Nadworny notariusz, jak to notariusz, podpisał, co podpisać miał. Kuriozum w tym przypadku polega na tym, że podpisana już ustawa jest wysyłana do Trybunału Konstytucyjnego do analizy.
Czy oni do reszty już powariowali? Prezydent mówi, że ustawa może być niekonstytucyjna. Zatwierdza ją. Potem się sprawdzi.
Jak ten kraj ma działać dobrze, jak tak wygląda proces decyzyjny, proces stanowienia prawa?
Jeśli jakakolwiek firma zrobiła taki ruch - już by jej nie było.
Nikt nie mówi - fajny masz pomysł, robimy, potem sprawdzimy czy to się w ogóle uda/opłaca...
A jednak nasz kraj tak działa.
Poprawność, skuteczność i zgodność z prawem nowych przepisów ustala się i sprawdza po zatwierdzeniu przepisu. Ja się zastanawiam, po co w takim wypadku Prezydentowi biuro prawne? Zwolnić. Po co mu doradcy - zwolnić.
A tak naprawdę - to po co prezydent? Każdy przepis do TK, ustala czy jest OK i do kodeksu.
Będzie można kasę, z funduszu zlikwidowanego stanowiska, oddać Rydzykowi na nowe samochody...