Proszę państwa oto Grat
Grat przepustką bywa w świat
Chętnie państwu nutkę podda..
poddać nie chce?
To go skreślam!
Grata pierwszy raz zobaczyłam na Google plus. Ktoś wrzucił filmik z YT. Wyglądał skromnie. Za to jak grał... Marzenie nie grat. Cała orkiestra w jednym pudełku.
Nie od razu, bo jednak marzenie musiało się przedostać jakoś do świadomości (stukało, pukało, tłukło się pod czaszką),po kilku miesiącach, zorientowałam się, że "nic już nie jest takie samo"; grat mi się "śni po nocach" i stał się przedmiotem z gatunku "must have it". No tak... ale przecież to grat! Pierwsza liga!
Nie podskoczę, nie mówiąc już choćby o tym by na własne oczy zobaczyć - usłyszeć jak gra. Bilety nawet za drogie. No ale drążyło, marudziło... w końcu znajomi mieli dosyć i ktoś powiedział: napisz do nich.
Do producenta napisz, co ci szkodzi? Oni tam mają specjalny fundusz i od czasu do czasu komuś podeślą za free. Nic nie tracisz - pisz. Napisałam.
Czując się jak głup ostatni wklepałam w maila kilka zdań o tym, że piękne i niesamowite brzmienie, że możliwości... i tym podobne świadectwa amoku i zauroczenia gratem. Wysłałam.
Zapomniałam i nawet mi wstyd przestało być. No bo przecież zbłaźniłam się do imentu i obśmiali się tam ze mnie, u producenta, jak norki dzikie.
Zżymałam się trochę przez pierwsze tygodnie, że na taki blamaż się dałam namówić ale potem przeszło. Zajęłam się czymś innym i nawet wspomnienie o gracie zblakło.
Minął prawie rok.
I któregoś dnia przyjechał kurier. Z kolegą. Naprawdę przywieźli grata. Dla mnie! Po prostu odlot. Ze szczęścia zaniemówiłam i musieli mi trzy razy tłumaczyć gdzie się podpisać bo w oczach mi się druk rozmazywał.
Były problemy z wniesieniem grata po schodach bo to i ciężkie i nieporęczne... zasapali się panowie, męczyli dziko. Cały czas stałam w kącie bez wiary i tchu. Mój grat? Mój własny? Udało się go w końcu przepchąć przez drzwi - ustawić w pokoju.
Stoi do dziś.
Później się dowiedziałam, ostrożnie rozpytując, że ktoś tam u nich w dziale promocji skojarzył moje nazwisko z listą absolwentów konserwatorium w Tokio. Było wśród nagrodzonych studentów podobnie brzmiące... a że japońskim alfabetem pisane, ten, kto czytał mojego maila utożsamił oba.
I tym sposobem grat przyjechał do mnie. Siedzę od tego czasu jak mysz pod miotłą by ktoś nie wpadł na pomysł, że skoro przez pomyłkę dane to muszę oddać.
Mam jeszcze jeden problem - poważniejszy. Ile razy bym przy gracie nie usiadła to mija chwila i sąsiedzi w ściany walą, żeby przestać; że im taki jazgot nastrój psuje, mówią.
Ech muzo, muzo.. czemuś mnie opuścił? :D
źródło YT: w wykonaniu Organmusiclover
I jeszcze link to wspaniałego przykładu co z takim instrumentem może zrobić ktoś kto nie tylko umie grać ale gra z pasja i talentem jak w tym wypadku Claudia Hirschfeld. A mogę go zamieścić bez obaw, bo już drugi kwietnia. ;)
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit