Trzeba też zauważyć pewną sprzeczność przy postrzeganiu religii przez Amerykanów, a stanem historycznym. O co chodzi? Mianowicie o katolicyzm i protestantyzm. Propaganda amerykańska składnia się ku protestanckim odłamom, ze względu na ukierunkowanie postrzegania związku z Bogiem jako jednostki. Tak więc w odłamach tych wyróżnia się jednostkę, a to z kolei indywiduacje jednostkę od społeczności czy rodziny ukierunkowując na sukces za wszelką miarę. Pomaga to kształtowaniu masy owych "indywiduów" tak, aby rzucali się oni wszędzie tam, czyli konkretne rejony czy dziedziny, gdzie jest dziś "złoto" w jakiejkolwiek postaci czy formie (np. konkretna gałąź biznesu). Natomiast odłamy, a raczej rdzenie katolickie są ukierunkowane na zbiorowości, czyli lokalne społeczności a przede wszystkim rodziny. To właśnie imigranci z Irlandia, Polski czy Włoszech budowali Amerykę. A co budowali? No właśnie budynki, infrastruktury, uprawiali rolę - jedynym zdaniem robili wszystko to co trzeba było zrobić, czyli rzeczy codziennie używane, które musi mieć każdy bez względu na religie, rasę, płeć czy wszystko co tam każdy chciałby sobie wyróżniać. Z tego względu choć katolicy budowali Amerykę często są wyśmiewani z hollywoodzkich filmach oraz przedstawiani jako tępi robole. A wszystko dlatego, ze kłoci się to z amerykańskim kanonem indywidualnego sukcesu oraz ogólnym przeświadczeniem,że praca fizyczna jest poniżająca. W Ameryce lepiej być cwaniakiem, który dorobił się przekrętem niż uczciwym pracującym człowiekiem. Dlatego mówi się tylko o Steve Jobsie, a nie o pracownikach szeregowych czy choćby projektantach. A w społeczeństwie, gdzie gloryfikowane są jedynie jednostki i im przypisuje się całką chwale i zbierają oni największe materialne nagrody praca na rzecz całości traci sens, a tym samym zabija się klasę średnią. Dla kontrastu możemy spojrzeć na Chiny, gdzie od kilku dekad obserwujemy ukierunkowany wzrost społeczeństwa w zakresie poziomu życia, edukacji oraz zarobków. W końcu to Chiny produkują wszystko i wszystkim pożyczają pieniądze.
Trzeba również wspomnieć o amerykańskim wojsku, którego bezmyślny propagandowy patriotyzm stoi u podstaw. Czym innym jest bycie w wojsku celem obrony własnego kraju przed najeźdźcą, tak jak było to w naszym przypadku, a cym innym być najeźdźca. Wszystkie wojny amerykańskie zaś były wojnami najeździjmy może oprócz tej o niepodległość. Wojna secesyjna nie toczyła się o wyzwolenie niewolników. Północ i Południe były podzielone i klimatycznie, i ekonomicznie, a także kulturowo. Chodziło o to, że Południe było bogate. Ciepły klimat przez prawie cały rok, obfite plony, wysoka sprzedaż. Północ zaś posiada klimat ten bardziej znany nam, a ich gospodarka opierała się na dosyć słabym uprzemysłowieniu w stosunku do Europy. Dobra produkowane przez Północ były więc droższe niż te importowane z Europy. Północ oczekiwała zatem protekcjonizmu gospodarczego od Południa, na co to nie chciało się zgodzić. A więc chodziło o konkretne interesy, konkretnych wpływowych rodów. No, ale to walki potrzebni byli chłopi, zwłaszcza ci mało wykształceni, którymi było łatwo manipulować. Takim ludziom właśnie sprzedano różne bajki, wpajano nienawiść, albo karmiono mitami o wolności i wyzwoleniu czarnych. Dodatkowym dowodem na tę tezę jest też fakt, że Lincoln nie miał absolutnie żadnego planu zagospodarowania wyzwolony niewolników i wszystko było robione ad hoc. A Druga Wojna Światowa? A no po to żeby przejąć naukowców i wynalazki nazistowskie, a także po to żeby dalej sprzedawać swoje produkty w większej ilości w zniszczonej wojną Europie. W końcu Fanta to nazistowski napój. A inne wojny? "Jedziemy ich wyzwolić i dać im wolność i demokracje" powtarzają amerykańcy szeregowcy bezmyślnie. A co się dzieje? Wojny o ropę. Prezydenci (oprócz dwóch) milionerzy od urodzenia. No i przez przypadek zupełny milioner z dziada pradziada ma takie same myślenie, jak Joe hydraulik.
Zwróćmy uwagę także na jeden istotny fakt odnośnie większości stanów: 16 lat - prawo jazdy, 18 lat - broń i wstęp d wojska, 21 lat -alkohol. Możesz zostać zabity na wojnie zanim wypijesz pierwsze piwo. Amerykańskie wojsko tez kusi "wyciągnięciem z biedy", obywatelstwem USA, albo darmowymi studiami, które przecież w Ameryce są potwornie drogie. No i co ma zrobić taki 18 latek z biednej rodziny? Nie stać go na koledż, nie bardzo wie co ze sobą zrobić. No i najlepszą opcja staje się takie wojsko. Nagrał się przecież w Call of Duty, to wie o co chodzi. Rzeczywistość staje się okazuje się jednak zupełnie inna. Ponadto przecież "nikt nikogo nie zmusza do wstępu do wojska, Idze sam, bo chce", no ale nie dziwota też, że dzieci milionerów czy miliarderów do wojska nie idą. Amerykańskie wojsko to nic innego jak prywatna armia, które przygotowuje grunt pod inwestycje konkretnych prywatnych firm. Tak było choćby z Irakiem. Zmieciony na pył, a odbudowany przez amerykańskie firmy i zadłużony w amerykańskich bankach (P.S kolejna czerwona karta dla bankstera Morawieckiego za wprowadzanie do nas i dofinansowanie molocha banksterskiego JP Morgan, PiS chyba chce skończyć gorzej jak PO, a my jeszcze z PO nie skończyliśmy).
No i tak to działa. Ślepy patriotyzm, bezmyślny, w imię nierealnych haseł i obietnic. Mantra szaleńca powtarzana często przez byłego korespondenta TVP w USA, który "mówi jak jest" jest taka, "że ja dziś nie mam, ale jutro będę miał i dlatego się ciesze, że ktoś inny ma dziś" wielu wystarcza. Pytanie tylko jak wielu to się udaje i kiedy się rentują, że American Dream to propagandowa bajka, których szczęśliwych wybrańców przypadły się manifestuje by potrzymać żywość mitu. Sowieci rozpijali podłego narody, bo "pijanym społeczeństwem się łatwo steruje", Ameryka zaś przyjęli strategię obietnicy wolności i bogactwa. Wszystko bajki celem realizacji wizji konkretnych wielkich rodów. A która lepsza? Nie wiem. Wydaje się, ze Ameryka, ale trzeba by mieć dokładne dane ile osób zginęło na przestrzenie wieków przy realizacji każdej z ideologii. Na dziś dzień wydaje się, że ową statystykę dla Ameryki będzie dużo trudniej uzyskać, bo "if you don't like the America you can get da hell out!" i "you hate America! you hate the freedom!'".