X lat temu, jeszcze na poziomie gimnazjum była zorganizowana w naszej szkole pielgrzymka do miejsca Y. Trasa była rozłożona na 2 dni. Tamte czasy miały to do siebie, że wszystko co wiązało się ze szkolnym wyjazdem i z noclegiem w jakimkolwiek innym miejscu niż własny dom osiągało z automatu pierwsze miejsce na liście "The Must-Do".
O religii rozprawiać nie będę, więc do rzeczy.
Trasa była męcząca. Na zmianę jakieś pola, lasy, chodniki, miasta, miasteczka, wsie... dla niewprawionego pielgrzyma wyprawa raczej 3 na 5. No ale nocleg...
Gdy zaczęło się ściemniać dotarliśmy do punktu Z, by tam zakotwiczyć na noc. Wszyscy uczestnicy zostali zaproszeni do sali sportowej w tamtejszej szkole. Razem ze swoją paczką znaleźliśmy odpowiednie dla nas miejsce, by móc w spokoju rozprawiać o wszystkim dookoła.
W końcu szkołę nawiedziły jakieś przyjazne naszej wyprawie duszyczki, które zaproponowały nocleg w ich domach, żeby odciążyć trochę opiekunów i zapewne zaliczyć dobry uczynek. Nie wiele myśląc wraz z ekipą [ było nas 5-6 osób] zgłosiliśmy się na ochotników. Szczęście chciało, że wszyscy trafiliśmy do jednej rodziny. Uradowani faktem, że będziemy spać w normalnych łóżkach a nie na ziemi oraz czekający gorący prysznic a nie umywalki w szkole, mimo wycięczenia prędko pomaszerowaliśmy do "naszej oazy".
Podczas zgiełku, który nastąpił już w przydzielonym nam pokojach, ja szybko udałem się do łazienki pod prysznic. Dłuuuuugi, gorący, relaksujący. Było tak cudownie, że nie zważałem na dobijających się do drzwi współtowarzyszy. W końcu opuściłem łazienkę, a kolejna osoba automatycznie ją zajęła.
Po chwili z łazienki słychać krzyki i jęki... Nieświadomie zużyłem całą ciepłą wodę, ponieważ okazało się, że gospodarze mają tylko niewielki bojler.
No cóż.
Congratulations @krajes1993! You received a personal award!
Click here to view your Board of Honor
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit