Tu dochodzi zwykła wojna cybernetyczna nawet na poziomie państw. W momencie, gdy pewne państwo odpaliło swoją kampanię nienawiści wobec Polski, pojawili się "świadkowie holocaustu", "rodziny" pomordowanych w postaci dziennikarzy i polityków. Prawda była jednak inna, ale nikogo to nie obchodziło, odpalono temat w sieci. Wtedy fraza "polskie obozy" wyskoczyła w google poza skalę. Tego nie zrobiła jedna osoba. To tyle w uproszczeniu o zjawisku na poziomie państw.
Na poziomie mniejszym - w momencie, gdy znaliśmy nazwiska Jakiego oraz Trzaskowskiego na prezydenta W-wy, na ich twitterach zaistniała ciekawa sytuacja - zaczęły followować ich tysiące botów. Na razie śpią, ale pewnie zaczną żyć w kampanii. Komu to potrzebne? Jest kilka możliwości - 1. firmy PR robią to dla pieniędzy, 2. obce państwa chcą mieć wpływ na to stanowisko, 3. "organizacje pozarządowe" już się zbroją na czyjeś zlecenie.
Trzecia kwestia to duże uzależnienie wzajemnej sieci powiązań z korzeniami jeszcze w poprzednim systemie. Wyobraź sobie typową rodzinę - ojciec wysoko w PZPR, matka kierowniczka w zakładzie, dzieci już po studiach z załatwionym zreprywatyzowanym biznesem, tudzież działacze organizacji pozarządowych ciągnących granty lub doktorkowie z wyższej szkoły gotowania na gazie. Oni wszyscy mają interes w tym, aby Polacy nie zmądrzeli. Klany aktorskie, prawnicze, lekarskie, "dobroczynne", biznesowe, czy polityczne nie chcą, aby monopole lub duopole wyskoczyły im z rąk ze względu na ich mizerię intelektualną. Powiedzmy, że nie daliby rady na "wolnym rynku" wiedzy i umiejętności. Zauważ te wszystkie demonstracje - przychodzi wici z organizacji lub partii i trzeba iść. Raz bronisz mediów (czerwonych), innym razem sądów (czerwonych w dużej mierze), a za chwilę prawa do aborcji (zaznaczenie ideologiczne i ukłon w stronę zagranicznych mocodawców). Polacy, zwłaszcza starszej daty, muszą żyć, pracować, więc nie mają czasu się interesować lub komuna zaszczepiła im brak krytycznego myślenia. Efekt - jeszcze nie pogoniono nikogo, a kanibalizm polityczny (PiS vs lewactwo wiejskie i miejskie) ma się świetnie. Wszyscy mamy syndrom sztokholmski - głosujemy na oprawców z Magdalenki, bo coś nowego jest dla nas nieznane, a idziemy na skróty, czyli na to, co zaserwują media.
Pozdrawiam