Wczoraj obyła się cotygodniowe spotkanie osób chcących zrobić coś dobrego. Food not Bombs to inicjatywa, która ma na celu rozdawanie ciepłych, wegańskich obiadów osobom biednym i bezdomnym.
Oczywiście jak to wygląda w pełni nie wiem, bo było za zimno, by rozdawać obiady, a nic ciepłego nie wziąłem. Za to pomogłem na ile mogłem z żywnością.
Straszny początek
Oczywiście przyszedłem na umówione miejsce - dzięki GPSowi i głośnym rozmowom udało mi się trafić do odpowiedniego pomieszczenia, gdzie były 3 osoby (razem ze mną 4). Troszkę się załamałem patrząc ile jedzenia jest do obrobienia.
Jako, że mam dwie lewe ręce zacząłem od ziemniaków, a dokładniej ziemniaczków, gdyż tak małych ziemniaków to ciężko spotkać - większość była wielkości winogrona XD
Na szczęście z czasem zaczęły dochodzić kolejne osoby. To co robiłem przez ten cały czas to obieranie ziemniaków - od początku do końca. Było ich od cholery, podejrzewam, że z 15kg. W 5 osób ostatecznie udało nam się to zrobić w 2h.
A co tam ciekawego było?
Ziemniaki trafiły do zupy razem z różnymi innymi warzywami.
Dodatkowo do wzięcia był chleb (chyba własnoręcznie wypiekane bochny, ale nie wiem), pasta do chleba, winogrona i gorąca herbata.
Gdybym lepiej przemyślał obiór to bym pewnie został do 16 (zaczynaliśmy od 10), jednak nie była to dobra pogoda, a ja się na lato ubrałem spodziewając się dobrej pogody ... no niestety :P