Dawno mnie tu nie było. Obiecałam sobie, że dopóki nie wykonam listy obowiązków to nie usiąde do pisania. Po odhaczeniu wszystkich zadań z listy, zasiadłam przed ekran i w związku z tym możecie przeczytać kolejnego posta. Aktualnie, bedąc w rodzinnym domu na wakacjach, mam chwilę, żeby zasiąść i nadrobić swoje zaległości. Odpowiadając na apel @katayah napiszę kilka słów na temat mojego życia w USA (zapraszam do przeczytania jej fantastycznej wypowiedzi). Nie bede się przesadnie rozpisywać. Nasz background różni się odrobinę, więc moje odczucia wydają się być nieco inne.
Pierwszą rzeczą, która mnie uderzyła po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych to różnice w myśleniu i w zachowaniach ludzkich. Zupełnie inne podejście do pracy, do rodziny, do funkcjonowania w społeczeństwie. Nie myślałam, że Amerykanie tak bardzo różnią się od Europejczyków, ale o tym kiedy indziej.
Wiadomo, że do nowego życia trzeba przywyknąć i chyba już powoli mi się udaje, ale homesicking jest jednym z gorszych uczuć jakie miałam okazje doświadczyć. Nigdy nie czułam takiej tęsknoty, może nie tylko do rodziny, do przyjaciół ale także do stylu bycia, który zmieniłam całkowicie. Nadal czuje, że będąc w Stanach omija mnie prawdziwe życie, jakbym była na długich wakacjach. Pierwsze dwa miesiące były straszne, do tego jeszcze jetlag i ciągłe zmęczenie.
Nie jestem (wciąż) biegła z języka angielskiego, wyjazd ma mi pomóc przełamać się i zacząć wreszcie prawidłowo mówić. Ostatnią większą styczność z obcym językiem miałam 10 lat temu i z wyjątkiem urlopów bądź chit-chatów z obcojęzycznymi znajomymi nie używałam angielskiego. W związku z tym muszę być cały czas skupiona: w pracy (to oczywiste, bo chcę jak najlepiej wywiązywać się ze swoich obowiązków), na spotkaniu z przyjaciółmi, w sklepie przy kupnie bułek czy przy napisaniu głupiego maila. Czasem po prostu mam ochotę nie myśleć, po prostu patrzeć się przed siebie, odrzucić wszystko, gdyż mój mózg zaczyna płąnąć. Bardzo chciałabym być chociaż trochę sobą w obcym języku, bo póki co jestem tym co umiem wyrazić słowami.
Nowy Jork, to miasto z architekturą marzeń, ale nawet dla zwierzęcia miejskiego może być przytłaczające. Ilość ludzi, która nas tam otacza sprawia, że musimy walczyć nawet o miejsce na chodniku w drodze do pracy. Już chyba wiem skąd się wzięło określenie miasta dżungli.
Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Na pewno nie żałuję wyjazdu, to wspaniała przygoda. Praca mi się podoba, coraz bardziej się wdrążam i zyskuje wiedzę, której potrzebuje. Od jakiegoś czasu starałam się ukształtować swoją karierę zawodową w kierunku modernizacji i konserwacji obiektów historycznych. Tutaj mogę dotknąć trochę prawdziwego mięsa. Jest to też świetne przygotowanie do przyszłego doktoratu.
Poza tym miałam szczęście spotkać tutaj innych fantastycznych ludzi i nawet jadąc na urlop do Polski ciężko mi było się z nimi rozstać. A! Jeszcze jedną wspaniałą rzeczą, którą mogę doświadczyć żyjąc w Nowym Jorku to jedzenie. Można tu skosztować wielu wspaniałości z każdego zakątka świata bez większego wysiłku. I just love food!
Z tego miejsca pozdrawiam wszystkich przejedzonych świątecznymi przysmakami (nawet nie wiecie jak tęskniłam za prawdziwym chlebem).
Ciekawa jestem jakie Wy macie doświadczenia w związku z wyprowadzką do innego środowiska. Czego jeszcze chcielibyście się dowiedzieć na temat USA?
Byłem dwa razy w USA. Zazdraszam piękny kraj, piękni ludzi.
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit
I just read this via google translate. And wow. I'd love to be able to have read this in Polish. It was a great read - despite the fact that Google seemed to translate what you wrote rather terribly.
The following excerpt was the only one which Google translated in a way that I can't seem to make sense out of it:
Google says:
"From this place, I greet everyone who is full of Christmas delicacies (you do not even know how I missed the real bread)."
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit