Moja przygoda ze sportem - Od zera do runnera

in polish •  7 years ago 

Biegałem niemal zawsze, już w szkole podstawowej pomimo nadwagi zakwalifikowałem się do reprezentacji szkolnej w biegach przełajowych, jak dobrze pamiętam raz nawet biegłem na zawodach miejskich, ale bez większych sukcesów. Później różnie bywało, ale od czasu do czasu zakładałem buty do biegania i wychodziłem potruchtać. Ponad bieganie wolałem jednak rower. Ale to zmieniło się w pewnym momencie.


30826_122095661140327_8250390_n.jpg
Zdjęcie z 1 maja 2010 roku.

Pomimo w moim przekonaniu aktywnego trybu życia przybierałem coraz więcej wagi, aż w lipcu 2010 roku osiągnąłem 125 kg, stwierdziłem, że to jest ostatni dzwonek, żeby coś zrobić miałem 36 lat i blisko 50 kg nadwagi. Szansą na zmianę w moim przypadku była zmiana stanowiska pracy, a przez to i środowiska. W nowym miejscu pracy koledzy byli dość aktywni fizycznie, w ramach przerwy na lunch zamiast objadać się, wychodzili poćwiczyć na siłowni, pobiegać, generalnie aktywnie spędzali tą godzinę. Pomyślałem dlaczego nie spróbować i pierwszy raz wyszedłem potruchtać w czasie lunchu 3 sierpnia 2010 roku, efekty tego przedstawia poniższa grafika.


03.08.2010.JPG

Cudem było, że przebiegłem te 6 kilometrów, parę razy po drodze miałem już chęć odpuścić, ale dzięki temu, że biegłem z kolegą, to nawzajem się motywowaliśmy, bardzie na zasadzie, żeby nie być tym słabszym co wymięknie. Po dwóch dniach powtórka, już tempo dużo lepsze (6:50 min/km), w kolejnych tygodniach powtórki we wtorek i w czwartek, dodatkowo w weekend jazda na rowerze. Na początku września na tej samej trasie już miałem tempo 6:36 min/km, biegło mi się coraz lepiej, czułem się pewniej. Dodatkowo od początku sierpnia zmieniłem nawyki żywieniowe, co łącznie z treningami skutkowało spadkiem wagi na początku września do 115,9 kg.

Wrzesień upłynął na dalszych regularnych treningach w ciągu tygodnia, wraz ze wzrostem wytrzymałości zwiększałem również dystans, pod koniec września byłem już w stanie przebiec 8 km w tempie 6:04 min/km, waga nadal spadała. Nie przerywałem treningowej rutyny nawet gdy wyjeżdżałem służbowo, pobyt we Włoszech zacząłem od obiegnięcia jeziora Albano nieopodal Castel Gandolfo.


02.10.2010.JPG


DSC_0516.JPG
Widok na jezioro Albano z Castel Gandolfo - letniej rezydencji papieskiej.

Od tego wyjazdu weszło mi w nawyk, że na każdy wyjazd służbowy lub prywatny zabierałem ze sobą buty i strój do biegania, za wysoka lub za niska temperatura nie miały dla mnie znaczenia. Gdy byłem na wakacjach w Hiszpanii latem to wstawałem wcześnie rano, żeby jeszcze przed śniadaniem zrobić swój trening, podobnie było przy -15oC zimą w Oslo, gdzie wieczorem wychodziłem pobiegać wzdłuż fiordu. Samo tempo nie było ważne chodziło głównie o wybieganie tej godziny z kawałkiem.

Gdy zacząłem regularnie biegać ponad 10 km dystanse, zrodziło się w mojej głowie marzenie o przebiegnięciu półmaratonu. Jednakże oprócz samego przebiegnięcia, chciałem to zrobić w czasie poniżej 2 godzin. Na swój debiut w półmaratonie wybrałem Paryż, w listopadzie się zarejestrowałem na bieg, który miał się odbyć 6-tego marca 2011 roku. Miałem w związku z tym cztery miesiące, żeby się przygotować. W okresie przygotowawczym tygodniowo przebiegałem średnio 50 km w 4-5 treningach, dodatkowo 2-3 treningi na siłowni.

Miesiąc przed zaplanowanym półmaratonem zdecydowałem się na udział w swoich pierwszych zawodach, na debiut wybrałem 10 milowy bieg przełajowy w Beaufays (Belgia), nie do końca byłem świadomy ukształtowania terenu na trasie, więc najcięższy podbieg przeszedłem, ale suma summarum byłem zadowolony z występu.


06.02.2011.JPG


1914193_199532473396645_946290_n.jpg
Organizatorzy poprowadzili trasę biegu między innymi przez oborę z krowami.

Tak opisałem to doświadczenie w swoim dzienniku biegowym:

Zawody na 10 mil w Beaufeys, piękna okolica, bardzo wymagająca pierwsza połowa, niemal bez przerwy pod górę. Później już bardziej płasko. Na szczęście odcinki po leśnych ścieżkach były tylko lekko zawilgotniałe, ale i tak trudno było utrzymać równowagę na glinianych ścieżkach. Ogólnie impreza bardzo fajna, miejsca, które zająłem jeszcze nie znam, ale nie liczyłbym na podium :).

Teraz wiedziałem, że jestem gotowy na Paryż. Dwa tygodnie po moim debiucie w zawodach sportowych wraz z kolegą wybraliśmy się na kolejne zawody w okolice Liege, znowu pobiegaliśmy po pagórkach, nadal czułem, że dam radę przebiec półmaraton w Paryżu poniżej 2 godzin. W między czasie ponieważ kolega z którym biegałem spóźnił się z rejestracją na ten bieg, a również chciał ukończyć półmaraton to zapisaliśmy się na inny półmaraton w Hadze, który miał się odbyć tydzień po tym w Paryżu.

Do Paryża pojechałem dzień wcześniej odebrać pakiet startowy i zapoznać się z umiejscowieniem startu i mety, resztę dnia spędziliśmy z kolegą szwendając się po głównych atrakcjach turystycznych Paryża.

W niedzielę 6 marca 2011 roku na starcie zobaczyłem tłumy ludzi, trudno było ogarnąć wszystkich wzrokiem, według organizatorów wystartowało 23984 biegaczy i wśród nich ja. Pomimo zająców, którzy biegli z balonikami tempem na 2 godziny zdecydowałem się na własne tempo, nieco szybsze. Przez ponad połowę dystansu biegło mi się doskonale, dopiero około 15-tego kilometra dopadł mnie kryzys, znacznie zwolniłem, ale nadal biegłem. Około 19-tego kilometra zauważyłem, że mija mnie grupa z zającem na 2 godziny, czyli mój plan zaczynał się sypać. Nie wiem jak wykrzesałem jeszcze siły, żeby przyśpieszyć, ale się udało, przebiegłem półmaraton w czasie 1:59:31.


06.03.2011.JPG


06.03.2011-2.JPG
Oficjalny dyplom ukończenia 19-tego półmaratonu w Paryżu


189147_206508442699048_8139012_n.jpg
Dumnie po biegu z pamiątkowym medalem. Niestety chwilę później wiatr porwał mi numer startowy.

W ten sposób zostałem pół-maratończykiem, żeby było ciekawiej tydzień później w Hadze pobiegłem ten sam dystans o 8 minut szybciej. Późnej jeszcze kilka razy przebiegłem półmaraton życiówkę osiągnąłem 11 października 2011 na półmaratonie w Mons - 1:45:42

Ponadto później dwukrotnie "ukończyłem" pełen maraton, z racji, że nie osiągnąłem zakładanego minimum poniżej 4 godzin (pierwszy raz zabrakło mi 20 minut, za drugim już tylko 11 minut), to twierdzę, że "ukończyłem", a nie przebiegłem. Ale o wrażeniach z maratonu może innym razem.

Powyższy tekst zgłaszam do konkursu zorganizowanego przez @beleg "Moja przygoda ze sportem".

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Tekst motywacyjny! Chcieć to móc! Moje gratulacje.

Gratuluję. Bardzo fajnie, w życiu nie wolno się poddawać i trzeba walczyć do końca, choć znam ludzi dla których sport jest bee , a ważą teraz od 100-150 kg, zaprosiłem ich na Badmintona, który jest świetną ogólnorozwojową dyscypliną i po 5 minutach się poddali. Miłego dnia :)

Gratuluję! Jesteś żywym dobrym przykładem. Przykładem, że można :)

Tutaj widać bardzo dobrze progres w wyglądzie i wynikach. Mi sie podoba pozytywne nastawienie ludzi, to motywuje samego siebie i przy okazji innych. Podiąłeś walkę w której każdy trening jest zwyciestwem. Gratulacje

Tak myślałem, że się tu pojawisz. Cały czas aktywny sport dla relaksu i lepszego zdrowia. Pozdrawiam.

Nie mogłem sobie odpuścić :D