Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 6: Miłość po tajsku. Część 6.

in polish •  7 years ago 

Idę do Seacon Square. Umówiłem się z Nat pod KFC w tym jednym z najdłuższych centrów handlowych na świecie. Lawiruję między budynkami w palącym słońcu, starając się jak najszybciej pokonać dzielący mnie dystans. Jak zwykle jestem za wcześnie. Czekam około kwadransa, gdy dzwoni Nat.

Link do poprzedniej części: Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 6: Miłość po tajsku. Część 5.

Nie możemy się dogadać. Nie wiem, o co chodzi. Ciągle nawija do mnie po tajsku, oczekując, że jak powtórzy coś wolniej, głośniej i wyraźniej, to nagle doznam olśnienia i zrozumiem jej dziwny język. Rozłączam się. Po chwili dzwoni Piam. Okazuje się, że Nat jest pod KFC, choć jej nie widzę. Zgaduję, że w centrum handlowym wielkości statku kosmicznego ze „Star Treka” może być więcej niż jedna smażalnia kurczaków z Kentucky. Ruszam na poszukiwanie tej drugiej, by po chwili natknąć się na Nat, która z widocznym zdenerwowaniem przechadza się pod knajpą. Wymieniamy grzeczności i idziemy na milczący lunch w Sizzlersie, znanym mi z pierwszej tajskiej randki w Phukecie. Nat próbuje do mnie mówić. W odpowiedzi uśmiecham się i przytakuję.

Po lunchu proponuję kino — uniwersalny sposób na milczącą randkę. Nat wybiera jakąś tajską komedię romantyczno-melodramatyczną. Objuczeni popcornem i coca-colą w megarozmiarze wchodzimy na salę. Gdzieś między reklamami a właściwym filmem nagle całe kino staje na baczność. Staję i ja, by z należytą powagą wysłuchać hymnu Tajlandii okraszonego filmem propagandowym pokazującym zasługi króla Ramy IX dla kraju. Równo z ostatnimi dźwiękami hymnu ponownie zajmujemy miejsca siedzące i oglądamy film, cały czas trzymając się za ręce.

Wow, jest postęp. Ciekawe do czego jeszcze przekonała ją Piam? Film jest właściwie o niczym. Kino ryczy ze śmiechu w momentach, w których ja nie widzę nic śmiesznego mimo anglojęzycznych napisów. Nie ma to jak spróbować zrozumieć żarty tej jakże odmiennej kultury. Myślę jednak nad wątkiem przewodnim. Ładna laska pomaga przystojnemu kolesiowi w rozpoczęciu związku z dziewczyną, która twierdzi, że on jej się podoba. Wszelkie starania zdają się na nic, a główni bohaterowie niespodziewanie odkrywają, że tak naprawdę są w sobie zakochani i nie mogą bez siebie żyć. Czuję, że jestem w podobnym trójkącie. Piam na siłę chce mnie wyswatać z Nat. Nat niby by chciała, choć zachowuje się, jakby się czegoś bała. Gdy jesteśmy we trójkę, sytuacja jest niezręczna. Gdy jestem sam na sam z Piam, robi się gorąco i w powietrzu wyczuwalne jest duże napięcie. Czyżbym — podobnie jak bohater filmu — inwestował w niewłaściwą kobietę?

Po filmie jedziemy do mnie. Choć centrum handlowe znajduje się 15 minut marszu od mojego domu, łapiemy taksówkę, która, grzęznąc w korkach, jedzie drugie tyle. Tak jest jednak lepiej. 15-minutowy dystans jest nie do pokonania przez Tajów pieszo. Jest za gorąco. Nie lubią chodzić. Są na to zbyt leniwi.

Nadal nie mogąc dogadać się z Nat, odpalam laptopa i zapuszczam jakieś muzyczne wideoklipy z YouTube. Oglądamy może z pięć, po czym Nat łapie mnie za rękę, wstaje z krzesła i prowadzi mnie do sypialni. Zaczynamy się kochać. Kilkanaście minut później wchodzę w nią, choć nie mogę się skupić. Nie mogę pojąć, jak i dlaczego przeszliśmy z fazy bezdotykowej do seksu. Ach, no tak. Piam miała z nią porozmawiać!

Tak, Piam... Myślę o niej nawet wtedy, gdy pieprzę się z inną. Pięknie. — Opanuj się, chłopaku. Ona ma dziecko i męża. Nawet jeśli ją zostawił, to nadal formalnie są cholernym małżeństwem! — myślę. Czasem wydaje mi się, że kobiety potrafią czytać w myślach. Nat niespodziewanie przerywa zabawę i wyskakuje z łóżka jak oparzona, skarżąc się na ból głowy. Trochę późno jak na wyrzuty sumienia. A może to nie głowa ją boli od europejskiego rozmiaru? Proponuję tabletki, ale odmawia.

Chce jechać do domu. Bez słowa zamawiam jej taksówkę i wsadzam w nią, żegnając się raczej chłodno. Nie chcę i nie muszę się z nią więcej widzieć. Zrobiłem, co obiecałem Piam. Dałem jej jeszcze jedną szansę. Nic z tego wszystkiego nie rozumiem. Szkoda mi na to czasu i energii. Idę do okolicznego 7/11 i kupuję kilka changów.

Wydaje mi się, że totalne złojenie się tą wersją złocistego napoju jest dokładnie tym, czego dzisiaj potrzebuję. W drodze powrotnej orientuję się, że chyba zgubiłem gdzieś telefon. Dokładne oględziny mojego małego mieszkania wskazują na to, że niestety mam rację. Pewnie wysunął mi się z kieszeni w taksówce. Nie pierwszy raz zresztą. Otwieram butelkę za butelką i w pewnym momencie loguję się na czacie. Piam, jak zwykle, już tam jest...

Ciąg Dalszy Nastąpi...

fot.

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!