Z okazji dnia niepodległości transport publiczny w Rydze był dziś darmowy. Koło 13 pojechałem przepełnionym tramwajem do centrum. Na mieście tłumy. Wszyscy jakby zmierzali w jednym kierunku - nad brzeg Dźwiny, gdzie o 14 miała rozpocząć się defilada. Pogoda była dziwna. Raz słonecznie, po chwili chmury i deszcz. Gdy przechodziłem obok Pomnika Wolności akurat pojawiła się nad nim tęcza.
Nad Dźwiną byłem pół godziny przed defiladą. Wszystkie dobre miejsca były już zajęte. Przy drodze długi sznur ludzi. Na każdym możliwym murku ktoś już stał. Porobiłem trochę zdjęć i wróciłem się pod Pomnik Wolności, gdzie defiladę można było zobaczyć na telebimach.
A propos zdjęć. Pisałem kiedyś o Łotyszu, któremu zrobiłem zdjęcie podczas ŚDM i po powrocie do domu, dzięki Facebookowi, w trzy kwadranse wiedziałem jak się nazywa i gdzie jadł rano śniadanie. Dziś spotkałem go znowu...
Po defiladzie pojechałem tramwajem nr 11 na Miera iela, gdzie zrobiłem trochę zdjęć "zaoranego" przez sowietów cmentarza. Ponoć toczy się dyskusja, co z nim zrobić. Spoczywają bowiem na nim Ojcowie Łotwy - osoby, bez których 100 lat temu Łotwa nie ogłosiła by niepodległości.
Po obiedzie pojechaliśmy z @foggymeadow na marsz. Na miejscu byliśmy koło 16.30. Znów tłumy. Na scenie śpiewano akurat "Dzimta volodę" - jedną z moich ulubionych łotewskich piosenek. Marsz ruszył punktualnie, a chyba nawet przed czasem. W tym roku trasa była zmieniona. Przeszliśmy spod pomnika Ulmanisa w kierunku dworca, koło Opery zawróciliśmy, przy Placu Wolności weszliśmy głębiej w Vecrigę, doszliśmy do Ratusza potem krastmalem w kierunku zamku, Polską Alejką w kierunku Teatru Narodowego, by zakończyć marsz tam, gdzie się zaczął. Na trasie ustawione były głośniki, z których leciała muzyka.
Na marszu spotkaliśmy się z Inese, z którą przeszliśmy się po mieście. Rzeka ludzi. Wszędzie. Nie tylko w ścisłym centrum. Po 21 nad Dźwiną odbył się imponujący pokaz sztucznych ogni, ale to już obejrzeliśmy w mieszkaniu Inese...