Trochę masz racji, ale też trochę generalizujesz, przyrównując branie kredytu na 200tys przez osobę o najniższych dochodach... To jest proszenie się o kłopoty, bo niestety w obecnej sytuacji za najniższą krajową prawie niemożliwe jest utrzymanie się w większym mieście o życiu na kredyt nie wspominając. Tak, wtedy to jest najkrótsza droga do zostania ekonomicznym niewolnikiem, bo pracujesz na ratę kredytu.
Osobiście spotykam się częściej z sytuacjami wśród znajomych (sam zresztą mam podobną ze swoją drugą połówką) gdzie kredyt jest prostszą drogą do realizacji celu - czyt. posiadania mieszkania. Przy dwóch osobach, gdzie każde zarabia w okolicach średniej krajowej, hipoteka nie jest już takim obciążeniem. Koszt kredyt + rachunki jest porównywalny do wynajęcia mieszkania o tej samej powierzchni (50-60m^2 w naszym przypadku i regionie to niecałe 2000zł), a w przypadku utraty pracy przez jedno z nas nie zaburza płynności finansowej, trzeba będzie po prostu zacisnąć pasa na jakiś okres czasu lub posiłkować się odłożonymi pieniędzmi. Okres 30-letniego kredytu to oczywiście maksymalny czas spłaty. Z czasem zapewne pojawią się lepsze zarobki, nawet teraz możemy odkładać środki na nadpłatę kredytu. Przy dobrym planowaniu pewnie uda się skrócić ten czas o połowę. Ba, samo mieszkanie też zyskało już na wartości i moglibyśmy je sprzedać spłacając kredyt i jeszcze by zostało. Samochód oczywiście też posiadamy ale na chwilę obecną nie jest to najnowszy model z salonu tylko po prostu sprawny 15-latek, który jest narzędziem do wożenia z punktu A do B zamiast szpanowania i pokazania się przed sąsiadem, na lepsze auto lub drugie weekendowe przyjdzie pora w przyszłości. Z obserwacji i rozmów ze znajomymi często wyłania się bardzo podobny obraz i nikt z nas nie czuje się niewolnikiem. Jeśli praca nie odpowiada to się ją zmienia, oczywiście regularna 8h, zostawanie po godzinach wiąże się nie z koniecznością uzupełnienia brakujących złotówek do raty, ale zbudowania oszczędności, kupna czegoś droższego, chęci wyjazdu na wakacje, przedłużenia weekendu (odbiór dni wolnych za nadgodziny). Jest czas na spędzanie czasu z rodziną, znajomymi, wyjścia na miasto, hobby, wakacje.
Owszem, dopóki posiada się zdolność kredytową można łatwo popaść w konsumpcjonizm i zacząć żyć ponad stan, tak jak to opisałeś, wziąć nowy telefon premium (bo to przecież rata tylko 150zł ale przez 30msc + "razy" 2os), auto z salonu, bo nową Fabię masz już za mniej niż 1000zł/msc (ale ubezpieczyć, serwisować i zatankować trzeba tak samo jak to "nie nowe", są zapewne osoby które przy podobnych zarobkach co nasze zapakowałyby się od razu w hipotekę "pod korek", żeby móc się pochwalić mieszkaniem w samym centrum. No pokus jest dużo, świat jest teraz tak wykreowany, żeby zachęcać do ciągłego kupowania nowych rzeczy. Najważniejsze to umiejętność kalkulacji swoich możliwości finansowych i traktowanie pieniędzy i przedmiotów jako narzędzia, a nie jako celu samego w sobie. Bo telefon zgubisz, samochód Ci ukradną, mieszkanie zaleje sąsiad, ale wspomnień ze spotkań, wiedzy z kursów, czy opowiadań z wycieczek nie zabierze Ci nikt :)
RE: [Tematy tygodnia #35] Życie na kredycie, czyli współczesne niewolnictwo.
You are viewing a single comment's thread from:
[Tematy tygodnia #35] Życie na kredycie, czyli współczesne niewolnictwo.