Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 13: Wyjście Smoka. Część 4.

in polish •  7 years ago  (edited)

Mój powrót do Bangkoku po pierwszej udanej ekspedycji z klientami postanowiliśmy uczcić w skybarze na szczycie hotelu Lebua at State Tower — tego samego, w którym rozpocząłem swoją przygodę w Bangkoku.

Link do poprzedniego wpisu: Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 13: Wyjście Smoka. Część 3.

Piam wystrojona w krótką, srebrną sukienkę i wysokie szpilki zwraca uwagę farangów pijących przy okrągłym, podświetlonym barze na świeżym powietrzu. Zamawiamy Bangkok sling i w milczeniu podziwiamy nocną panoramę tajskiej stolicy. Gdzieś tam w dole 15 milionów ludzi oddaje się codziennej prozie życia. Jedni stoją w nigdy niekończących się korkach w swoich nowiutkich, klimatyzowanych samochodach, inni kładą się na ulicy, by przetrwać kolejny dzień w roli bezdomnego. Farangowie siedzą w drogich restauracjach dla obcokrajowców, a Tajowie stoją w kolejkach do ulicznych garkuchni po porcję tom yuma w plastikowej torebce. Tysiące dziewczyn w setkach klubów, barów i salonów masażu doprowadzą dziś tysiące obcokrajowców do ekstazy, zyskując sute napiwki. Kraj kontrastów i moralności niemożliwej do pojęcia przez przybysza z Zachodu.
655923b05b587b69e2310942fdb2fea7.jpg

Z rozmyślań wyrywa mnie dźwięk esemesa. Macam się po kieszeniach, by uświadomić sobie, że mój telefon jest w torebce Piam. Ta patrzy na mnie wymownie i powoli wyciąga telefon z torebki. Zgodnie z przewidywaniami odczytuje esemesa. Wyraz jej twarzy zmienia się z nieokreślonego na wkurwiony. Piam wali z całej siły telefonem w bar. — Skurwiel! — krzyczy i wychodzi. Rozmowy milkną. Wszyscy patrzą na mnie przez kilka sekund, gdy zerkam na ekran telefonu. — Dlaczego mi nie odpisujesz? Zapomniałeś już mnie? — wiadomość z nieznanego numeru. Tego samego, co ostatnio, a więc należącego do dziewczyny z Krabi.
— Idź za nią... — podpowiada szeptem starsza Francuzka stojąca obok mnie. Barman uśmiecha się szeroko, delikatnie kręci głową i wręcza mi kolejnego drinka.

Próbuję się upić, rozmyślając nad sensem tego wszystkiego. Mam mętlik w głowie. Kiedyś była wielka miłość wystawiana na ciągłe próby. Od Apple, która zwykle jest nie do zniesienia, po humory Piam. Ciągłe oskarżanie mnie o zdrady, których nie było, sprawiło, że w końcu zdradziłem. Raz, drugi, trzeci. Nadal ją kochałem, ale nie wytrzymałem presji. A może po prostu szukam wymówek? Może po prostu jestem skurwielem?

Wracam do domu niczym pies z podkulonym ogonem. Jestem gotowy zaakceptować wszystko, co się wydarzy. Jeśli to koniec naszego związku, to niech tak będzie. W pełni na to zasłużyłem. Pogodzę się z tym i zacznę wszystko od nowa. Każdy koniec to przecież nowy początek.

— Co słychać? — pyta Piotr na czacie.
— Jak zwykle, dramat w życiu rodzinnym.
— Jezu, co znowu?
— Nic, dowiedziała się o moich wybrykach w Krabi.
— Myślałem, że wiedziała już wcześniej.
— No niby tak, ale nie miała dowodu. Teraz chyba się nie wymigam.
— I co będzie?
— Nie wiem, zobaczymy. Co u ciebie?
— Wróciłem właśnie do Warszawy i powiem ci szczerze, że mam dosyć.
— Czego? Podróżowania?
— Nie.... Tajów!
— Co się stało?
— Wspominam całą wyprawę. Birma i Kambodża to niby totalne zadupie, jeśli chodzi o rozwój cywilizacyjny, a zobacz, jak nas pięknie obsłużyli. W Tajlandii ciągle coś nie tak. Przewodnik, który nie wie, jakiej wielkości jest grupa i że Tajlandia ma premiera. Autobus, który nie ma lodówki na wodę, za którą przecież zapłaciliśmy, i jeszcze to ich podejście.
— Co masz dokładnie na myśli?
— Słuchaj, jeśli płacę, to wymagam. Skoro nie robią tak, jak się umówiliśmy, to zwracam im na to uwagę. A oni się obrażają!
— Taka kultura...
— Stary, ci ludzie są pierdolnięci! Jak cię Piam kopnie w tyłek, to zwijaj się stamtąd.
— A wiesz, że już o tym myślałem? Nie mam tylko pomysłu gdzie. Do Europy przecież nie wrócę.
— Byłeś w Ameryce Południowej?
— Nie, jakoś nigdy nie kręcił mnie ten kierunek.
— Stary, to inny świat. Ich kultura ma więcej wspólnego z naszą i wszyscy mówią w języku, którego możesz się szybko nauczyć.
— Nie kuś, bo znasz mnie. Nie potrzeba mi wiele do podjęcia szybkiej decyzji.
— Na to właśnie liczę, he, he.
— Pomyślę, zobaczę. Jaki kraj?
— Argentyna?
— Za zimno i zbyt europejsko jak dla mnie.
— Brazylia?
— Brzmi lepiej. Pomyślimy... Na razie idę spać.
— Spoko, trzymaj się.

Zamykam klapę laptopa i idę w kierunku lodówki, żeby zrobić sobie drinka. Łup! — coś wali w drzwi w pokoju Apple, która akurat jest u dziadków. To pewnie Piam próbuje zwrócić na siebie uwagę. Ignoruję ją i zalewam wódkę coca-colą. Bum! Łup! Bum! Brzdęk! — dobiega z pokoju. Otwieram drzwi. Piam siedzi zaryczana na łóżku. Patrzy na mnie złowrogim spojrzeniem i głośno sapie. Na podłodze leży przewrócona szafa z ubraniami Apple i stłuczone lustro.

— Co ty wyprawiasz?!? — krzyczę na nią.
— Nienawidzę cię, ty skurwysynu! — wrzeszczy Piam i rzuca czymś w okno. Szyba rozsypuje się w drobny mak, a Piam rzuca się na mnie z pięściami. Przyjmuję kilka silnych ciosów na klatkę i łapię ją za obie ręce, gdy trafia mnie w twarz, rozcinając mi wargę pierścionkiem, który kiedyś jej podarowałem. Nigdy nie podejrzewałem jej o to, że może mieć aż tyle siły.
— Jak mogłeś ty gnoju?!? — drze się, cały czas na mnie szarżując. Nie mogąc dosięgnąć mnie rękoma, próbuje mnie podciąć. Odpycham ją energicznie, a ta przewraca się na podłogę. Podnosi się, łapie mojego drinka ze stołu i rzuca nim we mnie. Uchylam się w ostatniej chwili. Szklanka rozbija kolejne okno.
— Uspokój się, do cholery! — krzyczę, łapiąc ją w pół. Dziewczyna wierzga jak opętana, cały czas wymachując pięściami i kopiąc nogami. Rzucam ją na kanapę, idę do naszego pokoju i zamykam drzwi od wewnątrz. Hałas z salonu jednoznacznie wskazuje, że właśnie przewróciła się lodówka i szafka z telewizorem. O ściany rozbijają się kolejne szklanki. W końcu Piam rzuca się na drzwi i wali w nie z całych sił.
— Otwórz, otwórz! Otwórz, proszę! Błagam!!!
— Jak się uspokoisz, to otworzę!
— Już jestem spokojna, otwórz, proszę... otwórz — słyszę, że dziewczyna
osuwa się na kolana i cicho kwili. Otwieram powoli drzwi. Piam podnosi się powoli, cicho pochlipując. Wolnym krokiem zmierza w moim kierunku. W jej ręku zauważam duży kuchenny nóż.
— Zabij mnie! Zabij mnie! — wrzeszczy, machając nożem. Wykręcam jej rękę tak, że nóż ląduje na ziemi, i obejmuję ją mocno.
— Ciii... ciii... cii... już dobrze, spokojnie... — staram się zmienić strategię. Dziewczyna przestaje się trząść. Kładę ją na łóżku, przytulam, uspokajam, całuję... Kochamy się jak szaleni i nieludzko zmęczeni zasypiamy.

Piam budzi się przed świtem i znów zaczyna trząść się i płakać. Powtarzam zabieg, który zadziałał kilka godzin temu — przytulanie, całowanie, seks. Budzę się kilka godzin później z potwornym bólem głowy. Zwlekam się z łóżka i maszeruję do skąpanego w słońcu salonu. Pół mieszkania przypomina scenę bitwy. Na podłodze leży szkło z okna i stłuczony kineskop telewizora. Z przewróconej i odłączonej lodówki wylewa się woda. Do rozsypanego cukru przywędrowała kolonia mrówek. Nie mam siły myśleć, od czego zacząć sobotnie porządki. Siadam przy komputerze i odpowiadam na maile. Z sypialni znów dobiega głośny huk. Kurwa, tylko nie to! Piam znów się trzęsie i płacze.
— Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego?!? Wiem, że rozmawiasz z tą dziwką! — krzyczy.
— Uspokój się kochanie. Z nikim nie rozmawiam. Odpowiadam na służbowe maile.
— Nie wierzę ci! Nie wierzę ci jak psu! — Uspokój się, proszę...
— Nie odzywaj się do mnie! — Piam wypycha mnie z sypialni, zamyka drzwi na klucz, rzuca się na łóżko i płacze.

Nie wiem, co robić. Jestem kompletnie zdezorientowany. Dzwonię do jej matki, która akurat jest w Bangkoku. Mieszaniną tajskiego i angielskiego tłumaczę jej, że musi przyjechać, bo z Piam jest źle. Ta pojawia się kilkanaście minut później.

— Zadzwoniłeś po moją matkę? — krzyczy z niedowierzaniem Piam.
— Nie pozostawiłaś mi wyboru...
— Nienawidzę cię!
— Zostaw nas same — prosi matka Piam.

Wychodzę na klatkę schodową i kompletnie się rozklejam. Po moich policzkach płyną łzy bezsilności. Pierwsze od wielu lat. Po kilkunastu minutach matka Piam wychodzi i tłumaczy mi, częściowo po tajsku, częściowo na migi, że wszystko będzie dobrze. Pokazuje mi, że zrobiła jej zastrzyk i że teraz Piam będzie spać, a potem będzie już spokojna. Dziękuję jej za pomoc i wracam do mieszkania. Piam śpi jak dziecko, zgodnie z zapowiedzią. Przytulam się do niej i również próbuję zasnąć. Rozmyślam o całej sytuacji i o zastrzyku. Skąd matka Piam miała akurat pod ręką zastrzyki uspokajające, z którymi była w stanie przyjechać w mniej niż pół godziny? Czy jest coś, czego nie wiem o mojej dziewczynie? Nie mogąc zasnąć, o całej sytuacji opowiadam Piotrowi, który ma tylko jedną radę: Spieprzaj stamtąd jak najszybciej!

CIĄG DALSZY NASTĄPI

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Hej! Otrzymałeś losowo głos za swój post! Jeżeli chcesz uczestniczyć w projekcie związanym ze wspieraniem polskiej społeczności, to dodaj głos na ten komentarz :)
Jeżeli jesteś autorem postu i nie chcesz być losowany w przyszłości, to odpowiedz na ten komentarz "STOP", a zostaniesz dodany do listy "wyjątków".

Świetne!

Robi się coraz ciekawiej :D

Za chwilę "Grande Finale"! Nie przegap! ;-)