Z korony drzewa na które się wdrapała, spoglądała na gwiazdy i wyglądała tak jak by trzymała je na sznurku.
Przechodził tamtędy i widział jak trzyma w swych smukłych dłoniach kolorowe baloniki pełne od marzeń. Sam czuł się jak jeden z nich tyle że pęknięty, choć kiedyś też był kolorowy i miał marzenia. Lecz znudzony nieudanymi próbami poddał się i dlatego pękł, co odbiło się na nim z hukiem.
Dostrzegła go i spytała dlaczego dalej nie próbuje.
-Straciłem nadzieję odrzekł, tyle czasu poświęciłem aby przybliżyć się do mojego celu i tak nic z tego nie wyszło i nie wyjdzie, bo nie zamierzam się tym już więcej zajmować.
-To bardzo smutne odrzekła.
-Życie, odpowiedział i już chciał odejść lecz też zadał jej pytanie:
Jak Ty właściwie masz na imię ?
-Zuzanna odparła
-A ja jestem Jakub
Zuzanno a dlaczego mnie oto pytasz?
-Wpatrywałam się w gwiazdy i widziałam jak jedna z nich zgasła a po chwili usłyszałam jak ktoś głośno szlocha i wtedy zobaczyłam Ciebie. Ten odgłos wydawał mi się bardzo bliski, to tak jakbym słyszała dawną siebie. Też kiedyś zwątpiłam jak Ty ale to mi wcale nie pomogło. Więdłam z dnia na dzień i stawałam się zgorzkniała. Lecz kilka osób czuwało nade mną bym nie zgasła i to przywróciło mnie do życia i dało mi światło, które we mnie bledło jak teraz Twoje.
Teraz wiem że trzeba mieć cele, bo bez nich jest tak jak by się nie istniało. I nie ważne czy ten cel się osiągnie, ważna jest ta droga, która daje Ci radość w życiu i początek.
Wyciągnęła ku niemu dłoń i wciągnęła go do góry.
Nie opierał się, był jak pęknięty balon a ona posklejała go na nowo.