Tunezja 1 - 2 Anglia

in polish •  6 years ago 

Kto by pomyślał, że Anglicy będą rozpaczliwie bić głową w "tunezyjski mur" i wydrą rywalowi 3 pkt dopiero w doliczonym czasie gry...
Wróćmy jednak do początku spotkania i spodziewanej dominacji "Synów Albionu":

  • posiadanie piłki 60% do 40% dla AngliI

  • strzały celne 4 do 1 dla Anglii

  • wykreowane sytuacje 12 do 4 dla...Anglii.

    To statystyki I połowy spotkania. Jak to się więc stało, że wynik po pierwszej połowie brzmiał: 1-1? Bramka Anglików - Harry'ego Kane'a w 11. minucie - jak najbardziej "spodziewana" nie "otworzyła worka z bramkami" dla drużyny Southgate'a, bo albo marnowała ona 100% okazje (np Lingard z kilku metrów nie trafia w bramkę będąc niepilnowany...) albo Tunezyjczycy wybijają piłkę sprzed linii bramkowej. Afrykańska drużyna próbowała szybkich kontr, ale często brakowało precyzji w rozegraniu lub partnera w ataku, do którego można by zagrać kluczową piłkę i wykreować sytuację bramkową.
    Jednak w 35. minucie podopieczni trenera Maalou'a dopięli swego i wyrównali stan meczu! Walker zbyt twardo interweniował w swoim polu karnym i łokciem uderzył stojącego za nim Ben Youssef'a. Kolumbijczyk Roldan zinterpretował to zagranie jako faul i podyktował "jedenastkę". Tą na gola zamienił Sassi, posyłając precyzyjny strzał w lewy dolny róg bramki. Pickford wyczuł jego intencję, ale nie zdołał uchronić swojej ekipy od utraty bramki.
    Wydarzenia te ośmieliły na pozostały do końca pierwszej połowy czas "Orły Kartaginy", które nie murowały za wszelką cenę dostępu do bramki, ale próbowały także swoich sił pod bramką oponenta. Z kolei bramka wyrównująca widocznie zburzyła Kane'owi i "spółce" plan na mecz, bo ich ataki stały się schematyczne i czytelne dla obrońców z "Czarnego Lądu". Męczarnie te trwały i trwały w drugiej odsłonie spotkania, a czas działał na korzyść Tunezji. Przypominał się od razu mecz Argentyny z Islandią, gdzie zawodnicy z malutkiej wyspy na Atlantyku całkiem wybili z uderzenia faworyzowanych przeciwników i wywalczyli cenny remis.
    Od czego jednak Anglia ma Harry'ego Kane'a? Król strzelców BPL 16/17 w doliczonym czasie gry znalazł się zupełnie nie pilnowany kilka metrów przed bramką Hassen'a (tak jak przy pierwszej bramce - widać defensywa Tunezji nie umie/ nie lubi uczyć się na błędach) skierował piłkę głową do bramki, dając swojej drużynie cenne 3 pkt (cenne w walce o 1. miejsce w grupie, bowiem Belgia prezentowała się o wiele lepiej w meczu z Panamą i Tunezja też nie powinna jej sprawić kłopotów...jednak football to football :) ). Jak widać opaska kapitańska to dla napastnika Tottenhamu nie tylko kawałek materiału na ramieniu, ale także poczucie odpowiedzialności za wyniki drużyny, odpowiedzialności, z której dziś wywiązał się jeśli nie wzorowo, to bardzo dobrze.
    Co do Tunezji, to nie ma się czego wstydzić, bo dyscyplina w obronie była w stanie przez ponad 45 minut powstrzymywać ofensywnie usposobionego przeciwnika naszpikowanego gwiazdami piłkarskich boisk Europy. Belgię, a zwłaszcza Panamę czeka traz trudny test i bynajmniej nie mają co dopisywać trzech punktów do swojego konta przed ostatnim gwizdkiem...To czego zabrakło dzisiejszym przegranym, to oczywiście "siła ognia" jeden strzał celny, to za mało, by pokonać drużynę Anglii, tym bardziej z Harrym Kane'em w składzie. Dla tego ostatniego prawdziwy test przyjdzie w meczu z Belgami, bo tam spotka się z jeszcze twardszą i bardziej wymagającą defensywą. Jeśli i ją będzie w stanie przechytrzyć to razem z kolegami będzie mógł zacząć myśleć o czymś więcej, niż ćwierćfinał, którzy w "ojczyźnie football'u" określają go jako "plan minimum".
    tunang.png

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!