Ryzyko się opłaca cz. 2

in pl-blog •  5 years ago 

Po jakimś czasie, zaklimatyzowaliśmy się tu na dobre. Przeprowadziliśmy się z akademika do mieszkania, w którym mieszkał Borsuk, Michał i Artur. Ci dwaj pierwsi goście byli kolegami, i mieszkali tam od początku. Kiedy wchodziliśmy z torbami do mieszkania, zastaliśmy ich w jednym pokoju grając w World of Warcraft (ku mojemu nie zaskoczeniu odrazu miałem z nimi wspólny mianownik.)

Mieszkanie było 2 pokojowe + lazienka i kuchnia. Michał, czyli właściciel zamieszkiwał swój pokój, Borsuk rezydował w kuchni (dobrze czytasz) a Arczi spał w ,,pokoju gościnnym". Ja, Mateusz i Olek mieliśmy zamieszkać w pokoju gościnnym i na początku nie było mowy o dodatkowym współlokatorze, ale w myśl huj z tym zmieścimy się postanowiliśmy, że damy rade. Tylu chłopa na parunastu metrach kwadratowych to naprawde coś nie bywałego! Jako że raczej każdy z nas był optymistą, i zależało nam na małym czynszu, długo się nie zastanawiając rozpakowaliśmy mandżur, odpaliliśmy laptopy i zostaliśmy poczęstowani jakąś nalewką od Borsuka (czy co to tam było ) O tym jak w pewnym momencie prawie całe mieszkanie pracowało w jednej firmie i co było dalej dowiedziecie się za moment.

pokoj.jpg

Okazało się, że w mieście otworzył się oddział firmy telemarketingowej, w której chwilę pracował Olek przed wyjazdem. Najpierw on zaczął tam pracę, i po chwili dostałem od niego polecenie - czyli zaproszenie na rozmowę o pracę. Nie był to łatwy orzech do zgryzienia, ponieważ firma działała na zasadzie outsourcingu dla bankowości, konkretnie dla jednego z większych banków w Polsce - Mbanku. Olek mówił, że praca polega na sprzedaży produktów kredytów. Sęk w tym, że nie miałem pojęcia na ten temat. Uznałem, że dam rade dzięki swojej pewności siebie.

Kiedy nadeszła wyczekiwana rozmowa, zostałem zaproszony do pokoju w którym miała się ona odbyć. Służbowo prezentująca się kobieta, zadawała mi pytania o moje cele, dlaczego się tu znalazłem itp takie wiecie, standardowe paplanie x) Wkońcu wypaliła do mnie : ,, No dobrze, a teraz sprzedaj mi karte kredytową ''
I się zaczeło. Czułem jak szybko moja twarz przybiera kolor jej paznokci, to była chwila która trwała wieczność. I wkońcu coś odburknąłem na zasadzie : No bo wiesz, dzięki takiej karcie możesz kupić więcej.

  • A dlaczego moge kupić więcej ?
  • Bo jest kredytowa, czego nie rozumiesz ?
  • Jestem klientem, nie musze tego wiedzieć !
  • Wiem, dlatego chcialem Ci powiedzieć że taka karta to super prestiż ! Nie kazdy może sobie na nią pozwolić, ma one specjalne funkcje i zapewnia obsługe na najwyższym poziomie. Nie każdy ją może mieć!

Generalnie gadałem jakieś głupoty, na około tak żeby nie mogła mnie spytać o szczegóły. Hrka doskonale to wiedziała, i zatrudnili mnie właśnie dlatego, że nie wydygałem, kompletnie nie wiedziałem o czym mówie - ale mówiłem.

Stwierdzili że wszystkiego mnie nauczą, najpierw sprzedawałem konta bankowe, i jakieś autoryzacje. Pamiętam że bardzo się bałem tego pierwszego telefonu. Gdy ,,wpadł" mi pierwszy klient, po rozmowie spytał się czy przeszedłem już mutacje. Genialny start .

                                                           NAJWAŻNIEJSZY TEST W MOIM ŻYCIU

Olek sprzedawał produkty kredytowe, więc dosyć dobrze zarabiał. (ok 4 kanty, co na ten czas było naprawdę sporo) oddział w miarę się rozrastał ( było nas ok 15 osob na początku ). Panowała rodzinna atmosfera. Dyrektorem oddziału był mój imiennik. Młody, stabilny gość, typowy karierowicz. Później dowiedzielismy się, że ma żone i dziecko w drodze oraz spłaca budująca się hipoteke w pabianicach - czyli 5 dni w Toruniu, 2 dni z rodziną w Łodzi. Musiałem dużo się uczyć, zwłaszcza procedur. Na początku zarabiałem ok. 600zł miesięcznie... Tak, takie były czasy. Nie było pensji minimalnych na dzisiejszym poziomie. Musiałem za to wyżyć, opłacić rachunki (internet telefon ) oraz czynsz. Kiedy zjechałem na pierwszego sylwestra do moich ziomków w Łodzi, pamiętam że świetnie się bawiłem. Bardzo tęskniłem za nimi wszystkimi. Przed 12.00 zadzwoniła do mnie koleżanka z firmy i powiedziała, że dostałem się na szkolenie na kredyty. Byłem w szoku, bo to oznaczało, że mam szanse wejść do elitarnego grona zarabiąjącego dobre pieniądze ! Nie wierzyłem, ale tak było! Uwierzcie, że mój budżet opiewał na ok. 4 PLN dziennie na jedzenie... Dodaj do tego wyjazdy do Łodzi, na kawe z Oliwią (to było priorytetem, ponieważ uważałem że z każdym takim spotkaniem rosną moje szanse u niej) Miało to swoje plusy, przynajmniej zrzuciłem sadło.
Szkolenie było podzielone na 3 etapy :

  1. Prawo bankowe i procedury
  2. Produkty kredytowe : pożyczka,karty kredytowe, kredyt odnawialny
  3. Ubezpieczenia ( Wtedy nie trzeba było mieć egzaminu z KNF, żeby sprzedawac ppi do KG )

Egzaminy były robione przez osoby zewnętrzne z banku. (spoza firmy)

Po każdym odbywał się test. Zdawałem poprzez.. ściąganie. To dzięki tej umiejętności się udało. To chyba najważniejsze co wyniosłem ze szkoły.

Przed ostatnim egzaminem, potwierdzającym to czy się dostałem była impreza firmowa. Pieniądze dostawaliśmy na imprezy co weekend, czasem co dwa. Kapitał był z Łodzi, i był on na tzw. rekreacje ;> W skrócie mogliśmy się nachlać za firmowe. Chodziliśmy do pubów nad wisłą, i piliśmy. Tylko że w to jedno wyjście była zasada : Nie idziemy bo jutro są egzaminy od rana. Ja oczywiście, zapewniłem że 2 piwka i do domu, grzecznie.

Finał tej imprezy ledwo pamiętam, kojarzę że szarpaliśmy się z bramkarzem z klubu, i groziliśmy że go wyniesiemy z miasta, oczywiście obok nas było pół firmy (dobrze że wtedy była to garstka osób hyhy ) . Jest ranek, ogromny kac, spałem może ze 2 godziny po tym jak nas odholowali do domu. Ubieram się biegiem, i lece spóźniony na szkolenie. Wpadam do firmy z Olkiem, bo zawsze razem chodziliśmy i Jagoda(kierowniczka) patrzy sie na mnie, i mówi że moge iść do domu bo jestem jeszcze najebany i ledwo stoje na nogach XD

Całe życie przeleciało mi przed oczami, zacząłem prosić o inny termin, ona stanowczo mówiła że mnie nie wpuści. Zacząłem improwizować, błagać, później się obrażać i kpić, ale to nic nie dało. Po 15 minutach bezsensownego gadania powiedziała że jeśli dyrektor wyrazi zgode to mnie wpuści. Co do Michała, miałem mieszane uczucia. Wydawało mi się że mnie nie lubi. Że ma coś do mnie, nie wiedzieć dlaczego. Suma sumarum to była moja jedyna deska ratunku, więc dziarskim krokiem ruszyłem do jego gabinetu. Opisałem sytuacje, powiedziałem jak to wszystko wygląda i że jest to dla mnie jedyna szansa. Nie wiem co zrobię, jeśli nie będe mógł napisać tego egzaminu. I jakimś cudem sie udało ! Byłem tak podekscytowany, a zarazem czułem jak schodzi ze mnie ten cały alkohol.
Wbiłem, i wiedziałem że musze to rozjebać. Najważniejszy test w moim życiu!
Dopiąłem swego
Rozjebałem ten egzamin w chwile. Duma pozwoliła mi wtedy zaszaleć, i wydać cały swój tygodniowy budżet na Kebaba. Wieczorem jak tradycyjnie wyszliśmy na miasto z chłopakami, odrazu zamówiłem XXL. Był tak zajebisty, a ja tak spragrniony że nie zorientowałem się że chłop mi nie dał do niego sosu... No cóż :D

zarczibaldem.jpg

(Z Arturro na jakiejś imprezie firmowej)

c.d.n

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!