(z archiwum) Wilno-Dyneburg część 3.

in polish •  7 years ago 

Pora na finał. Autobus do Wilna miałem planowo o 9:00, wstałem przed 7:00 aby ze wszystkim na spokojnie zdążyć. Przy jedzeniu śniadania i przygotowywaniu szamy na drogę towarzyszyła mi sympatyczna para: Rosjanka i Niemiec (przypadek?) z którą uciąłem sobie kurtuazyjną pogawędkę w języku angielskim. Po wszystkim ogarnąłem się, spakowałem, zatrzasnąłem drzwi od pokoju i udałem się na dworzec autobusowy. Tam spędziłem kolejną niecałą godzinę bo autobus jadący z Moskwy (tych samych linii i na tej samej trasie co w poniedziałek) miał ponad pół godziny obsuwy. Podejrzewam, że spowodowanej trzepaniem na granicy ale nie miałem sumienia męczyć pani "pokładowej" pytaniami bo ta wyglądała na tak zmęczoną jakby jechali nie z Moskwy a co najmniej z Nowosybirska. Podobnie miał gość który był moim sąsiadem w autobusie- miejscówki zaklepuje się tam na konkretne miejsce, ja miałem od okna, on od przejścia. Wyglądał jak brat Tałanta Dujszebajewa i bardzo mocno spał. Na szczęście udało się go dobudzić i łamanym rosyjskim wytłumaczyć o co chodzi. Cała droga raczej bez historii, chociaż byłem gotowy na atrakcje, postoje w tych samych miastach co wcześniej i tak wczesnym popołudniem byliśmy w Wilnie. Znowu kilkanaście sekund na dobudzanie pana sąsiada, desant z pokładu i odbiór bagażu. Zaraz też zostawiłem go w przechowalni dworcowej za całe 0,87 jewro i ruszyłem do miasta.

Czasu przed wyjazdem było mało więc trochę zabrakło go na przygotowania. Taktykę na zwiedzanie Wilna miałem więc mocno spontaniczną. Siadałem w danym miejscu z bardzo dobrą i tanią (8 zeta) mapą którą kupiłem jeszcze w Polsce, patrzyłem gdzie jestem, co dookoła można zobaczyć, odwiedzałem te miejsca, potem znowu rozkładałem mapę i tak w kółko. Uskuteczniając tą metodę na bank coś przegapicie tak jak ja ale przynajmniej zwiedzicie miasto na spokojnie i bez nerwów. Na początek Stare Miasto, przerwa na kanapkę na ławce przy Ratuszu, "na wileńskim rynku Iskra", spacer w dół i wizyta w Archikatedrze, potem krótka przerwa i wejście na Górę Zamkową. Tam spędziłem kilkanaście minut podziwiając panoramę miasta i robiąc kilka zdjęć. Po zejściu z Góry postanowiłem Mostem Miednoga dostać się na drugą stronę miasta, tą za rzeką Wilią. Tam zaciekawiły mnie dwie zamknięte, niszczejące budowle: wielka hala budowana na modłę z poprzedniej epoki- Pałac Kultury i Sportu oraz stary stadion Żalgirisu który dzisiaj jest już tylko ruiną z pastwiskiem na środku. Przeszedłem się po okolicy, zostawiłem ślady obecności i wróciłem z powrotem na bardziej turystyczną stronę miasta. Miejscówki które zobaczyłem dalej to pomnik Adama Mickiewicza, Pałac Prezydencki, dziedziniec Uniwersytetu Wileńskiego i wiele innych których nazwy nie znam lub nie pamiętam. Obowiązkowym punktem podczas wizyty w Wilnie jest również Cmentarz na Rosie więc i tego miejsca nie mogłem odpuścić. Tam przy grobie matki Józefa Piłsudskiego, gdzie znajduje się również jego serce spotkałem Polaka- chłopaczynę prawdopodobnie z Wilna (nie dopytałem), wychowanka domu dziecka który poopowiadał mi trochę o historii tej nekropolii i chciał mnie po mniej oprowadzić ale niestety o zwiedzaniu nie było już mowy bo kilkanaście kilometrów z buta w trzy dni dało się we znaki i mój prawy achilles zaczął wydawać dźwięki, o bólu już nie wspominając.

Tak kończył się mój pobyt w Wilnie. Przed 21:00 odebrałem mój bagaż z przechowalni, kilkanaście minut spędziłem na ławce dworcowej oglądając balony latające na tle zachodzącego słońca i potem przeszedłem do dworcowej poczekalni gdzie zamulałem słuchając litewskiego radia i "czytając" litewską gazetę pozostawioną na mojej ławce przez kolejne kilka godzin w oczekiwaniu na czerwony autobus do Polski który miał odjazd o 00:50. Przewoźnik nie odwalił i wyruszyliśmy o czasie, kilka minut po odjeździe wszyscy współpasażerowie grzecznie się uciszyli więc można było się zdrzemnąć. Na szczęście miałem znowu podwójną miejscówkę więc było wygodniej, niestety w trosce o komfort towarzyszy drogi wolałem nie ściągać butów więc opcji zmiany pozycji ciała miałem nieco mniej. Droga bez historii, 20 minut drzemki, 10 minut przerwy i tak w pętli do samej Warszawy. Przewoźnik jak już wspominałem nie odwalił w odjazdem, niestety obsuwa z przyjazdem wyniosła ponad 40 minut i żeby zdążyć na 8:30 na autobus do Lublina wyjeżdżający z innego dworca musiałem się nieźle sprężać. Na szczęście zdążyłem i około południa byłem w Lublinie.

DSCN0105.JPG
DSCN0108.JPG
DSCN0215.JPG
DSCN0218.JPG
DSCN0229.JPG
DSCN0230.JPG
DSCN0237.JPG
DSCN0240.JPG
DSCN0244.JPG
DSCN0253.JPG
DSCN0259.JPG
DSCN0263.JPG
DSCN0271.JPG

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!