[temaTYgodnia #37] Watchmen (Strażnicy) - jedyny świetny film o superbohaterach jaki widziałem

in polish •  6 years ago 

Wpis ten zgłaszam do 37 edycji konkursu TemaTYgodnia, temat nr 2 - Marvel Cinematic Universe. Na bazie skojarzenia z superbohaterami (choć dotyczy utworu z uniwersum konkurencyjnego DC).

Nie jestem fanem komiksów. Miałem w swoim dzieciństwie oczywiście okres szalonej miłości do utworów Papcio Chmiela i Tadeusza Baranowskiego. Ale w zasadzie na tym się moja przygoda z komiksami (na poważnie) skończyła. Miewałem w rękach jeszcze pojedyncze komiksy różnych europejskich autorów, Nawet z pewną ciekawością czytałem wygrzebane spośród książek krewniaków, pożółkłe zeszyty przygód oficera Milicji Obywatelskiej kapitana Żbika. We wszystkich chyba jakoś bezwiednie szukałem tego małpiego poczucia humoru Papcia i oparów absurdu Baranowskiego. No i oczywiście ich nie znajdowałem.

Nie miałem za to okazji poznać w ogóle komiksu amerykańskiego. Zresztą jeśli mam być szczery - nigdy nie intrygowały mnie obrazkowe historie o superbohaterach (zdaje sobie sprawę, że to tylko jakaś część tej twórczości). Nie trafiają do mnie również filmy o nich. Nie cierpię Supermana. Rozczarowuje mnie Batman - tyle potencjalnego mroku, a wszystko zmarnowane. Żenuje mnie niewykorzystanie możliwości mitologii nordyckiej, zamienionych na cukierkową papkę w opowieściach o Thorze. Avengersi po prostu nudzą. Gadające szopy i zielone, wściekłe góry mięśni - pozostawiam bez komentarza. Oczywiście skoro nie jestem fanem, oglądałem tylko niewielką część z filmów bazujących na komiksach - być może przegapiłem jakieś lepsze produkcje. To że subkultura nerdowska (w tym komiksy i ich ekranizacje) od kilku lat na dobre zagościła w głównym nurcie popkultury nie pomaga - tych produkcji jest ostatnio naprawdę dużo. I według mnie - raczej nie są zbyt dobre.

Ale jest jeden nakręcony na podstawie komiksu film, który wzbudził we mnie zachwyt. Wywarł na mnie takie wrażenie, że zacząłem potem trochę szperać na jego temat. Komiks, na podstawie którego film zekranizowano, przez niektórych uważany jest za najlepszy komiks wszech czasów. Przyznam, że brzmi intrygująco - może kiedyś po niego sięgnę. Chętnie przekonałbym się, że się mylę lekko nie doceniając tej dziedziny ludzkiej twórczości.


Smiley z filmu Watchmen

Przypinka Komedianta
Autor: Kigsz, Licencja: CC-BY-SA-3.0, Źródło: wikipedia

Tytuł tego filmu to "Watchmen" ("Strażnicy"). Jest to historia osadzona w alternatywnej rzeczywistości, w której w latach pięćdziesiątych XX wieku grupa obywateli postanowiła walczyć z przestępczością zorganizowaną. Oczywiście żeby być skutecznymi, muszą postawić się ponad prawem, przywdziewają więc maski i ukrywają swoją prawdziwą tożsamość. W zasadzie wydają się nie mieć żadnych supermocy, po prostu bardzo dobrze walczą, niektórzy z nich dysponują jakimiś gadżetami. Jednoczą się tworząc grupę, którą nazywają Strażnikami. Później dołącza do nich Dr Manhattan, jedyny z bohaterów, który ma tak naprawdę supermoce. Wspomnę jeszcze o nim za chwilę.


 

UWAGA!

 
 
Poniższy wpis zawiera spoilery!!!
 
   

Akcja ma miejsce w roku 1985. Richard Nixon został wybrany na trzecią kadencję prezydencką - zresztą dzięki superbohaterom, którzy wcześniej pomogli Amerykanom wygrać wojnę w Wietnamie. Świat jest na skraju wojny nuklearnej - naukowcy ustawili Zegar zagłady na za pięć dwunasta. Praktycznie każdy nagłówek każdej gazety krzyczy o zagrożeniu ze strony Związku Radzieckiego, który testuje cierpliwość Amerykanów szykując się do inwazji na Afganistan. Rząd Stanów Zjednoczonych zdelegalizował działania zamaskowanych bohaterów, więc zostali oni cywilami. Większość z nich udaje, że wymuszona emerytura to najlepsze co mogło ich spotkać. Jeden ze starszych bohaterów Comedian (Komediant) zostaje zamordowany. Morderca pozoruje rabunek, ale jeden z byłych Strażników - Rorschach, nie daje się nabrać i rozpoczyna śledztwo. Podejrzewa, że to dopiero początek i wszystkim byłym bohaterom grozi niebezpieczeństwo.

Ten film ma niesamowity klimat. Tworzą go fantastyczne zdjęcia, znakomite kostiumy i wreszcie rewelacyjna ścieżka dźwiękowa. Między innymi Bob Dylan, Nat King Cole, Jenis Joplin, Jimi Hendrix, Leonard Cohen, Simon & Garfunkel przeplatani z Mozartem i Wagnerem. Szanuje ich wszystkich i każdego z osobna ale nie spodziewałbym się, że można z nich ulepić tak rewelacyjną i klimatyczną mieszankę muzyczną.

Sami bohaterowie są jedyni w swoim rodzaju, wydają się zupełnie nie przystawać do tego do czego przyzwyczajają nas inne filmy o superbohaterach. Komediant w zasadzie nie różnił się specjalnie od niegodziwców, których niegdyś ścigał - był zdolny do morderstwa z zimną krwią czy gwałtu. A wszystko z przypinką Smiley'a w klapie, nieodzownym cygarem i pogardliwym uśmiechem na ustach. Patrick Wilson, który przejął po ojcu strój i pracę bohatera_Nite Owl_ (Nocna Sowa), ukrywa nawet przed samym sobą, że ma problemy z adaptacją w cywilnej rzeczywistości i że tęskni za dawnym życiem. Dr Manhattan z kolei to niegdyś fizyk nuklearny, który po wypadku i śmierci w ośrodku badawczym w którym pracował - odradza się w nowej formie - świecącej na niebiesko postaci z niesamowitymi mocami. Wielu widzi w nim boga, który jednocześnie fascynuje jak i przeraża. Wraz z innym emerytowanym Strażnikiem - Ozymandiasem, pracuje nad nowym źródłem nieograniczonej energii, który zakończy wyścig mocarstw za kontrolną nad paliwami kopalnianymi i doprowadzi do pokoju. Mimo pełnego poświęcenia w pracy, nad tym jakże światłym celem, powoli traci resztki emocji i swojego człowieczeństwa, a przede wszystkim wydaje się tracić zainteresowanie losami ludzkości. Jest w związku z byłą bohaterką Silk Spectre (Jedwabną Zjawą) - która podobnie jak Sowa odziedziczyła swoją maskę oraz pracę po zapijającej się teraz matce. Oboje z Dr Manhattanem oddalają się od siebie, ona zdaje się nie zauważać zachodzących w nim zmian lub nie chce ich zaakceptować. Ozymandias to jedyny ze Strażników, który po delegalizacji ich działalności zdecydował się zdemaskować przed ludzkością i ujawnić swoją tożsamość. Uznawany jest za najbardziej inteligentnego człowieka na świecie. Zebrał ogromny majątek i inwestuje wielkie pieniądze w badania nad ogólnodostępną i darmową energią dla każdego. Przedkłada kalkulację i zimną logikę ponad wszystko - tym samym wydaje się być równie nieludzki co Dr Manhattan.


Graffiti

Graffiti naśladujące to, które pojawiło się w filmie. "Who watches the Watchmen?" - (Kto pilnuje Strażników?)
Autor: David Masters, Licencja: CC-BY-2.0, Źródło: wikipedia

I wreszcie Rorschach, postać wysunięta nieco przez twórców - trudno stwierdzić czy aż na pozycję głównego bohatera. Przez sporą część filmu pełni rolę narratora. W zasadzie jest psychopatą o tragicznej przeszłości i zaburzeniach, które każą mu wierzyć, że jego maska stała się jego prawdziwą twarzą. Ta maska też jest zresztą fascynująca, wygląda jak bandaż bez żadnych otworów na usta czy oczy, na której bezustannie zmieniają kształt czarne plamy przypominające plamy z tuszu. Dokładnie takie jak niegdyś psychiatrzy pokazywali swoim pacjentom: "A teraz proszę się przyjrzeć temu obrazkowi i powiedzieć co Pan na nim widzi?". Jest jedynym, który nie pogodził się z decyzją władz i nie zakończył swojej działalności (zresztą wydaje się nie utożsamiać w ogóle ze swoją osobą w cywilu) - walczącego z przestępczością a przede wszystkim usiłującym siłą zrealizować własną wizję rzeczywistości. Mimo swojego szaleństwa i brutalnych metod - oprócz współczucie wzbudza i sympatię - mimo, że wydaje się niezdolny do kompromisów - a może właśnie dlatego.

Czytałem, wypowiedź jednego z krytyków, który twierdził, że jest zaskoczony tak dobrym filmem z tak trudnego materiału. Mimo, że uważał, że film dość wiernie opowiedział historię z komiksu, to nawet mimo swojej długości (niemal 3 godziny) nie zdołał przekazać pełnej złożoności komiksowych postaci i oryginalnej fabuły. Zresztą nie był jedynym - wielu uważało, że komiks w ogóle nie nadaje się do adaptacji kinowej. A jednak miał bardzo dobre przyjęcie i wśród krytyków jak i widzów. Oczywiście nie przekłada się to na zbyt wysokie noty na imdb.com czy filmweb.pl.

Urzekł mnie klimat tego mrocznego świata, niemal cały czas pokazywanego nam w strugach deszczu i półmrokach. Świata w którym największe zagrożenia nie pochodzą z zewnątrz - z innych planet, galaktyk czy innych wymiarów. To nie potwory, obce rasy czy bezwzględni bogowie zagrażają ludzkości, to ona sobie sama najbardziej zagraża. Ludzie są pełni fałszu, niezdrowych ambicji i głupoty. Świat chyba jeszcze gorszy od naszego, w którym w zabójstwie J. F. K. brał udział jeden z superbohaterów. W którym z lufy do której włożono symboliczny kwiatek i tak wylatuje kula. W którym superbohaterowie nie mają skrupułów i zahamowań by opowiedzieć się po stronie jednego z supermocarstw i w jego imieniu zabijać na wojnach. Zresztą przedsmak tej alternatywnej rzeczywistości w sposób wręcz genialny pokazany jest podczas napisów początkowych (po scenie zabójstwa Komedianta). Z błyskotliwymi nawiązaniami do najnowszej historii i popkultury - z cudownie pasującym kawałkiem Boba Dylana w tle.




Fragment filmu zamieszczony w oparciu o prawo cytatu.

Każdy kto oczekuje happy endu - srogo się rozczaruje. Spodziewam się, że wielu z oglądających będzie miało wobec zakończenia uczucia co najmniej ambiwalentne. Ale według mnie doskonale wpisuje się ono w charakter i klimat tego utworu. Nie lubię szufladek (po prostu się w nich gubię), ale ten film jakoś bez problemu pasuje mi do takiej z napisem Neo-noir. Serdecznie polecam.

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

uwielbiam ten film i sciezke dzwiekowa , super klimaty.

Polecam sięgnąć po komiks który posiada o wiele więcej głębi i jeszcze dokładniej buduję ten alternatywny świat. Są tam np opisani pierwsi Strażnicy. Film bardzo dobry ale jednak bardziej przekłada efekciarstwo nad treść pierwowzoru.

A dyskredytowanie komiksów uważam, za mocno krzywdzące. Komiks superbohaterski tak samo jak opowieści o kowbojach pełni w kulturze USA funkcje głównie mitologiczną. Jest naprawdę dużo świetnych i dojrzałych komiksów niekoniecznie superbohaterskich. Jeden nawet zgarnął Pulitzera ("Maus"). Sam autor Watchmen czyli Alan Moore stworzył sporo ciekawych i wartościowych komiksów jak np Liga niezwykłych Dżentelmenów czy V jak Vendetta.

Ale ekranizacje komiksów są w większości dosyć słabe. Jednak da się znaleźć perełki jak np Persepolis, Kruk, Akira czy Scott Pilgrim,

Film bardzo dobry ale jednak bardziej przekłada efekciarstwo nad treść pierwowzoru.

To jest odwieczny problem ekranizacji - zawsze trzeba pójść na jakieś kompromisy. W przypadku kina te kompromisy najczęściej oznaczają podejście - zróbmy coś by film był łatwiejszy w odbiorze dla przeciętnego widza. Możemy pluć na wytwórnie, ale film jest produktem i musi się sprzedać. :-(

A dyskredytowanie komiksów uważam, za mocno krzywdzące.

A czy ja w tym wpisie dyskredytuję? :-). Wydaje mi się, że nie. Tak jak napisałem, w ogóle nie zetknąłem się z komiksem amerykańskim. Spodziewam się, że muszą tam powstawać także komiksy wartościowe - miałem nawet o tym napisane dwa czy trzy zdania, ale przy skracaniu teksty je poobcinałem :-). Ale mimo to, jakoś mnie do nich nie ciągnie. Może dlatego, że lista filmów i seriali do obejrzenia wciąż rośnie. A ze stosu książek do przeczytania też za szybko nie ubywa :-). Ale może dla tego komiksu zrobię wyjątek.

Jeden z moich ulubionych filmów.

Świetne przedstawienie bohaterów i ich wewnętrznych rozterek, które często zanikały pod otoczką pewności siebie - w końcu byli "bohaterami" (a zarazem psychopatami jakich mało - wystarczy wspomnieć chociażby o ich działaniach podczas wojny), więc każdy uważał siebie za tego jedynego, który ma rację.

Cieszę się, że twórcy nie ograniczali się przy przedstawianiu nawet tych brutalniejszych scen, bo dzięki temu cały film ma bardziej wyrazisty wydźwięk.

Szkoda mi tylko Rorschacha, bo mimo swojej choroby psychicznej, jako jedyny był na tyle empatyczny, by postawić się na pozycji zwykłego, szarego człowieka. I jako jedyny stawiał dobro innych nad swoje własne, często ryzykując życiem. Dlatego skończył jak skończył.

Mnie również film Watchmen bardzo się spodobał. A intro do tego dzieła uważam za majstersztyk! Grałem nawet w grę "Watchmen: The End Is Nigh", która dodana była swego czasu do CD-Action i nawet parę miłych chwil przy niej spędziłem, piorąc Rorschachiem zbirów po mordach :)

Czy zgadzasz się bym wsparł ten post (oraz ewentualnie kolejne) za pomocą bid bota kuratorskiego? Więcej informacji tutaj: https://steemit.com/polish/@kusior/wsparcie-dla-tagu-pl-filmy.

Rzeczywiście - intro jest zachwycające.

Zgadzam się. Dzięki!

A słyszałeś, że serial teraz tworzą ;) I to nie byle kto, bo twórca Lostów i The Leftovers

No widzisz - nie słyszałem.

I to nie byle kto, bo twórca Lostów i The Leftovers

Hmm. Bez urazy ale dla mnie to nie jest dobra nowina. Wiem, że wielu ludziom się Losts bardzo podobał - ale ja do nich nie należę. Jakoś nie mogłem zrozumieć po co ten serial był aż tak rozwleczony. Bardzo starałem się w niego wciągnąć, ale mi się nie udawało. Chyba nie mogłem jakoś złapać klimatu. Tego drugiego serialu nie kojarzę w ogóle.

Chyba za to coraz bardziej jestem zaciekawiony oryginalnym komiksem.

Obejrzyj drugi serial, bo jego twórca wiele się po Lostach nauczył i w pewnym sensie udoskonalił swoją formułę.

Film ma już swoje lata. Ja miałem komiksy z Batmanem, Transformersami i Kaczorem Donaldem. Ale nigdy wcześnij nie miałem styczności z Doktorm Manhatanem i resztą.

Film spoko.

Nie napisałem tego ale nakręcono go w 2009 - tylko akcja dzieje się w latach 80tych XX wieku. To chyba nie jest jeszcze taki strasznie stary? :-)

Chodzi mi o 2009 rok. Prawie 10 lat to już trochę. Avatar też ma tyle. A dopiero co byłem w IMAX.

Moim zdaniem ten film starzeje się bardzo dobrze. Może rzeczywiście te 10 lat to niemało, ale jak mi się zdaje, niektórzy mogliby się dać nabrać przez specyficzny klimat, kolorystykę i tak wziąć go za film dużo starszy. :-)

Obejrzę, bo przegapiłam, a uwielbiam takie klimaty. :)