Już od dłuższego czasu TVP nie pokazywała nowych odcinków serialu "Korona królów". Myślę, że przy takich serialach historycznych jest rzeczą normalną, że pojawiają się kontrowersje odnośnie tego, na ile dana produkcja przedstawia ówczesną rzeczywistość zgodnie z prawdą. Ale przecież można zadać jeszcze inne pytanie: Czy mamy tu jakiś przekaz wychowawczy, który ma kształtować świadomość społeczną w pozytywnym kierunku? W końcu polityka historyczna uchodzi za poważaną dziedzinę życia państwowego pod rządami PiS.
Chciałbym tutaj szczególną uwagę poświęcić Jadwidze Andegaweńskiej. Co więc mogłoby pokazywanie tej postaci historycznej nauczyć Polki i Polaków? W jakim kierunku pokierować nasze myślenie? Ja bym się tu dopatrywał ideału kobiety...upolitycznionej. Pojęcie "polityka" kojarzy się wielu z nas zapewne z różnymi sporami partyjnymi, które poznajemy z mediów. Dla mnie jednak polityka to ogół spraw państwowych albo po prostu szeroki kontekst społeczny. Pojawia się tu pytanie, czy propagowanie ideału kobiety upolitycznionej ma sens w dzisiejszych czasach, kiedy dla naszego społeczeństwa posiadanie przez żeńską część pełni praw politycznych jest w zasadzie oczywistością? Myślę jednak, że pokazanie życia codziennego kobiety na najwyższym stanowisku państwowym w średniowieczu, to jednak coś nieco innego, niż oglądanie aktywności politycznej współczesnych kobiet na ekranach telewizorów i monitorach komputerów i czytanie o niej. Czymś innym jest oglądanie, jak młoda dziewczyna z rodu Andegawenów wydaje mężczyznom różne dyspozycje, czy też przywołuje ich do porządku, czymś innym sama wiedza o tym, że istniała taka królowa Jadwiga. No właśnie: królowa, czy król? Jest taka scena, kiedy Jadwiga próbuje przemocą wydostać się z zamkniętego pomieszczenia i ktoś z jej otoczenia mówi do niej:Królowo! Ona na to: Jestem królem! To stwierdzenie Jadwigi, że jest ona królem, można odebrać, jako chęć zaznaczenia przez tę władczynię jej równorzędności z królami płci męskiej. Myślę, że w omawianym kontekście wymowne jest także to, że Jadwiga najpierw została głową państwa polskiego, a potem dopiero została matką. Ten wątek w pewien sposób koresponduje z pewnym współczesnym sposobem na życie pewnych kobiet, który to sposób na życie opisywany jest za pomocą hasła: Najpierw kariera, potem dziecko. Myślę, że wielu z nas hasło to kojarzy się z zaprzeczeniem konserwatywnych wartości. Paradoks?
I teraz należałoby przejść do sedna sprawy odnośnie pytania, czy jest sens w obecnych czasach propagować ideał kobiety upolitycznionej. Sęk w tym, że we wspólczesnych czasach, nawet bez negowania praw politycznych kobiet, pojawiają się tego typu poglądy, że kobieta powinna się zajmować bardziej domem i dziećmi, mężczyzna powinien kobietę niejako zabezpieczać na zewnątrz, co obejmuje także sprawy polityczne. Niektórzy formułują to w ten sposób, że kobieta bardziej ciąży ku rodzinie, natomiast mężczyzna ku szerokiemu światu.
Dlaczego taka wizja kobiety nie zbyt upolitycznionej jest problematyczna?? Należałoby zacząć od tego, że hasło, według którego rodzina jest najważniejsza, należy traktować z dużą ostrożnością. Rodzina to jednak przestrzeń na tyle wąska, że bardzo wiele poważnych potrzeb ludzkich nie może być w jej obrębie zaspokojonych. Działanie w obrębie szerokiego kontekstu społecznego jest tak na prawdę fundamentalną potrzebą ludzką, jakkolwiek nie zawsze zauważaną. Człowiek, który się wypiera tej potrzeby, na przykład w imię hasła "rodzina jest najważniejsza", izoluje siebie od tej życiodajnej przestrzeni, jaką jest społeczeństwo, a izolacja i zamknięcie mogą prowadzić do lęków, może nawet do choroby psychicznej.
Przechodząc natomiast do tej wizji podziału ról, według którego polityka jest sprawą raczej męską, natomiast kobieta powinna się zajmować bardziej domem i wychowywaniem dzieci, należy zauważyć, że tak na prawdę taki podział ról rozbija jedność małżeństwa. Mówiąc o rozbijaniu małżeństwa nie twierdzę wcale, że taka sytuacja musi doprowadzić do rozwodu, czy też do awantur rodzinnych. Takiemu podziałowi ról może towarzyszyć wręcz daleko idąca życzliwość między małżonkami. Podejrzewam jednak, że tego typu podział ról prowadzi do sytuacji, w której kobieta i mężczyzna żyją niejako w dwóch różnych światach. Taki podział ról może nawet doprowadzić do tego, że mężczyzna zajmujący się polityką będzie czuł się jak jakiś frajer, który zajmując się "wyższymi" sprawami buja niejako w obłokach, kiedy jego żona zajmuje się tymi szarymi przyziemnymi sprawami, czyli, jak to się czasami mówi, domem i dziećmi. Dlatego mężczyźni mają jak najbardziej powód, żeby się takiemu podziałowi przeciwstawić