Miałem plan czytać po rozdziale tygodniowo (tak, wiem, w poprzednim tekście napisałem "dziennie", pomyłka :P), ale zawsze coś mi wypadało i dopiero teraz znalazłem czas. Drugi rozdział czytało mi się już o wiele łatwiej i szybciej. Nie wiem, czy to wynikało z faktu, że było więcej wojskowego żargonu, który łatwiej mi ogarnąć ze względu na duże doświadczenie w RTS-ach i liźnięcie prawideł geopolityki, czy dobrej znajomości bitwy o układ Astarte (mam dobrą pamięć + zmagania o ten system planetarny to początek historii, więc trudno o nim zapomnieć). Co prawda LotGH to książka, a nie manga, ale działa tu podobna zasada, co przy każdej (wielu?) adaptacji komiksu na anime - szybciej czyta się pierwowzór niż ogląda serial. Nie ma dłużyzn, szybciej się czyta dialogi między postaciami, a dodatkowo nie ma tutaj dokładnych opisów statków, postaci i innych rzeczy. Nie wiem, czy traktować to jak wadę, czy zaletę, być może by mi to przeszkadzało, gdyby nie było anime i byłbym bardziej skazany na swoją wyobraźnię. Tak czy siak, łyknąłem całą bitwę w 50 minut niespecjalnie się śpiesząc. Gdybym nie robił zdjęć, krótkich przerw i odrobinę się pośpieszył, to wyrobiłbym się w 40.
Jak napisałem powyżej, niezbyt szczegółowe opisy dają duże pole do popisu dla naszego mózgu. Gdybym nie znał adaptacji, to zapewne wyobrażałbym sobie niektóre rzeczy nieco inaczej. Np. wygląd statków i to jak wyglądają na zewnątrz i wewnątrz, zwłaszcza w przypadku myśliwców, które zostały opisane wyjątkowo oszczędnie. W przypadku bohaterów raczej wszyscy zostali bezbłędnie przeniesieni do wersji animowanej. Piszę "raczej", bo nie porównywałem każdej persony do opisu Yoshiki Tanaka, ale nawet jeśli występują pewne odstępstwa, to nie powinny być one zbyt duże. Piszę tak, bo "Die Neue These" bardzo wiernie oddaje książkowy pierwowzór. Generalnie mamy dokładnie te same dialogi, a do niemal każdego fragmentu mogę bez problemu dopasować screenshota z anime. Niemal, bo są minimalne odstępstwa, jak np. wspominanie o cyborgach, roboty, specyficznych łóżkach, które służą do regeneracji (godzinny, czy tam 30 minutowy pobyt w jednym, daje podobny efekt do 8-godzinnego snu), czy ładowaniu w żołnierzy stymulantów w formie narkotyków. Dragi są stosowane jako zamiennik do owych komór regeneracyjnych, głównie w przypadku mniejszych jednostek, w których nie ma na nie miejsca. No i jedno się nie zmieniło, niezależnie czasów, są one stosowane niechętnie, małych dawkach i w ściśle określonych warunkach, bo obniżają wartość bojową żołnierzy i ich morale. To są jednak detale, które w zasadzie nie mają zbyt dużego znaczenia dla historii jako takiej. Pełnią jedynie rolę uzupełniającą. Poprawka, w starej wersji anime było jednak o łóżkach, zupełnie o tym zapomniałem. Z tego, co się dowiedziałem, to jednak powiedziano o tym na innym etapie historii (opowiadał o tym Julian, sierota przygarnięta przez Yanga). Może to moja wina, a może autor książek lepiej to przedstawił, tak że utkwiło mi w pamięci. Wiem, jestem na świeżo po książkach, ale... Powiem tzw. "kontrowersyjną opinię" - stare anime IMO gorzej adaptuje książkę. Jest nudniejsze i ma wolniejsze tempo od książek i DNT.
Jeszcze jedno, dawno temu nie zgodziłem się z kolegą Miłoszem co do podobieństw między Reinhardem, a Yangiem. Wynikało to jednak z tego, że wtedy widziałem LotGH-a tylko raz + byłem parę lat po seansie, więc większość niuansów uleciało mi z pamięci. Po obejrzeniu "Die Neue These", a zwłaszcza przeczytaniu obu rozdziałów książki, muszę mu jednak przyznać rację. Yang i Reinhard niespecjalnie się od siebie różnią. Obaj są metodyczni, podchodzą konsekwentnie do swojej roboty. Nieco różnią się ich charaktery - Reinhard jest bardziej wybuchowy i porywczy, zaś Yang jest zdecydowanie mniej emocjonalny. Zachowuje się często tak, jakby co rano palił dobrego blanta, słuchając przy tym relaksującej muzyki. Kiedy jednak trzeba, to potrafi postawić na swoim i zawsze mówi szczerze, nie dbając o opinię przełożonych. Zapytany mówi jak jest, nie oceniając, nie krytykując, nie chwaląc, jedynie opisuje sytuację, jak prawdziwy ekspert w danym temacie, gdy zada mu się pytanie i liczy na ekspertyzę. Wracając na chwilę do wątku drobnych różnic między książką, a anime - wydaje mi się, że Yang w anime nie wygląda jak "mamisynek" (w poprzednim rozdziale określono jego aparycję, czy tam twarz, słowem "sissy"). Tak jak Kircheis w 1 serii IMO wygląda jak taki zniewieściały, stereotypowy gej, tak Yanga opisałbym jako młodo wyglądający mężczyzna. Mimo swojej pacyfistycznej, odrobinę uległej postawie (w przypadku spraw, które nie są wg niego ważne), to przejawia męskie cechy i nie daje sobą pomiatać, jak facet, którego można opisać słowem "sissy". No ale to już moje czepianie się o detale.
I w tym momencie skończę, bo dalsze pisanie nie ma sensu i jedynie niepotrzebnie rozciągnąłbym tekst. Za tydzień postaram się napisać relację z 3 rozdziału.
Dziękuję za pomoc Karolowi w kwestiach językowych oraz Miłoszowi i Joannie za sprostowanie w jednej sprawie.