, są cennym dodatkiem do naszego multikulturowego sosu, tak?

NIE.
Po stokroć NIE.

By cywilizacja zachowała swoje wartości - wartości, które ją zbudowały, umocniły i sprawiły, że Okcydent był największą cywilizacją znaną człowiekowi - który dawał mu największe władztwo nad materią i umożliwiał czerpanie najwięcej z życia, najlepiej dążyć do szczęścia - ta cywilizacja musi bezlitośnie, bez cienia wahania, eliminować zagrożenia na nią czyhające. Kulturowy marksizm musi być wypalany gorącym żelazem, multikulturalizm miażdżony stutonowym młotem, a islam, nazizm, komunizm - obdarzone gigatonami miłosierdzia.
Nie ma tu miejsca na tolerowanie "różnorodności" prymitywizmu, zła, zabobonów, i jawnie antywolnościowych i antyludzkich idei.

Z tego też powodu Europa nie może przyjmować nachodźców, jeśli chce pozostać Europą.
Jak tzw. różnorodność etniczna niszczy i eliminuje spójność społeczną, mamy wytłumaczone w prezentacji na kanale Black Pigeon Speaks, zatytułowanej "Diversity DESTROYS Social Cohesion in the West", gdzie podane jest również multum źródeł naukowych, dających jednoznaczną podbudowę pod tą tezę. Nie będę ich teraz cytował, jak ktoś jest zainteresowany, niech obejrzy materiał z tamtego kanału.

Im większa liczba obcej, napływowej ludności, wyznającej inne, często sprzeczne z cywilizacją gospodarza wartości, tym bardziej rozbite i podzielone jest społeczeństwo, co ma oczywiście niebagatelne znaczenie dla funkcjonowania dzisiejszego ustroju demokratycznego. Im bardziej antywolnościowa, antyindywidualistyczna i antyludzka jest kultura napływowej ludności, tym z większym zagrożeniem i presją borykać się musi cywilizacja gospodarza w miarę powiększania się liczby najeźdźców - zwłaszcza, gdy w imię "tolerancji" i "różnorodności" proces asymilacji nie następuje. Cywilizacja indywidualistyczna ma tę słabość, iż faktycznie sądzimy, iż inne kultury rozumieją pojęcie indywiduum i możemy traktować członków takich kultur, jak pełnoprawne jednostki z wolną wolą i suwerennym umysłem. Tak nie jest. Do tego dochodzi jeszcze różnica w średnim ilorazie inteligencji, który jest tym niższy, im bliżej równika znajduje się matecznik danej populacji.
W rozmowie ze Stefanem Molyneux, duński naukowiec Helmuth Nyborg, specjalista od inteligencji, stwierdził, że populacja ze średnim IQ wynoszącym 92 lub mniej, nie jest w stanie funkcjonować w systemie demokratycznym. Jest to oczywiste, gdyż iloraz inteligencji determinuje preferencję czasową, umiejętność percepcji w długim okresie czasu, i oczywiście abstrakcyjne myślenie. Ewidentnie przy niższym ilorazie inteligencji te cechy są upośledzone. Jednostki średnio gorzej rozumują w długim okresie, nie pojmują abstrakcyjnych pojęć, jak np. prawa ekonomii czy dobro ogólnospołeczne w postaci równości wobec prawa itd.

Masowy napływ południowych populacji, nawet jeśli hipotetycznie nie wyznawałyby antycywilizacyjnych wartości, i tak obniża jakość intelektualną, a przez to i moralną, społeczeństwa i degeneruje je. Instytucje cywilizacji, które do tej pory braliśmy za oczywiste: równość wobec prawa, rządy prawa, nienaruszalność własności prywatnej, dotrzymywanie umów, nietykalność osobista, wolność słowa, itd. - powoli odchodzą w niepamięć, również przez to, że populacja o obniżonym ilorazie inteligencji nie ogarnia ich, są dla niej zbyt abstrakcyjne. Ich zachowanie w systemie demokratycznym staje się niemożliwe, i przez to cały system demokratyczny się sypie.

I to widzimy na Zachodzie. Wielowiekowe instytucje padają pod naporem dziczy. Lewactwa, islamu i umysłowej degrengolady. Przeklęta trójca, każdy element jest tutaj współzależny.

Lewactwo - a więc kulturowy marksizm - najpierw podmywa fundamenty cywilizacji, wprowadza pojęcie winy za grzechy imperializmu itp., sprawia, że cywilizacja przestaje być dumna z siebie, więc zaczyna naprawiać krzywdy wyrządzone innym kulturom - zapraszając do siebie coraz więcej i więcej obcych. To otwiera bramę islamowi, antycywilizacji nienawidzącej wszystkich innych i pragnącej je zdominować. Ale islam może masowo opętać tylko jednostki o niskim IQ, podobnie jak ideologia lewicowa. Więc w interesie zarówno lewactwa, jak i islamistów, jest obniżenie IQ społeczeństwa, czyli znowuż masowa imigracja ludności południowej, z IQ 90 i mniej. W ten sposób następuje pełna eliminacja: wartości, czyniących z Zachodu cywilizację najwyższą; populacji o IQ wystarczającym do zachowania i obrony tych wartości.
Rezultatem jest pełne zwycięstwo sił ciemności, sił wspakultury. Śmierć Zachodu.

Różnorodność - to śmierć.

ccb4fb0a2b4bc51efac2baeb8a9a0008.jpg

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  
  ·  7 years ago (edited)

Kelthuz, zauważyłem, że na retorykę white guilt, SJW itp. reagujesz retoryką typowego amerykańskiego indywidualisty, który całkowicie odrzuca marksistowskie reguły gry (licytowanie się kto ma gorzej, czyi przodkowie zrobili coś złego przodkom innych itd.). Czy to nie za mało?

My jako Polacy mamy tę przewagę, że możemy powiedzieć takiemu amerykańskiemu lewakowi, że przez to, co wycierpieliśmy w historii jesteśmy o wiele mniej uprzywilejowani od ichniejszego Murzyna. Możemy obrać taką taktykę, że oramy lewaków, że to my jesteśmy bardziej "oppressed" mierząc ich miarą, że nigdy nawet nikogo nie kolonizowaliśmy, nie niewoliliśmy (wręcz na odwrót), jesteśmy w gorszej sytuacji materialnej, gospodarczej itd. – po czym odrzucamy wpajanie winy komukolwiek, głosząc indywidualizm. Możemy być piętą achillesową dla amerykańskiej lewicy. Niby biali, ale bez WASP-owego "grzechu pierworodnego".

A to mogłoby nam się kiedyś zwrócić, może amerykańska prawica by się zainteresowała naszym sposobem myślenia i sami zaczęliby wywierać jakiś wpływ na nasze środowisko wolnościowe w Polsce – my pomogliśmy im, oni pomogą nam. Już kiedyś o czymś podobnym pisałem na Legionach.

dobre, choć nie wiem, czy na lewaków amerykańskich podziała z racji tego, że sens ich działania to upajanie się wyższością moralną - a więc tym bardziej nad ciemnogrodzkimi i mało "oświeconymi" Poljaczkami, których cierpienia nikogo nie obchodzą, a pewnie są zasłużone za tysiące lat dręczenia Żydów, itp.

Jak się czujesz na siłach, to napisz długi elaborat tu na SteemIt (chyba, że coś przeoczyłem).
W ogóle jest taki kanał Alternative Hypothesis, jego autor jest naukowcem (choć incognito) i linkuje do wielu świeżych źródeł dot. psychologii ewolucyjnej, z których wynika, że sposoby myślenia o polityce i społeczeństwie poszczególnych jednostek są tak bardzo zdeterminowane przez geny, że zasadniczo intelektualny dyskurs jest daremny...

Wiadomo, to całe nasze oranie to walka o okno Overtona, żeby zredpillować niezdecydowanych. Dzięki za zachętę do pisania, pomyślę nad formą.

  ·  7 years ago (edited)

Wow. Super art. Zgadzam sie w stu procentach. Kazdy powinien go przeczytac.. w jaki sposob Twoim zdaniem obniza sie IQ? Glupimy programami w tv czy tez chemicznie poprzez konserwanty i fluor? w jaki sposob Twoim zdaniem obniza sie IQ? Glupimy programami w tv czy tez chemicznie poprzez konserwanty i fluor?

z artykułu wynika, że średnie IQ społeczeństwa na Zachodzie obniżane jest masową migracją ludności z krajów o niskim IQ. Nie dodałem też (było w innym odcinku), że ta ludność ma wyższą dzietność - co wypiera demograficznie rodzimą populację z wyższym średnim IQ. Rezultatem jest skokowy spadek średniego IQ co pokolenie.

Ziemia jest podzielona na wiele państw często nienawidzących się na wzajem. W miastach czasami są różne kluby piłkarskie, a kibole dla frajdy leją się po mordach tylko dlatego, że chcą się wyżyć, a nie mając racjonalnych przesłanek ku temu wybrali sobie kluby. W zwykłym domu ludzie dzielą się na pokolenia i każde "walczy" o swoje.
Różnorodność nie jest siłą, ale jest wszędzie i zawsze będzie. Trzeba się z nią pogodzić. Ludzie też szukają lepszego życia, chcą pracować jak najmniej zarabiać jak najwięcej i zawsze mieć rację. Napływ imigrantów będzie tym większy im będzie większa przepaść ekonomiczna a świadomość "ludzi 3 świata" większa.
Pytanie czy zamknięcie się w jednym małym kraju w obawami przed innymi nacjami i uważanie się za najlepszego jest dobrym pomysłem?

Szwajcaria czy Liechtenstein, albo Izrael - mają bardzo ograniczoną politykę migracyjną, i wiedzie im się świetnie. Ponieważ prowadzą WOLNY HANDEL z całym światem. Nie ma więc to nic wspólnego z zamykaniem się - tylko z ochroną tych wartości, które dały dobrobyt i prosperity własnemu społeczeństwu, a zagrożeniem dla których jest bezrefleksyjny i niedyskryminujący masowy napływ ludzi, którzy nie znają wartości kraju gospodarza, nie chcą ich poznać - i nie da się ich zasymilować (choćby z racji samej liczebności).

Napływ niechcianych imigrantów można zredukować do zera jednym prostym trickiem.
Zacząć bezlitośnie i skutecznie egzekwować prawo - tak, jak robi to choćby Izrael.

Szwajcaria i Lichenstein nie mają baaardzo ograniczonej polityki imigracyjnej. Jest ona tylko mądrze prowadzona, oznacza to że jak będziesz przydatny to obywatelstwo dostaniesz.
Nie wszyscy tak zwani "południowcy" należą do grona poniżej 100IQ. Samo IQ też niewiele mówi, bo ja jestem poniżej średniej a wyższa matematyka oraz fizyka nie jest dla mnie problemem nie do przejścia. Znam kilka osób z Indii, którzy trudno powiedzieć, żeby się jakoś zintegrowali, no ale dobra to nie są skrajni Islamiści.
Chodzi mi o to, aby pozostawić furtkę, przy jednoczesnym zniesieniu praw, datków, które mogą przyciągnąć osoby niechciane. Nawet pełna integracja nie jest wymagana, jeśli tylko cudzoziemcy nie łamią prawa kraju do jakiego przyjechali.
Mądra imigracja jest korzystnym zjawiskiem. Umożliwia przepływ osób z miejsc, gdzie ich specjalizacja jest oblegana do miejsc, gdzie mogą spokojnie znaleźć pracę, możliwości, spokój itp.

w żaden sposób nie neguje to tego, co napisałem. Masowa imigracja w takiej formie, w jakiej realizuje ją Europa, oraz do pewnego stopnia USA od 1965 r., to aberracja i prolegomena do wojny domowej (bałkanizacji).
IQ mówi bardzo wiele, jest to najlepszy wskaźnik, czy migranci z danego kraju powinni być przyjmowani w większej lub mniejszej liczebności. Literatury na ten temat jest sporo, najlepsza chyba "Why Race Matters?" profesora filozofii Levina, gdyż obraca się wokół istotności statystycznej tej cechy i możliwości predykcji przyszłych zachowań i osiągnięć osób o określonym IQ. A więc m.in. kształtowania poprawnej polityki migracyjnej.

Myślę, że Anglia nie wyszła źle na imigracji hindusów, a USA na imigrantach z Europy i Japonii.
Ilość IQ jest to wskaźnik pokazujący jak dobrze dana osoba rozwiązuje test IQ a sam test dotyczy umiejętności szybkiego kojarzenia danych i ich dopasowywania (tak wiem uprościłem). W dodatku wynik zależy od środowiska, lub kultury w jakiej się badana osoba znajduje. I nie sądzę, aby był to test wartościujący danego człowieka aż tak, żeby kogoś poniżej średniej uważać za szkodnika i debila. Podobnie jest z wysokim wynikiem. Geniusz nie zawsze przysłuży się społeczeństwu. Podobno najwyższy wynik osiągnęła jakaś starsza kobieta w Rumunii, albo Bułgarii, która całe życie przepracowała na roli.
Żeby nie było konfliktów trzeba ustanowić takie prawo dla imigranta, aby dawało możliwości osobom ambitnym zawodowo oraz tolerującym kulturę kraju do którego się udaje. Jakie to mają być przepisy to już nie moja działka, może ktoś wymyśli coś mądrego.
Problem z uchodźcami jest taki, że najbardziej opłaca się przyjechać tylko po socjal. Cała lewica robi to nie z powodu jakiegoś marksistowskiego spisku tylko myślą, że nawet jeśli wpadną jakieś szemrane typy to może wraz z nimi przybędą normalni ludzie. Nie można całe życie wojować. Jak widzimy to myślenie nie działa za dobrze.

na imigracji Hindusów nie - na imigracji Pakistańczyków już tak.
Nie wiem, co imigracja z Europy do USA ma tutaj do rzeczy - była to imigracja asymilowalnych i o zbliżonym ilorazie inteligencji ludzi do kraju bez zasiłków i z wielkimi możliwościami. A mimo to np. Irlandczykom zajęło pokolenia, zanim zredukowane zostały złe cechy kulturowe (pijaństwo, skłonność do agresji i złych decyzji życiowych, brak przedsiębiorczości) i przestano uważać Irlandczyków za element przestępczy (Thomas Sowell "Ethnic America").
IQ to nie jest wskaźnik pokazujący, jak dobrze dana osoba rozwiązuje test IQ. Jest to wskaźnik pokazujący wydajność fizjologiczną mózgu, mocno skorelowany z wielkością mózgu i jego pofałdowaniem. Nie jest zależny od środowiska ani kultury - Amerykańscy Indianie z rezerwatów, a więc środowiska zacofanego i zdegenerowanego, uzyskują wyniki na testach IQ średnio 5 pkt. wyższe, niż murzyni z amerykańskich miast, edukowani w normalnych amerykańskich szkołach.
Nie wiem, w jakiej szkole manipulacji pobierałeś nauki, ale nijak nie można wywnioskować, że niski wynik na teście IQ oznacza, że dany osobnik jest szkodnikiem (debilem może być, jeśli ma IQ 70 gdy średnie dla jego populacji to 100). Natomiast jest faktem obiektywnym, że im niższe IQ, tym większa skłonność do przestępczości na przykład; gorsze rozumienie abstrakcyjnych pojęć, takich jak wolność czy państwo prawa (Michael Levin "Why Race Matters?"). I kraje zachodnie nie mają żadnego obowiązku przyjmować każdego przybłędy, jak leci - niezależnie od IQ. Natomiast jeśli chcą zachować swoje obecne instytucje, powinny kształtować politykę migracyjną w oparciu o sensowne obiektywne kryteria, i jednym z nich jest ograniczenie imigracji z krajów o niskim średnim IQ (czyli wykluczenie Trzeciego Świata) wyłącznie do migrantów dobrze wykształconych, o czystej kartotece kryminalnej choćby.

Ale z jakiegoś powodu przestano uważać ich za element przestępczy.
50% inteligencji przejmujemy w genach, reszta zależy od środowiska. Są to oczywiście szacunki, ale powstało wiele prac przychylnych tej tezie. W dodatku można wyćwiczyć się w teście i otrzymać średnio 5 punktów więcej. Robiono też testy IQ na uniwersytecie w Pensylwanii. Doświadczenie miało sprawdzić czy wizja zapłaty za rozwiązanie wpłynie na wynik końcowy. Odchylenia osób dodatkowo zmotywowanych sięgały nawet +10 punktów!
IQ nie IQ. W krajach mniej rozwiniętych ludzie nie rozumieją wartości europejskich tak jak w europie nie rozumie się Japończyków.
Rasa oczywiście ma znaczenie do ogółu. Co zaś z jednostkami, które wychodzą po za 2*STD po prawej stronie rozkładu normalnego IQ?
Indianie mają wyższe wyniki, bo już na starcie w genach dostają 20pkt gratis. Skoro rasa żółta jest najinteligentniejszą, to dlaczego nie dokonała kolonizacji świata, tylko sami tak naprawdę dali się wziąć w kajdany? (teraz akurat się trochę zmienia)
"Nie wiem, w jakiej szkole manipulacji pobierałeś nauki" ta... w szkole raczej nie uczą o IQ, albo jest to tylko wzmianka, że coś takiego istnieje.
Indie, Singapur to też trzeci świat.
Mądra i rozważna polityka imigracyjna jest ważna i niezwykle potrzebna, ale trzeba ją stosować nie tylko wobec imigrantów z krajów tzw 3 świata, ale wszystkich bez względu na rasę. Wówczas będziemy mieli większą pewność kogo przyjmujemy i cała grupa osób o zwiększonej agresji powinna odpaść. Ten mechanizm odsieje osoby o wątpliwej przydatności w społeczeństwie i nie trzeba, będzie nawet redukować sztucznie imigracji z 3 świata, bo te osoby po prostu nie przeszły by testu kryteriów.

nie z "jakiegoś powodu", tylko z powodu akulturacji, trwającej pokolenia, możliwej dzięki sile oddziaływania amerykańskiej kultury i braku kulturowo-marksistowskiej indoktrynacji, która zrobiłaby z Irów "ofiary anglosaskiego suprematyzmu" czy inną brednię, przepychaną obecnie, by wytłumaczyć słabe wyniki czarnoskórej części populacji amerykańskiej.

IQ jest zależne w 70-80% od genów, więc zapomnij o większym wpływie środowiska. Środowisko nie może trwale wpłynąć na iloraz inteligencji w życiu dorosłym. Wyniki na teście IQ są mocno skorelowane z późniejszym powodzeniem życiowym i wysokością dochodu (Murray, Herrnstein "The Bell Curve").
Dlatego wyjątkowo bawią mnie takie żałosne próby denigracji ilorazu inteligencji, jakie tu stosujesz, by udowodnić... No właśnie co? Że inteligencja w życiu się nie liczy? Cała cywilizacja jest oparta na pracy umysłowej, i społeczeństwa z wyższym średnim ilorazem inteligencji zawsze i wszędzie radzą sobie średnio lepiej, niż te z mniejszym, ceteris paribus.

Co tam dalej?
Rasa żółta dokonała największej kolonizacji lądowej świata w dziejach - podbój mongolski. Podbój mongolski, przed którym drżał cały ówcześnie cywilizowany świat. Oczywiście by coś trwale skolonizować, to trzeba wysłać osadników i kolonistów, a Mongołowie wysyłali jedynie dywizje pancerne na rumakach, ale nie zmienia to faktu, że dokonali gigantycznego i epickiego czynu, również dzięki wrodzonym cechom.
Europa dorównała dopiero później. Nie wyklucza to udziału odpowiednich idei w rozwoju społeczeństw, ale bez wystarczającego IQ w populacji idee padają na marny grunt.

Singapur to jak najbardziej pierwszy świat, nie wiesz chyba co piszesz.

Natomiast kraje zachodnie nie mają żadnego obowiązku przyjmować kogokolwiek, kto nie pasuje pod względem kulturowym. Bo niby czemu?
Nie ma czegoś takiego jak prawo do imigracji. Imigracja to łaska, a nie obowiązek. Jeśli dane społeczeństwo sobie nie życzy przybyszów z innych kultur czy kontynentów, to ma prawo zamknąć totalnie granice, nawet jeśli z tego tytułu będzie nieco biedniejsze.
I tak się dzieje.