Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 6: Miłość po tajsku. Część 4.

in polish •  7 years ago 

Upragniony telefon dzwoni w środę.

Link do poprzedniej historii: Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 6: Miłość po tajsku. Część 3.

— Pan Marek? — mówi głos w słuchawce.
— Tak, kto mówi?
— Supachai z działu kadr w Dusit Thani College.
— Tak?
— Chciałem pana poinformować, że zarząd Dusit Thani College jednogłośnie przegłosował pana kandydaturę i chcieliśmy zaoferować panu pracę.
— Świetnie, bardzo się cieszę...
— Jest tylko jeden problem.
— Jaki?
— W aplikacji podał pan, że chciałby pan zarabiać między 50 a 60 tysięcy bahtów. Nasz poprzedni pracownik otrzymywał 45 tysięcy miesięcznie, i to tylko dlatego, że miał tytuł doktora i pięć lat doświadczenia w nauczaniu. Pan nie ma podobnych osiągnięć...
— Słucham dalej...
— ...dlatego możemy panu zaoferować 32 000 bahtów plus liczne premie, bonusy.
— Rozumiem.
— Jeśli akceptuje pan naszą propozycję, to zapraszam w piątek na podpisanie umowy.
— Może w takim razie pójdźmy na kompromis. 40 000 bahtów?
— 32 000 z dodatkami to nasza ostateczna oferta. Co pan na to?
— W porządku. O której mam przyjechać na podpisanie umowy?
— O 15.00. Jest jeszcze jedna sprawa.
— Tak?
— Musi pan jak najszybciej załatwić wizę biznesową.
— Nie ma problemu. Gdzie mogę wyrobić wizę?
— W najbliższej ambasadzie Tajlandii. To jest w Wientianie, stolicy Laosu.
— Wow! Ile mam czasu?
— Dokumenty będą gotowe na poniedziałek. Najlepiej gdyby pan pojechał już w poniedziałek. Pracę zacznie pan w przyszły piątek.
— Jasne, nie ma problemu.
— Super, do zobaczenia w piątek.
— Do zobaczenia.

Głośno przełykam ślinę. Podpisanie umowy w piątek. 9 dni do rozpoczęcia pracy. W tym czasie powinienem obrócić do Laosu i z powrotem, a tak- że zmienić mieszkanie. Umowa na wynajem obecnego mieszkania kończy się w przyszłym tygodniu. To idealny moment na zmianę lokum. Stąd dojeżdżałbym do nowej pracy w jakieś dwie godziny w jedną stronę. Nie mówiąc już o tym, że kombinacja metra, skytrainu i taksówki wykończyłaby mnie finansowo. Autobusy nie wchodzą w grę. Do college’u dotarłbym, ociekając potem. Dzwonię z dobrymi newsami do Piam. Umawiamy się, że pomoże mi w znalezieniu mieszkania po podpisaniu umowy.

Piątkowy poranek spędzam, biegając bez celu po mieszkaniu niczym roztańczona nastolatka. Stan konta jest coraz bardziej żenujący, więc pracę znalazłem w samą porę. Mimo iż zarobki są mniejsze, niż oczekiwałem, nie mogę wybrzydzać. Wystrojony w jeden z dwóch zestawów wyjściowych, jakie mam, pędzę do Dusit Thani College, gdzie podpisuję umowę i stos innych papierów. Zgadzam się między innymi na przeprowadzenie serii badań na własny koszt.

College chce między innymi wiedzieć, czy nie mam syfilisu albo HIV. Wsiadam w taksówkę i jadę do Central City Bangna, gdzie spotykam się z Piam. Wystrojona w śliczną sukienkę, krząta się między klientami swojej kawiarenki internetowej. Jej mama obsługuje sklep z butami, który okazuje się być małą, drewnianą stojako-budką na korytarzu. Jej tata pilnuje Apple, która biega radośnie po całym centrum handlowym. Piam dostaje pozwolenie na poszukiwanie wraz ze mną mieszkania. Na moje nieszczęście Nat także dostaje pozwolenie na wcześniejsze zakończenie pracy i zamierza nam dziś towarzyszyć.

Albo to tylko moje wrażenie, albo atmosfera między mną a Piam gęstnieje z każdym spotkaniem. Cholera, podoba mi się ta dziewczyna! Nat nerwowo zerkająca raz na nią, raz na mnie plus dziki płacz Apple, która właśnie zaliczyła glebę, skutecznie sprowadzają mnie na ziemię. — Ogarnij się chłopaku! Ona jest mężatką, i do tego ma dziecko. Ty nie lubisz dzieci — powtarzam sobie w myślach...

Photo: https://www.keyvisathailand.com

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

No no, Piam Ci nieźle zawróciła w głowie :D

Faceci dzielą się na głupich i głupszych. Ci drudzy nigdy nie uczą się na błędach przeszłości.

I pewnie nadal dlatego tu jestem. ;-)