Witajcie Steemianie i zapraszam do przeczytania.
Zdjęcie pochodzi z https://pixabay.com/pl/g%C3%B3rnik-he%C5%82my-w%C4%99giel-przegl%C4%85d-1903636/
Po ostatnich wydarzeniach które wydarzyły się w kopalni Zofiówka zacząłem rozmyślać o pracy górników.
Już w szkole robiło się czapki górnicze na zajęciach praktycznych, głośno było o Barbórkach i przywilejach górników.
Górnicy zawsze kojarzyli mi się z czarnymi twarzami i z latarkami z czołówkami, mówiących gwarą śląską, jednak teraz uważam ile trzeba mieć odwagi żeby zjechać na dół. Większość ludzi marzy o pracy za biurkiem najlepiej w urzędach,w bankach, jest poważany szanowany. Praca czysta schludna z kawą na biurku ale najważniejsze jest bezpieczna. Ale są ludzie którzy wstają rano wychodzą do pracy, wsiadają do windy i zjeżdżają w dół szybem.
Przecież tam na dole musi być mało tlenu kamienie spadające, zapylenie. Co czują rodziny górników żony, dzieci,matki którzy żyją w strachu czy wróci ich bliski ....
Praca w kopalni to odpowiedzialność najmniejszy błąd może doprowadzić do utraty życia lub zdrowia. Nie jestem wstanie sobie wyobrazić co czują ludzie zakopani pod ziemią .
Ile trwa minuta ile godzina, dzień... to już chyba wieczność. Brak ruchu, jedzenia i nadzieje ... kiedy po nich przyjdą. Śledząc w mediach akcję ratunkową widzę wysiłek ratowników żeby dotrzeć do kolegów. Własnymi rękami usuwają trudności mając światełko nadziei że chłopaki żyją.... Rodziny wyczekują dobrych wiadomości. Zwykli ludzie oddają hołd zmarłym jak również modlą się o pozytywny finał.
Ja również mam nadzieję że Panowie wyjdą cali i zdrowi.
A rodzinom zmarłych składam kondolencje.
Artykuł może nie jest obszerny....... ale to są moje odczucia, bo nawet nie zmam nikogo kto pracuje w tym zawodzie.
Ja osobiście za żadne pieniądze nie zostałbym górnikiem który pracuje pod ziemią, dla mnie ta praca wymaga dużej odwagi.
Mój ojciec przez 20 lat pracował na kopalni. Sześć a czasami siedem dni w tygodniu. Osiemset metrów pod ziemią. Był specjalistą mechanikiem od kombajnów. W latach 80-tych i 90-tych nie było roku, w którym na Śląsku [mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa ;) ] nie doszłoby do poważnego wypadku śmiertelnego. Na naszej kopalni średnio co 2-3 lata. W najpoważniejszym z nich zginęło kilkunastu górników, w tym kilku moich sąsiadów z tej samej ulicy. Ojca nie było wtedy pod ziemią. Czasami tąpnięcia były tak silne, ze szkło i porcelana w szafkach grały jak dzwonki rezurekcyjne w kościele. Ale nikt o tym nie myślał. Jakoś trzeba było z tym żyć.
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit
Ale Śląsk to Ty pisz z dużej litery ;)
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit
Ożeż ty! Mea culpa :/
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit
Wujek mojego taty pracował ponad 20 lat na kopalni. Udało mu się wyjść cało z jednego wypadku, gdy przez kilkanaście godzin leżał przywalony. Ale o tym nawet własnej matce nie powiedział, tylko przez lata to ukrywał.
A dziesięć ostatnich lat swojego życia nie ruszał się w zasadzie bez butli z tlenem... Płuca nie były wydolne. Mimo wszystko dożył porządnego wieku, bo zmarł tuż przed osiemdziesiątką.
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit
U mnie to praktycznie cała rodzina pracowała na grubie(kopalni) teraz już są na emeryturze po 25 latach pracy. Tak to jest na kopalni że czasem jest tak gorąco że ludzie się przewracają a paręset metrów w inną stronę jest tak zimno że trzeba być w kufajkach. Był przypadek raz w 1971r. że 6 i pół doby jeden górnik był przysypany pijąc własny mocz. To był cud w Zabrzu że go uratowano.
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit