Mój pierwszy tekst, który umieściłem na swoim blogu, można powiedzieć że to od niego się zaczęło. Temat ciężki, więc powstrzymuję się przed pisaniem o innych rzeczach, bo jeszcze niechcący palnę coś niestosownego, co mi się często zdarza.
"Wołyń"to prawdopodobnie najbardziej oczekiwany przeze mnie film ubiegłego roku. Z kilku powodów, przede wszystkim dlatego, że po prostu nie godzi się, by KAŻDY (tak, aktualny nie jest w tej sprawie wyjątkiem) rząd teoretycznie niepodległej Polski wyciszał ten temat. Czynią to z różnych przyczyn, głównie po to, by "nie psuć relacji polsko-ukraińskich". To co prawda materiał na osobną dyskusję, ale przykład rzezi Wołyńskiej bardzo dobrze pokazuje, że nie jesteśmy w pełni suwerennym krajem. Jeśli chodzi o osobiste powody, to gdyby moja Babcia nie została wywieziona w odpowiednim czasie z tych ziem, to dziś mogłoby mnie tu nie być. Nie godzi się również, by zapomnieć o takim wydarzeniu. Nie zrozumcie mnie źle, nie mówię, by ciągle o tym myśleć, żyć przeszłością, czy coś w tym stylu. Warto jednak mieć z tyłu głowy takie "światełko", które przypominałoby, że takie wydarzenia faktycznie miały miejsce. Ba! Pomimo, teoretycznie, większego "ucywilizowania się", to takie rzeczy nadal mają miejsce w np. Afryce (np. wycinanie łechtaczek, warg sromowych za pomocą tępych narzędzi, bo kobiety nie mogą odczuwać przyjemności seksualnej) albo w Azji, gdzie tamtejsze ustroje komunistyczne, które wyewoluowały w brutalniejszy sposób niż te z Europy.
Wojciech Smarzowski znany jest z filmów, takich jak: "Dom Zły", “Drogówka" lub "Róża". Wyszczególniają je alkohol, który leje się w dużej ilości i mroczny, ciężki klimat. Trudno więc o bardziej odpowiednią osobę na stanowisko reżysera filmu opowiadającym o Zbrodni Wołyńskiej. Ludobójstwa, które odcisnęło straszne piętno na naszym narodzie. Jeden z wielu ciosów, który miał ostatecznie złamać naszego “ducha walki" i wybić obywateli naszego kraju. Nie chcę tu opowiadać historii "Rzezi Wołyńskiej". Raz, że mam zbyt małą wiedzę historyczną, by to zrobić, dwa, ten jeden link "powie więcej niż tysiąc słów" -> http://wmeritum.pl/362-sposoby-upa-mordowanie-polakow/33331 Powiem tak... Uważam, że mam dość bogatą wyobraźnię, ale te sposoby mordowania polaków są tak bestialskie, że zwyczajnie mnie przerastają.
Lubię styl, jakim operuje Smarzowski. Szybkie cięcia, nadawanie większej dynamiki poszczególnym scenom, zmiany kadrów, przedstawianie bohaterów w ciężkich warunkach. Robi to naprawdę dobrze, bez cięć przy scenach zbrodni (z pewnymi wyjątkami) i pokazuje wiele rzeczy bardzo dosłownie. Brakuje tu wielu sposobów na zabijanie Polaków, ale te które zobaczyliśmy były, jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, "satysfakcjonujące". Nie była to udawana brutalność, aktorzy świetnie oddali przeraźliwy strach i przeszywający ból, które czuły ofiary. Czas trwania poszczególnych sekwencji śmiertelnych tortur, jest również czasem aż zbyt długi. Wszystko to wynagradza znakomity klimat grozy, który po mistrzowsku zbudował Wojciech Smarzowski. Zaszczucie, pogarda, źle rozumiany nacjonalizm, urzędnicza uznaniowość, wzajemne prowokacje i "podszczypywania" przerodziły się w sceny pełne autentycznej grozy.
Jeśli chodzi o aktorów, to w zasadzie powinno się powiedzieć przede wszystkim o niemalże wszystkich postaciach, nawet tych z 2-go, czy nawet 3-ciego planu. Nie widziałem aktorów, ci ludzie naprawdę (w większości) świetnie wczuli się w odgrywane przez siebie role. Nie wspominając o świetnie ukazanym lokalnym folklorze, tradycjach i codziennym życiu na kresach, które świetnie uzupełniały umiejętności aktorów. Scena wesela również jest bardzo dobrze nakręcona.
Michalina Łabacz naprawdę postarała się przedstawiając kolejne etapy w życiu młodej Zosi. Od szczęśliwych momentów, coraz to krótszych, poprzez smutne, z każdą kolejną coraz gorsze i dłuższe chwile, dni, tygodnie... Akcję w filmie "Wołyń" śledzimy głównie z jej perspektywy. Początkowo byłem temu niechętny, aczkolwiek w filmie wyszło to naprawdę dobrze. Widzimy jak przyjmuje kolejne ciosy od losu, a każdy następny jest coraz to boleśniejszy.
Arkadiusz Jakubik zagrał naprawdę wyjątkowo dobrze i jest to w moim mniemaniu, jedna z lepszych ról w jego portfolio. Bardzo dobrze operował głosem. Szczególnie podobały mi się epizody, gdy piastował stanowisko Sołtysa i wracał do domu po przegranej wojnie. W pierwszym przypadku czuć było pewny siebie, tubalny głos, zaś w drugim świetnie odgrywał rolę wojskowego dezertera i zwykłego, nierzucającego się w oczy człowieka.
Podobała mi się również epizodyczna rola jednego z moich ulubionych polskich aktorów, Janusza Chabiora ("Służby Specjalne" "Pakt"). Dobrze wcielił się w rolę lokalnego pastora. Wojciech Zieliński, znany w "Wołyniu" jako Kapitan Janusz Cerat był moim zdaniem najsłabszym ogniwem. Zasadniczo była to jedyna rola, która naprawdę mi się rzuciła w oczy, poza nim jest dobrze.
Jeśli chodzi o scenę z zemstą polaków, to odniosłem wrażenie, że była trochę dziwna. Taka jakby... "wymuszona"? Nie wiem jak to określić, wydawała mi się taka wciśnięta na siłę. No i z tego co czytałem (ale może nie doczytałem, więc jak się mylę to proszę o poprawkę), to nie było odwetu w takiej formie od polskiej ludności cywilnej. Co innego niektórzy "Żołnierze Wyklęci", którzy okazali się być podobnymi bestiami, co zagorzali zwolennicy przeklętego Stepana Bandery. Oczywiście w większości "Niezłomni" byli bohaterami, którzy często byli poddawani okrutnym torturom (np. jedna z ulubionych Sowieckich tortur- nabijanie 4 Polaków na taboret... albo zawieszanie akumulatora <nie, nie takie "leciutkie", jakie mamy obecnie, to “mały Miki” w porównaniu do tego, co wieszali na ich gonadach> na wiadomo czym), ale warto też pamiętać, że historia nie jest czarno-biała. Szczególnie nasza jest mocno "popieprzona”. Nie jeden patriota ma w swojej rodzinie “Czerwonego” i nie jeden “Człowiek Systemu” ma u siebie “przebrzydłego narodowca i faszystę”. Bardzo dobrze wyszło to Smarzowskiemu, ukazanie tej szarości z różnymi odcieniami czerni i bieli.
Moim zdaniem, to mógł być lepszy film, ale nie czuję się kompletnie zawiedziony. Stanie on wśród moich ulubionych rodzimych produkcji. Smarzowski znowu pokazał klasę i wstrząsnął widzem do krwi. Cieszę się, że dzięki temu filmowi więcej mówi się o "Zbrodni Wołyńskiej". Ta historia była zbyt długo tuszowana. Jestem wdzięczny reżyserowi, że ukończył ten projekt wbrew trudnościom i brakowi wsparcia, podczas gdy niekiedy nawet największa filmowa kloaka otrzymywała zastrzyk gotówki od państwa. Na całe szczęście, kompletnie tego nie widać. Mam nadzieję, że szlag jasny trafi Banderowców, którzy nadal żyją, a kilku się podobno ostało.
Wyciszanie sprawy rzezi wołyńskiej, żeby nie psuć stosunków polsko-ukraińskich to absurdalne zachowanie. Najpierw należałoby się bliżej przyjrzeć ukraińskiej scenie politycznej z okresu drugiej wojny światowej, żeby, gorzej lub lepiej, zrozumieć tło banderyzmu. Na moim profilu steemowym umieściłem krótką recenzję książki "Zapomniany ataman...." autorstwa Edwarda Prusa. Jest to biografia Maksyma Tarasa Borowcia, dowódcy Siczy Poleskiej, która działała w okresie drugiej wojny światowej. Dopóki szersza polska opinia publiczna nie pozna takich postaci, jak Maksym Taras Boroweć, czy Iwan Mitrynga, rozpracowywanie tamtych spraw będzie, według mnie, dosyć kulawe.
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit