Dwóch policjantów.

in polish •  7 years ago 

Jakiś czas temu napisałem posta w którym opowiadałem o młodzieńczych latach i o klubie jaki miałem z kumplami w piwnicy.
Napisałem w nim, że przez klub przewinęło się ponad 1000 osób ( poważnie) i 2 policjantów.

Oto historia jak się tam znaleźli.

To było jakoś na przełomie sierpnia i września roku 2000.
Dawno to było więc wybaczcie że nie wszystko pamiętam dokładnie.
Ale pamiętam że było jeszcze w miarę ciepło.

Siedziałem z kumplem w naszym bunkrze we 2, był weekend godzina jakoś po 17.
On majstrował coś przy sprzęcie. Głośniki, wzmacniacz, gramofon itp.
Ja robiłem przemeblowanie by zmieściło się jak najwięcej tego sprzętu i żeby było jeszcze gdzie posadzić dupę.
Znaczy na to miejsce było bo były 2 kanapy, ale chciałem zrobić coś by wizualnie wydawało się że mamy sporo luzu.
Tak naprawdę mieliśmy 9 metrów kwadratowych, ale raz zrobiliśmy imprezę gdzie chwilami było około 30 osób.
Nastolatkom nie wiele trzeba ;)
Wieczorem miało wpaść jeszcze paru kumpli z komputerem.

Plan był prosty:
Połączyć ten sprzęt do kupy, tak by dało się grać na gramofonach i jednocześnie na programie komputerowym który imitował gramofony (VTT) i jednocześnie nagrywać to co kumple z tego ulepią na dysk twardy.
Potem udało się to wiele razy, ale nie tego dnia.

W pewnej chwili przyszła dziewczyna tego mojego kolegi i mówi do niego, że na "Pinokiu" czeka na niego jeden gość i chce pogadać.
( Pinokio - studencki klub otoczony akademikami, rzut beretem od mojego Bunkra)
Myślę se "ki chuj wodę mąci?" i pytam kolegi czy iść z nim.
W tamtym okresie mało czego się bałem, tym bardziej iż byłem na tyle nieodpowiedzialny by chodzić po mieście z nielegalną bronią.

( Teraz kiedy to piszę, to się zastanawiam skąd we mnie było tyle głupoty? Kto w tamtych czasach był na tyle głupi by nosić szerokie spodnie, bluzę z kapturem i pistolet? W tamtych czasach kiedy policja wręcz polowała na takich jak ja, bo ci zazwyczaj mieli jakieś związki z marihuaną. Za złapanie takiego było dla policjanta co najmniej 200 PLN premii. A dla ofiary często 3 lata odsiadki....
No jak kto był na tyle głupi? Oczywiście że JA! )

Kolega odparł, że jak coś to szybko tu przybiegnie. Poszli oboje.
10 minut, 15...
Czas mija a ja po 20 minutach zacząłem się zbierać by jednak tam pójść.
Wtem pukanie do drzwi.
Przyszedł kolega, ale inny...
Za nim drugi.
Wreszcie przyszedł ten którego oczekiwałem, wchodzi i mówi.

  • Jest sprawa, jest też kasa do zrobienia, ale będzie to też tajemnica. I będzie trzeba zamknąć Bunkier na jakiś czas.
    Wy już tu jesteście więc tajemnica obowiązuje was tak samo. Pod warunkiem że wchodzimy w to w ciemno, jak nie to pójdę i typowi przekażę "czarną polewkę".

Jak myślicie jaka była moja decyzja?
Zapytałem tylko tych 2 kumpli czy zostają czy wychodzą. Zostają.
Dobra dawaj tu tego typa i niech nawinie co tam ma.

Za 5 minut wraca z tym gościem.
Wchodzi, podaje mi rękę i mówi :

  • Nie będę owijał w bawełnę. Potrzebuje kryjówki na 3 dni. Zapłacę.
  • Zgoda, siadaj, chcesz piwo ?
  • W moje sytuacji wolał byś być trzeźwy....

W porządku myślę sobie, robi się ciekawie.
Gość był na oko 10 lat starszy od nas. Czyli miał jakieś 27-29 lat.
3 dniowy zarost czarne sztruksowe spodnie, skórzana brązowa kurtka.
A pod kurtką ( bo tę zdjął zaraz po moim zaproszeniu by usiadł) szelki...
Ale nie takie do spodni. Szelki do broni....
Pod jego lewą pachą miał wielki chromowany rewolwer...

Mimo tego iż siedziałem z piwkiem i atmosfera była luźna bo jeden kumpel już kręcił jointa - ugięły mi się nogi ...
Szybkie dwie myśli zagościły w mojej głowie :

  1. tajniak - mamy przejebane...
  2. psychol chce nas zabić, a ja pistolet mam w szufladzie biurka do którego mam aż 2 metry.

Rzuciłem szybkie spojrzenie do kumpla który go przyprowadził.
Ten skinął mi głową jakoby na znak "bez obaw wszystko jest git"

Pytam więc naszego gościa:

  • Colt Python ?

  • Wprawne oko ....
    python.jpg

  • Broń to moja pasja ( nie kłamałem) ja mam tu P-64

  • Pistoletami pobawimy się później.
    p-64.jpg

Zapytałem więc co go sprowadza. Co zmusza go do ukrywania się ?
Zaczął opowiadać o tym, że jest z jakiegoś układu z Krakowa. A pod Szczecinem ma 3 Mercedesy Transit pełne procesorów i tym podobnego sprzętu.
Potrzebuje 3 kierowców którzy zabiorą je do Krakowa. Każdemu płaci 1000 PLN i kupuje bilet powrotny.
Musi zrobić to jak najszybciej bo Szczeciniaki na niego polują.
I tu zaczyna się nasza rola. On wychodzić nie może. My musimy znaleźć kierowców ( żaden z nas nie miał prawa jazdy) ale zanim to zrobimy musimy sprzedać laptopa.
Z pieniędzy za laptopa będą opłaceni kierowcy, czyli musi pójść za minimum 3000 PLN.
Umowa jest prosta. Nie obchodzi go za ile sprzedamy laptopa, on chce 3000 PLN a reszta nasza.

To był rok 2000 laptopy były drogie, a nam przydała by się kasa na lepsze gramofony i jakąś marihuanę.
Zadzwoniłem do kumpli którzy mieli przyjść i odwołałem imprezę, dając jednocześnie cynk że jest laptop do sprzedania.

Mocno skrócę tą opowieść bo Krakowiak ( tak na niego mówiliśmy bo był z Krakowa, jednak po wszystkim mówiliśmy Adolf bo gość miał wytatuowaną swastykę ....) gościł u nas nie 3 a 9 dni ....

Czaicie ? 9 Dni w piwnicy. Bez wychodzenia. Bez prysznica. Z ograniczoną możliwością sanitarną.
Jedzenie przywoziła mu jego dziewczyna. No i czasem my przynosiliśmy.
Siedzieliśmy tam z nim całe dnie. Opowiadał o odsiadce w więzieniu. Nauczył nas nieźle grać w karty. I robić klej z mydła i pasty do zębów.

Nawet się polubiliśmy. Jednak pistoletu pokazać nie chciał upierając się, że my ciągle jesteśmy najebani albo zjarani a najczęściej i jedno i drugie...
Mimo iż był zaskoczony, że trafił do dzieciaków a tu nie brakuje ciekawych tematów do rozmów.
( interesowało nas wszystko, narkotyki, obce cywilizacje, muzyka, gangsterka - wachlarz był szeroki)
Sprawa zaczęła się komplikować wszak my już po 24h mieliśmy kupca na laptopa, ale Krakowiak ciągle się wykręcał że ma złe przeczucie itp.

Po 9 dniach szliśmy z chłopakami na imprezę do akademika i wtem dzwoni do mnie telefon, jakiś nieznany numer.

  • Cześć...
  • No siema....
  • Jestem dziewczyną Krakowiaka.
  • Ooo siema, co tam ? ( znałem ją, przecież tam przychodziła ale i tak bylem zaskoczony)
  • Pewnie masz go już dosyć co ?
  • No... Odrobinę, ale ...
  • Jutro przyjdzie po niego policja...
  • Co kurwa ?! Nie może ! Zwariowałaś ?
  • Pani prokurator mówi że jak chcesz to go sobie tam trzymaj całe życie!
  • Ehhh ja pierdole, jak sąsiedzi zobaczą że wpada mi do Bunkra policja to mi ten klub zamkną...
  • Ty się o nic nie martw, chyba że mu o tym powiesz to masz przejebane ....

Rozłączyła się ....
Całą imprezę biłem się z myślami. Kalkulowałem. Chciałem go ostrzec. Potem ściemnić że coś wyczuł i sam uciekł.
Impreza się skończyła. Ale nie bitwa z myślami.
Całą noc nie spałem, odliczałem czas.
6 rano, matka zbiera się do pracy. Oby się minęła z policją.

  • Wychodzę! Na razie !
    W tym samym momencie rozlega się dzwonek do drzwi....
    Otwiera.
  • Dzień doby, komenda Pogodno, czy zastaliśmy syna ???
  • O boże co się stało !!! ( zaznaczam że jestem jedynakiem, matki jedynaków zawsze przesadzają ;) )

Kurwa mać. Przyszli by minutę później i by się nawet nie dowiedziała, teraz to na bank zabierze mi klucze i trza będzie jarać po bramach.
Uspokoiłem matkę i wyjaśniłem jej o co chodzi jednocześnie opowiadając policjantom całą historię.
Zeszli po niego....
Minuta, dwie ....
Czas mija a ja nie wiem co się dzieje.
Wrócił jeden z policjantów i mówi, że nikt nie otwiera i pyta czy go ostrzegłem.

Ahh zapomniał bym, policjanci przyszli w cywilu. Co z tego jak sąsiad który wychodził do pracy, poznał jednego, bo skądś tam go znał ....
Jak pech to pech ;)
Kazali mi zejść na dół i go wyciągnąć.
MI
Czaicie ? Mówię im że ma wielką giwerę żeby uważali. A oni mi mówią ty go wyciągnij ....
Spoko.
Pukam. Mówię że gra skończona.
Cisza....
Nagle na korytarzu w piwnicy zjawia się moja matka i mówi.

  • Idź zjedz śniadanie, ja to załatwię....

Poszedłem...
Nie zacząłem jeść a już wróciła.

  • Tak szybko ?
  • Powiedziałam mu, że lepiej żeby otworzył drzwi policji niż mi.
  • Co on na to ?
  • A że, on nie wie czy to policja, że go zabiją ... Ale mi go teraz szkoda ....
  • Co mu zrobili ?
  • No zaaresztowali ... Wpadli tam jak burza rzucili go na podłogę....
  • A co mieli zrobić, w USA by go zastrzelili ... Widziałaś jaki miał pistolet?
  • A ten jego pistolet... To na takie małe nabioki, jakiś straszak.

Myślałem że udławię się kanapką....

Mój pistolet był bezpieczny w akademiku. Policja jedyne znalazła wymyślne bongo, a gdy zobaczyli talerz od gramofonu który dekorował ścianę, podobno jeden z nich stwierdził : "tym można zabić..."
Zabić można nawet kubkiem....

Po jakimś czasie dowiedziałam się od kolegi który go tam przyprowadził, że gość był matrymonialnym oszustem.
Nie dziwne że tak nas wkręcił....
Ten laptop podobno był ojca tej jego dziewczyny, co to mu jedzenie przynosiła. Podobno oszukał jej babkę na 5000 PLN, że niby na ślub....
Jakoś od razu przeszły mi wyrzuty, że go nie ostrzegłem.
Robił nas w chuja przez 9 dni.

Potem co jakiś czas z różnych numerów dostawałem SMSy o treści "Wyszedłem, niedługo będę. Krakowiak"
A kumple cisnęli bekę kiedy czytałem te SMSy.

Gdybym miał przeżyć to jeszcze raz, to z przyjemnością :)
To były piękne czasy.

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Do mnie tez ostanio wpadlo dwoch "psiakow" zabrali co chcieli, a w protokole troche brakowalo na moje szczescie :)

Mój głos chyba nie ma mocy bo nic nie naliczyło ale opowiadanie zacne.

Fajnie opowiedziane. A z tą bronią no to trochę głupie, złapali by i byś miał 3 lata wakacji.Post super czekam na następne wspomnienie

Zajebista historia !!:) Jakbyście mnie znali w 2000 roku to jakbym trafił do takiego bunkra to bym chyba nigdy nie wyszedł :) Pozdro ziom

Superowa historyjka-muszę teraz ja coś z rękawa zapodać.

Niezla historyja mordko!😀 to byly inne czasy..