Autostrada na słodko.

in polish •  7 years ago  (edited)

Na A2 gratka dla wszystkich miłośników czekolady. Wywróciła się cysterna i 24 tony płynnej słodyczy rozlało się na asfalt. Niektórzy piszą o 12 tonach, choć nawet sześć czy dwie to dużo; za dużo by sobie taką ilość wyobrazić. Zapas na dwa lata albo i dłużej.

Bo to 120 tysięcy tabliczek. Policzmy: gdyby jedną tabliczkę dziennie zjadać... to 120 000 podzielone przez 365... 329 lat! Jadłby ojciec z synami, matka z córkami i jeszcze by dla kuzynów starczyło.

Humor humorem, ale... stało się nieszczęście. Oba pasy jezdni zablokowane na długo, kierowca w szpitalu... Strażacy podobno nie dają rady usunąć wycieku - zanosi się na wielokilometrowe korki, opóźnienia i straty ( nie tylko właściciela przewożonego towaru) i wielogodzinną pracę służb. Wypadek jak każdy inny.

Tylko ta czekolada sprawia, że zmienia się odbiór tego co się zdarzyło. Zamiast postrzegać wydarzenie w kategorii wypadku, widzimy anegdotę. Coś tak jak los klauna w cyrku, który obijany pałkami wzbudza śmiech.

Jaki mechanizm stoi za takim a nie innym odbiorem danego wydarzenia? Co sprawia, że w jednym wypadku śpieszymy z pomocą a w innym, siedzimy wygodnie rzucając niepochlebne komentarze pod adresem poszkodowanych? Kontekst? Fakt, że jedno z wydarzeń odbieramy jako prawdziwe a inne wydaje nam się fałszem?

Dziennikarze relacjonujący to wydarzenie łagodzą ton wypowiedzi. Jest jakoś "mniej poważnie".

Czekolada to coś dobrego. Rozrywka, nagroda, beztroska... Wypadek to strach, ból, strata. Te dwa pojęcia do siebie po prostu nie pasują. Jeśli je zestawimy, rozum z miejsca zalicza wydarzenie do działu - zabawna ciekawostka. Dopiero potem przychodzi refleksja.

`

czekolada.jpg
źródło:KONTAKT24

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Nie jest tak źle, korków na szczęście nie ma, katastrofa wydarzyła się wcześnie rano, ruch był mały, szybko wyznaczono objazdy.
Zmywanie trwa... Okazuje się, że najlepsza jest zwykła gorąca woda :)

Niemniej... szkoda tej czekolady... Ileż pysznych smakołyków w ten sposób się zmarnowało... Deserożercy pewnie płaczą ;)

No i, co wydaje się najstraszniejsze, czekoladki w sklepach mogą teraz "nieco" podrożeć... ;)

O tym nie pomyślałam. Ale może to i lepiej? Taki... aspekt odchudzający. ;)

Masz rację. Czasami ludzie jakby nawet cieszyli się z wypadków - zazwyczaj gdy mają je politycy. Czyja by to nie była wina - chore.

Fakt. Wspomniałam o tym na marginesie ale coś takiego rzeczywiście w nas jest. Jak kogoś nie lubimy to raczej nam nie przykro gdy coś go złego spotka. :/

I orzechy laskowe do tego, rodzynki - to dopiero by było. Taka piękna katastrofa. I to przez 329 lat :)

Taaa... Na to by się w tym samym miejscu wykrzaczył tir z rodzynkami to raczej nie licz. ;)

Myślę, że jedząc tabliczkę dziennie codziennie przez rok, można się skutecznie wyleczyć z tego przysmaku na dłuższy czas - po roku, jedna na miesiąc może, więc zapas wydłuża się na tysiące lat ;)

Masz rację. :) To się może znudzić. I to szybko. :)