Życie jest za krótkie na tanie wina

in polish •  7 years ago 

Ominął mnie okres, gdy młodzież w nieodpowiednim wieku raczy się jabolami, czy innymi siarczanami. Ja przez wiele lat byłam harcerką i po prostu alkoholu nie tykałam. Gdy skończyłam 18 lat stwierdziłam, że alkohol w odpowiednich ilościach to nic złego i nie grzech. Przez lata próbowałam znaleźć mój smak, czy to w drinkach czy czystych alkoholach. Wpierw pijałam wino... no bo to wino. Ba! Kiedyś nawet udało nam się w domu zrobić wino wytrawne!

Jak odkryłam... moją winiarnie

Zamieszkałam z przyszłym mężem w Warszawie (ojej, mieszkanie przed ślubem to grzech... ale wyspowiadałam się, a mieszkanie z przyszłym mężem i teściową przed ślubem to pokuta sama w sobie). Szukałam czegoś smacznego do kolacji i... natrafiłam na skromną winiarnię. Weszłam bo przecież w sklepie z winami coś mi doradzą. Piekłam wtedy szarlotkę więc pan zaproponował mi zielone wino musujące. Było... (w tym momencie przewróciłam oczyma i pokręciła głową nie znajdując słów by opisać) na tyle dobre by niedługo później pobiec do tego sklepu w deszczu po dwie butelki na zbliżającą się rocznicę ślubu moich dziadków. Nikt z mojej rodziny nie lubi szampana a takie musujące wino to przecież jak szampan... tyle, że zielony! Co z tego, że wpadłam tam w deszczu? A to, że pan powiedział "Taka zła pogoda. Niech pani spróbuje. Właśnie do nas przyszła dostawa Porto" Zdziwił mnie, ale... sięgnęłam po niewielki kieliszeczek i... rozpłynęłam się. Aksamitny smak rozlał się po podniebieniu i spłynął przełykiem błogo rozgrzewając.

Kupili mnie!

Gdy zbliżał się mój ślub poszliśmy do winiarni i zamówiliśmy karton białego (akurat nie mieli zielonego) winka i karton czerwonego. Nie znaliśmy go więc pan otworzył butelkę i dał spróbować, czy będzie smakowało. Pierwszy raz ktoś dla nas otwierał butelkę za jakieś 30, czy 30-parę złotych tylko po to by rozlać nam po kieliszku dla spróbowania.

A potem się skończyło...

Mieliśmy gorsze lata. Kupowanie mieszkania, dziecko... jak się zdarzyło to jakąś marną podróbę kupowaliśmy... No! Nie podróbę, ale jeśli jakieś porto ma etykietkę Biedronki to zbyt wiele się po nim nie spodziewaliśmy. Jakoś bardzo podłe nie było, ale...

Za to raczyłam się ochoczo naleweczkami. Słodziutkie i mocne - Mniam! Rzecz jasna, pijałam dla smaku i gdy była jakaś ochota lub okazja... i gdy mogłam. No cóż, dieta, ciąża i czas karmienia odpadał i już.

Ha! Rozsmakowałam się w piwach ciemnych i craftowych, ale to dobre na trudny wieczór.

Później byłam na szkoleniu w Sopocie. Francuska firma to dawali francuskie wina. Hm... mnie one totalnie nie przypasowały, a więc spróbowałam jeden kieliszek białego, jeden czerwonego... i z braku niczego innego jeszcze raz białego. No i mimo okazji i darmowych trunków pozostałam delikatnie zmiękczona, ale o jakimś wielkim rauszu mowy nie było. To nie to!

Co się stało dziś?

Między innymi dzięki Steemit dzieje się nam nieco lepiej w portfelu. Mąż dostał w wakacje podwyżkę i takie tam. Ale dziś stwierdziłam, że od jakiegoś czasu miewam ochotę na winko i zaglądając do barku widzę podłe porto, które mąż dostał na urodziny, jakieś paskudne rumy, czy wódkę... i chyba jakąś orzechówkę... ale żadnego wina. Gdy idę do sklepu nie chce mi się wina więc nie kupuję.

Tym razem uznałam, że mam ochotę. Nie wiem skąd przyszła mi taka myśl, że chcę się napić winka. Napisałam o tym mężowi i... "to ja dziś będę później! Jadę do winiarni!"

Zdziwił mnie. Wieki tam nie byliśmy i już nieco zgnuśnieliśmy, ale smaki zostają w pamięci. Kupił porto i jakieś czerwone winko za poradą sprzedawcy. Powiedział mi ile wydał. Zbladłam. Liczyłam odrobinkę mniej, ale to i tak dużo kasy jak na dwie butelki. 

Ale jak tak spojrzę z drugiej strony to przecież nie pijemy wina za 80 czy 110zł codziennie czy co tydzień. I jaki w ogóle jest sens picia tanich alkoholi? By się po prostu urżnąć? Jasne, można to zrobić i winkiem za 8zł a i doskonałe trunki można kupić za 16zł. Ja chyba jednak cenię sobie też radę ekspertów i... kto wie? Może na rocznicę ślubu strzelę sobie taką lekcję degustacji win? Hm... To jest nawet fajna idea!

A Wy? Wolicie drogie czy tańsze trunki? Naleweczki, wódeczki czy jakieś paskudne whisky?

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Oj pamiętam te lata młodości jak się bombke albo jabola piło, takie były czasy :) teraz preferuje piwko a jak już wino to tylko samoróbki.

Dobrze prawisz

Ja kilka razy wybrałem się do lokalu podającego wina. Do tego wizyty we Włoszech i Portugalii i całkowicie zmieniłem swoją opinię na temat wina, które kojarzyłem do tej pory raczej z Fresco czy Carlo Rossi. Dziś potrafię sobie mniej więcej po szczepie czy regionie wybrać wino, które będzie mi smakowało i w większości przypadków trafiam dobrze, nawet poniżej 20zł.

Jak potrafisz to dobrze. Wiesz, czasem dobra Kadarka nie jest zła. Tanie wino to dla mnie bardziej synonim... Leśnego Dzbanu.

Pytanie czy upvotować bo dobry post, czy flagować, bo wspieramy alkoholizm :P

To już Twoja wola :P
Ja wspomniałam w poście, że powyżej 18. roku życia i z umiarem. Nikt nie mówi, że codziennie do kolacji czy obiadu trzeba obalić butelkę bo inaczej się nie da.

  ·  7 years ago (edited)

Ja uważam, że wydawanie 100zł na wino, którego nie jest się fanem, tylko sprzedawca polecił to trochę głupota. Bo czym się będzie rózniło od dobrego za "3 ojro"? Niczym, nawet "znawcy" się nie znają.
Wydaję od czasu do czasu więcej pieniędzy na wino, ale głównie dlatego, że próbuję naszych polskich, a one z wielu względów, do tanich nie należą.

Prawda! Polskie wina są przecudne! Kiedys piłam bardzo dobre śliwkowe, ale takie śliwkowe typu mirabelki, czy inne jasne śliwki i... to była poezja.

Ja powiem tak - wino lubię, inne alkohole - wcale (wyjątek zrobię dla cydru i dobrej nalewki, sporadycznie może jakiegoś drinku). Miałem okazję pić i bardzo budżetowe wina z Biedronki, i bardziej ekskluzywne, na przykład lodowe, również. I nie ma reguły. Znajdą się bardzo przyjemne wina za kwotę do 30 zł, znajdą się mierne za kilkukrotność tej sumy. Jak i denne za 30 zł i znakomite za 300. O znakomitych domowych za grosze lub za darmo już nie wspomnę. W dodatku, moim zdaniem, nie ma jakiegoś jednego wyznacznika jakości. To, co jedna osoba uzna za przepyszne, druga skrytykuje, a trzecia powie, że niby nie jest złe, ale...
Jeśli miałbym być szczery, wśród moich ulubionych znajdzie się i różowy JackRabbit Zinfandel (do kupienia w Żabce za 15 zł), i ciut droższe białe Rkaciteli, i lodowy macedoński Traminec (ten chyba za ok. 70 zł za półlitrową butelkę), czy domowe wino kupione od stareńkiej babci na gruzińskiej wsi w cenie, na nasze, kilka złotych za litr.
Dlatego uważam, że nie ma co patrzeć na ceny, a po prostu sprawdzać różne produkty, by trafić na swoje ulubione ;)

Lodowe jest przepyszne chociaż ja akurat kosztowałam chyba słoweńskiego.
Zgadzam się! Hm... Może za mało to zaznaczyłam w poście, ale chodziło mi o to, że nie ma sensu tracić czas na wina, które są mierne lub o wątpliwych walorach jakichkolwiek prócz procentowych. Uważam, że jeśli już korzystać z tych dobrodziejstw to wybierać coś dobrego i smacznego do... bardziej posmakowania, a nie koniecznie do urżnięcia się. Wydaje mi się, że chyba za mało nakreśliłam tej opinii w moim poście niesiona radością z (chwilowego) posiadania dobrych trunków w barku.

Słoweńskie też są znakomite, choć akurat lodowych tam nie próbowałem ;) Zgadzam się, że nie chodzi o to, żeby się urżnąć w trupa, że tak brzydko powiem - choć tu ciężko określić, jaka porcja jest potrzebna, czasami po jednej butelce na głowę ma się tylko wesoły nastrój, czasami po 1/3 butelki już się mocno odpada... Natomiast trudno się dowiedzieć, które wina są mierne, dopóki się samemu nie spróbuje, bo to bardzo indywidualna kwestia. Dlatego podoba mi się kupowanie domowego wina w Gruzji - zanim kupisz taką buteleczkę (oczywiście, plastikową, po mineralnej najczęściej), sprzedawca odleje Ci łyczka-dwa na dno kubeczka, żebyś się mogła przekonać, czy Ci odpowiada, czy nie. Inna rzecz, że jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby nie odpowiadało ;) A u nas w sklepach, niestety, trzeba bardziej zaufać butelce, etykietce, opisowi - czasem się człowiek rozczaruje, czasami będzie bardzo zadowolony ;)

Jako niezbyt bogaty student kupuję co jakiś czas gruzińskie wina, najczęściej szczepu saperavi. 18-30 zł, jeszcze żadne mnie nie zawiodło :)
Jabola nigdy nie lubiłem - zbyt słodki.

Gruzińskie są zacne! Oj tak :) Popieram ten wybór, ale sam widzisz 30zł to dla sporej ilości społeczeństwa już nieco grosza jak na wino. Moje zielone kosztuje 24zł i jest idealne na wiosnę i lato!

To prawda, dlatego piję wino raz na miesiąc :) Gdybym pił częściej, to w przedziale 10-15 złotych jest sporo przyzwoitych win.

Ja nawet nie pamiętam kiedy ostatnio piłam wino (prócz tych dwóch smacznych kieliszków wczoraj)