Historia jednej miłości. Rok 1945. Ona właśnie wróciła do rodzinnego miasta po ukończeniu college'u, on za chwilę rusza na front, zadać Niemcom ostateczny cios. Tak mało czasu, a tak wiele chcieliby sobie powiedzieć, tak wiele...
- Chodź, najdroższa, pokażę ci gdzie chodziłem na spacery, jak byłaś w szkole.
- Ojej, mój kochany, jak tu ładnie!
- Prawda?
- Cudowne miejsce.
- Spędzałem tu dużo czasu, myśląc o mojej pięknej Marcy.
- Jesteś kochany, John.
- Kocham cię, Marcy.
- John?
- Tak, najmilsza?
- Powiedz mi... No wiesz...
- Słucham, kochanie?
- No... Czy ty się spotykałeś z jakimiś dziewczętami, kiedy mnie nie było?
- Z dziewczętami?! A skądże znowu! Jak w o ogóle możesz tak myśleć? Przecież wiesz, że jesteś tą jedyną, na całym swiecie.
- Tęskniłeś do mnie, ukochany?
- Niewyobrażalnie, Marcy.
- I nie spotykałeś się z żadną dziewczyną?
- Z żadną. Nawet nie popatrzyłem na inną kobietę.
- Przysięgasz?
- Przysięgam. Żadnych dziewczyn.
- Tylko spacery?
- Tylko. Dużo spacerów. Dla zdrowia.
- Tutaj?
- Tutaj. Codziennie. Sama zobacz jak tu pięknie...
- Pięknie...
- I ciągle myślałem o tobie, kiedy...
- Kiedy co?
- Kiedy tak... spacerowałem. Dla zdrowia.
- Jestes taki słodki. Kocham cię, John.
- Kocham cię, Marcy.