Podstawą filmowej opowieści którą snuje Jan P. Matuszyński jest historia rodziny Beksińskich. Kluczowe są tutaj dwa słowa: Beksińscy oraz rodzina. Z jednej strony mamy do czynienia z portretem ludzi niezwykłych. Zdzisława Beksińskiego, jednego z najważniejszych polskich malarzy XX wieku, oraz Tomasza Beksińskiego, jednej z najbardziej barwnych postaci polskiego życia kulturalnego lat 80-tych i 90-tych. Z drugiej strony choć film wiernie przedstawia kolejne segmenty z życia Beksińskich, nie jest on tyle biografią co dramatem opowiadającym o dynamice tej specyficznej rodziny. Ojciec ekscentryk, nie stabilny emocjonalnie syn i wrażliwa, wyrozumiała matka. Reżyser pokazuje ich ze wszystkimi problemami zanurzonymi w codzienności ale unika przy tym natrętnego wartościowania.
Na uwagę zasługuje niesamowita precyzja przedstawiania świata. Wydawać by się mogło że prezentacja PRL-owskich bloków nie jest aż tak istotna. Nic bardziej mylnego. Szczegółowość z jaką został odtworzony świat Beksińskich sprawia iż wydaje się bardzo realny a jego obserwacja to prawdziwa podróż w czasie. Scenografia i kostiumu zostały tu dopracowane w każdym szczególe. Co ciekawe wiele z ujęć zrealizowano przy pomocy efektów specjalnych i green screena pokazując że zdobycze współczesnej techniki nie muszą służyć tylko w filmach komiksowych ale mogą nadać życie filmowemu dramatowi. Zdjęcia są niby proste a jednak wielokrotnie zachwycające umiejętnym rozplanowaniem kadrów i korzystaniem z długich ujęć. Tu na szczególną uwagę zasługuje mistrzowska scena katastrofy samolotu.
W filmie opartym na tak charakterystycznych postaciach i tak najważniejsza jest jednak praca aktorów, a ta wygląda wręcz wirtuozersko. Zewsząd słychać co prawda głosy że Dawid Ogrodnik w roli Tomasza jest nader ekspresyjny i eksponuje jedynie ciemną stronę osobowości bohatera. Jednak to raczej dyskusja nad sensownością aktorskiego wyboru dokonanego przez Ogrodnika. Samo ukazanie na ekranie postaci znerwicowanej i wewnętrznie skomplikowanej wychodzi mu bardzo dobrze.
Największe brawa jednak należą się Andrzejowi Sewerynowi który na ekranie kompletnie nie przypomina samego siebie. Oddał wszystkie niuanse, gestykulacje i głos Zdzisława tak doskonale że nie raz można odnieść wrażenie że nie obserwujemy aktora lecz malarza we własnej osobie.
Ostatnia rodzina to film o nieuchronnym rozpadzie i przemijaniu. Kto zna historie tej rodziny to wie że była naznaczona śmiercią, czy to wynikającej z choroby, zbrodni czy samobójczą. Korowód śmierci jaki dotyka bohaterów jest nieunikniony i nie stanowi żadnego zaskoczenia. Jednak naturalistyczna z ducha prezentacja tego tematu daje do myślenia. Kolejne kadry tego prostego z pozoru dramatu każą nam pochylić się nad naszą egzystencją.
Moim skromnym zdaniem - film jest genialny. Mimo tego, że przed seansem o Beksińskich nie wiedziałem w zasadzie nic, to historia rodziny mnie wręcz powaliła, a końcówka pozostawiła opad szczęki...
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit