Wegetarianizm/Weganizm moje spojrzenie

in polish •  7 years ago 


image.png

Dieta, jak dieta. Każdy wybiera swoją. Z pobudek zdrowotnych, ideowych, religijnych. Czasem dla mody albo pod wpływem trendów. To są osobiste wybory każdego z nas. Możemy dyskutować, jako pożeracze pokarmów, która dieta jest lepsza, bardziej korzystna, mniej lub bardziej odżywcza. Woda w mózgu mi się natomiast gotuje, jak wybory dietetyczne stają się obszarem walki ideowej lub politycznej. A niestety, często to widać.

Wege-nazi

To nie jest określenie przypadkowe i już je tłumaczę. Wegetarianie i weganie dokonali wyboru diety. Często z pobudek moralnych lub ideowych. To jest git, wolny kraj. Natomiast obrzucanie błotem i atakowanie ludzi, którzy nie chcą przyjąć ich sposobu patrzenia na te kwestie jest nie potrzebne. Zwłaszcza, gdy zamiast posługiwać się argumentami, rzeczową dyskusją, rzucają reszcie populacji w twarz obrazki biednych krówek czy zarzynanych świnek i kurczaczków. Trochę jak pro-liferzy, którzy machają przed nosami plakatami i transparentami z martwymi płodami. W takich warunkach nie da się rzeczowo dyskutować z nikim. Zwłaszcza, gdy ktoś zamiast rzeczowych, posługuje się argumentami emocjonalnymi i uważa, że niezależnie od faktów, ma rację. I tupnie nogą jak fanatyk, potwierdzając tym swoje własne przekonanie o swojej racji.

Nie narzucaj mi swojego zdania. Przedstaw je, a ja przedstawię swoje. Może mnie przekonasz, jeśli podasz konkretne argumenty. Nie przekonasz mnie taktyką strachu, emocjonalnych obrazków i nośnych hasełek, niemających wiele wspólnego z rzeczywistością. Większość ludzi jedzących mięso wie skąd ono pochodzi, do jakich nadużyć czasem dochodzi. Wiemy, że zdarzają się przypadki stosowania nadmiernego cierpienia zwierząt. To są dylematy etyczne, dotyczące cierpienia, jako czegoś, co nie powinno nas otaczać i czego nie powinniśmy powodować, niezależne od tego czy jesz mięso czy go nie jesz. Wciskanie w temat ideologii, polityki czy ataki na osobiste wybory, nie jest i nie powinno być droga prowadzenia tej rozmowy.

Fakty

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to, czy bycie wege jest korzystne dla środowiska naturalnego. Uprawy awokado i oleju palmowego maja druzgoczący wpływ na lasy deszczowe, a produkcja metanu w uprawach ryżu (12% globalnych upraw) ma ogromny wpływ na ilość gazów cieplarnianych. Nie tylko krówki i świnki generują metan. Doliczmy do tego koszty produkcji, konieczność transportu i powstawanie odpadków – bilans nie wskazuje jednoznacznie na korzyść którejkolwiek ze stron debaty. Żeby było ciekawiej, część naukowców uważa, że wzrost konsumpcji owoców, warzyw, nabiału i owoców morza w diecie może mieć negatywny wpływ na kondycję naszej planety. W szczególności chodzi o fakt, że produkcja niektórych warzyw wymaga zwiększenia użycia zasobów względem produkcji tych samych wartości odżywczych w pokarmie innego typu.

Zdrowie też nie pozostaje obojętne dla organizmu, który wyewoluował, jako wszystkożerny. Wyłączenie mięsa może wyrządzić ogromne szkody w organizmie, który nie będzie dodatkowo suplementowany. Zwiększenie zapotrzebowania na suplementy nie pozostaje bez wpływu na środowisko…przecież te tabletki gdzieś i jakoś trzeba wyprodukować. Więc gdybyśmy zebrali to wszystko do kupy, to bilans względem środowiska naturalnego będzie bliski równowagi. Jedynym przechyłem w stronę diety mięsnej, może być kaloryczność. Bo 100 gram mięsa zawiera więcej kalorii niż 100 gram pietruszki. Ale to zależy od tego, na jakie dane spojrzymy.

Zostaje, więc nam kwestia etyczna. Bo masowa produkcja mięsa powoduje cierpienie zwierząt. Czasem nie konieczne, często możliwe do zapobiegnięcia. I to są fakty niezaprzeczalne. Jednak walka z tym nie zostanie wygrana poprzez obwinianie wszystkich „mięsożerców” za winy producentów. Środowiska apelujące o humanitarne traktowanie zwierząt powinny działać, ponad podziałami dietetycznymi, lobbując ustawy, zakazy ubojów rytualnych i tym podobne zaszłości produkcyjne. Powinny być też wspierane próby tworzenia syntetycznych protein białkowych, drukowanego mięsa, które powoli zaczyna wchodzić w strefę badań naukowych i prototypowania. Personalne ataki na jedzących mięso niczego nie zmienią. Zwłaszcza, że mają one miejsce w krajach rozwiniętych, gdzie konsumpcja mięsa spada, nadal jednak jest ogromny problem z marnowaniem jedzenia. Rocznie produkujemy 3,3 gigatony odpadów wpływających na zmianę klimatu przy produkcji jedzenia, które nigdy nie zostało zjedzone, co po USA i Chinach jest największym „brudasem” dla środowiska. I bardzo dużo jedzenia marnujemy, wyrzucamy. Bo nie mrozimy, kupujemy za dużo, nie przechowujemy właściwie. Nie dokonujemy też wyborów zakupowych biorąc od uwagę łańcuchów logistycznych. Mięso kupione w Warszawie, a wyprodukowane na Mazurach, ma mniejszy, negatywny wpływ na środowisko, niż to samo mięso, ale wyprodukowane w Rzymie czy Mediolanie. Podobnie z owocami czy warzywami. Nie zwracamy na to uwagi. Dokonaliśmy wyboru, który uważamy za etycznie lepszy i rączki mamy czyste? Nice try!

Ja jem mięso, bo je lubię. Znam i rozpoznaję problemy etyczne, które za tym idą i staram się świadomie dokonywać wyborów zakupowych. Nie kupię mięsa od producenta, który został obnażony, jako powodujący nadmierne cierpienie zwierząt hodowlanych. Nie jestem jednak hipokrytą i za cenę smacznego kotleta, muszę żyć ze świadomością, że jakieś zwierzę umarło, żebym mógł go jeść. Ale to moja wewnętrzna rozterka i dostaję wysypki, jak ktoś mi tym rzuca w twarz, bo uważa, że jego poglądy są lepsze.


I jeszcze jedna uwaga. Ogólnie środowiskowa.

Zastanawia mnie, dlaczego ekolodzy i wegetarianie nie atakują organizacji religijnych. W znakomitej większości, w zachodniej kulturze, za przedmiotowe traktowanie środowiska odpowiada retoryka religijna. To biblijny Bóg wskazał człowieka, jako koronę stworzenia, wskazał wszystko na ziemi pod władanie człowieka. Stad nasze przekonanie, że stoimy nad naturą, nie, że jesteśmy jej częścią, fragmentem. W tym kontekście jesteśmy kulturą, nadal, bardzo chrześcijańską. W tym negatywnym rozumieniu. Nie wspominając o ubojach rytualnych, które są ogromnym problemem, a mają uwarunkowanie jedynie religijne. Ale to tak na marginesie. Może po to żeby wbić szpilkę tam gdzie szczególnie upodobałem ją sobie wtykać – w bok ludzi, którzy kupując wiarę, uważają, że są mądrzejsi od ludzi szukających wiedzy.


Jak uważacie? Kto ma rację – wegetarianie czy wszystkożercy?

Dajcie znać w komentarzach. Dzięki za upvoty i resteemy!

Na koniec żarcik:

Zabijanie zwierząt jest eko, a roślin szkodliwe.

Zabijając zwierzęta zmniejszasz emisję CO2 do atmosfery.

Zabijając rośliny likwidujesz organizmy, które zamieniają CO2 w tlen!

Do zobaczenia!

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Generalizujesz... Znam bardzo wielu wegan i wegetarian. Żaden z nich nikomu niczego nie narzuca. Wręcz przeciwnie, to ich mięsożerne otoczenie często usiłuje z butami wchodzić w ich życie i poglądy. Są piętnowani społecznie za to, że dokonali takiego a nie innego wyboru - Robisz właśnie to samo.

Atakujesz ludzi za ich przekonania bez żadnego powodu wrzucając wszystkich do jednego worka. Nie każdy chodzi po mieście krzycząc. Jestem wege Śmierć mięsożercom.

Więcej tolerancji...

Wielu ludzi czuje że robi zle jedząc mięso, jednak są zbyt słabi by powiedzieć nie holokaustowi zwierząt. Starają się tłumaczyć swoje zachwanie religią, tradycją a nawet nauką. Wewnętrznego głosu który mówi że to jest złe nie da się jednak zagłuszyć i z tąd rodzi się agresja do wegetarian

Problemem nie jest agresja do kogokolwiek, tylko upolitycznianie wszystkiego na siłę. Zostawmy osobiste wybory każdemu człowiekowi, niech sam się mierzy ze swoim sumieniem. A jak widzimy krzywdę zwierząt, czy jakąkolwiek krzywdę, trzeba z nią walczyć, niezależnie czy jemy steki czy kotlety sojowe. Niestety, wrzucanie we wszystko polityki, ideologii, powoduje sytuację, że zamiast wspólnie robić coś żeby poprawić sytuację - walczymy ze sobą. Do tego prowadzi upolitycznienie. Zamiast się jednoczyć w walce o lepsze jutro, patrzymy na to, jak się różnimy i robimy wokół tego zadymę.

A krytyka jest niezbędna po to, żebyśmy się rozwijali. Bez krytyki, oceny i ciągłego "tweakowania" postaw, bylibyśmy mentalne kilkaset lat do tyłu. Niestety - jeśli ktoś utożsamia się ze swoimi poglądami i uważa, że one go definiują, to trudno mu je potem zmienić czy nawet przyjąć krytykę. Nawet jeśli jest dobrze umotywowana i argumentowana...

Nie każda krytyka to od razu agresja i atak. Czasem wynika po prostu z troski lub ma za cel edukowanie lub prezentację odmiennego poglądu...bo nikt nie ma tak, że jest bezbłędny. Może żyć w takim przekonaniu, ale to tylko przekonanie.

Zamiast krytyki polecam wgląd we własne wnętrze. Weganizm to nie ideologia, to świadomy, logiczny wybór i reakcja uduchowionych ludzi na to co dzieje się wokół nich. Nigdy nie jest za pózno by zrozumieć oczywiste rzeczy czego wszystkim życzę

Ja czytam i oglądam wielu wegetarian, którzy to robią - narzucają wyższość etyczną, atakują moje i innych osobiste wybory. Krytykują jedzących mięso, porównując ich do hitlerowców i plują do hamburgerów. Nie chodzi o licytację.

Mam znajomych wege, którzy mają w dupie co ja jem i do nich nic nie mam. Tak samo jak nie mam nic do nikogo, kto tego nie robi. Jest takie powiedzenie - uderz w stół... ;)

Według Twojej logiki, nie powinienem krytykować grupy społecznej, subkultury czy idei, bo nie wszyscy jej zwolennicy przejawiają patologiczne zachowania. Nie wszyscy muzułmanie chcą śmierci niewiernych, więc nie wolno krytykować tych, którzy tego chcą. Nie wszyscy cyganie kradną, więc nie wolno krytykować tych, którzy to robią.

Dojdziemy do takiego absurdu, że nie będzie można skrytykować zachowania w klubie, bo jeden członek klubu tego nie robi. A reszta robi. Zawsze trzeba dać hashtag #niewszyscy ? To konieczne, żeby zrozumieć, że mówimy o tych, którzy to robią, a nie o wszystkich? Od kiedy to reguła? Może od razu wymieńmy z nazwiska tych, którzy tak robią, żeby nie było że zarzucam komuś coś co on wie, że nie zrobił...a nie, bo wtedy to będzie doxing i też nie wolno tego robić. Czyli najlepiej zamknij twarz i się nie wypowiadaj, bo ktoś poczuje się urażony i zarzuci ci generalizację i fałszywą prezentację. To bez sensu. Gdzie postawisz granice takiej "tolerancji". Poza tym - ja nie krytykuję samych wege, tylko pewne zachowania i postawy. Jak nie robisz tego, o czym piszę - rozsądna osoba wie, że to nie o niej.

I po raz setny - przeczytaj o czym piszę! Nie atakuję ludzi tylko zachowania, postawy i poglądy. Jeśli ktoś się utożsamia ze swoimi poglądami, to ma problem, bo są one ważniejsze niż on jako osoba...to smutne. Bo poglądy się ma, zachowania się zdarzają, a postawy są wynikiem posiadania poglądów. Nie ma w ocenie tych rzeczy ataku na osobę. Jak ktoś zrobi coś głupiego i to napiszę, to znaczy, że uważam, że jest głupi? Czytasz co chcesz, szukasz ukrytych znaczeń, gdzie ich nie ma. Jakbym napisał, że ktoś jest głupi - to atakuję osobę. Jak piszę, że zrobił głupio - to atakuję zachowanie.

Piszesz o grupie społecznej, którą stanowią ludzie. Krytykując jednostki, krytkujesz jednocześnie wszystkich. Krytykujesz ludzi ich idee i formę w jakiej niektórzy ją głoszą. To co napisałeś to nie polemika tylko zwykła nagonka na ludzi wege. Oni są be, ich poglądy są be... Ty jesteś cacy. Nie piszesz bezosobowo i interpretowanie tego jako nie pisanie o ludziach jest cokolwiek zabawne... Zastanów się co napisałeś.

Naprawdę tych pare centów jest warte jechania po ludziach i ich przekonaniach?

Nie, nie i jeszcze raz nie. Gdzie zaatakowałem człowieka? Pokaż mi to, zamiast domniemywać. Krytykuję specyficzne zachowania obecne w tej grupie. Sorki, ale nie możemy pozwolić, żeby źle rozumiana wrażliwość i emocje blokowały nam swobodę wypowiedzi i krytyki zachowań. Masz tekst - pokaż gdzie został zaatakowany człowiek, a nie jego poglądy czy zachowania. Jeśli nie widzisz między tymi pojęciami różnicy...to ja nie pomogę...to poważny i głęboki problem, który powoduje, że dyskusja jest niemożliwa, bo każda krytyka zachowań jest odbierana jak osobisty atak i powoduje zamiast refleksji, emocjonalną obronę. Znowu - idąc tym tropem nie wolno krytykować myśliwych, bo są wśród nich uczciwi, szanujący przyrodę ludzie. I nie wolno, w żadnym wypadku krytykować zachowań narodu niemieckiego podczas II Wojny Światowej. Z tego samego powodu. Jeśli nie rozumiesz o czym mówię, mimo przykładów, to nie wiem jak to zobrazować. Oczekujesz dla tej grupy specjalnego traktowania z powodów emocjonalnych. To błąd formalny.

Z drugiej strony - udowodnij, że takich zachowań w tej grupie nie ma. Z radością odszczekam wszystko. Jeśli jednak są, to samo środowisko, jeśli nie popiera tych postaw, powinno się wsłuchiwać w krytykę i zmieniać wewnętrznie, wpływać na wichrzycieli i/lub się od nich odcinać. Nie zamykać usta krytykom, bo ich uczucia zostały urażone. W jaki sposób takie grupy chcą wpływać na świadomość, zmieniać trendy, skoro jak tylko ktoś im mówi - "trochę to źle robicie i macie głośnych złych, toksycznych posłów w przestrzeni publicznej", zamiast przyjąć to za dobrą kartę i zaczyn do zmian, przeprowadzają frontalny atak i szukają wymówek - "ale nie wszyscy, to margines". Tylko dlaczego ten margines jest bardziej słyszalny niż cała reszta? Dlaczego nie robicie z nimi porządku skoro psują Wam wizerunek. Tylko atakujecie tych, którzy zwracają Wam na nich uwagę. To jest absurdalne i wynika z tego, że ludzie utożsamiają się ze swoimi poglądami, one ich definiują. To jest pułapka, która w prostej linii powadzi do radykalizmów. Nie ważne czy mówimy o polityce, religii czy wyborach dietetycznych. Jak twoja dieta czy spojrzenie na kwestie ekonomiczne definiuje ciebie - to coś tutaj nie do końca działa tak jak powinno...gdzieś w pogoni za ideologizowaniem wszystkiego, co możliwe, zatraciła się osoba, ktoś zdolny do refleksji, zmiany postawy i dyskusji...

BTW jak ktoś chce występować jako ofiara i uciśniony "sprawiedliwy", to niezależnie od tego jak bardzo by się ktokolwiek starał - on zostanie w tej pozycji. To teraz robisz - postawiłeś wegetarian w pozycji ofiar. Więc moje argumenty nie będą działały, dopóki nie zrezygnujesz z tej retoryki. To taki "dick move". Serio. Zobacz - zrobiłeś z nich ofiary mojego tekstu i nawet nie odnosisz się do tego co piszę - tylko potwierdzasz ciągle jacy to oni biedni, zaatakowani. I każdy mój argument, dla ciebie, bo oni są ofiarami, to kolejny atak. Wykluczasz możliwość dyskusji, bo poniżasz (w sensie - stawiasz jako poszkodowanych) tych, których chcesz bronić. To nieuczciwe dla nich i dla mnie.

Napisałeś "Wege-nazi
To nie jest określenie przypadkowe i już je tłumaczę. Wegetarianie i weganie dokonali wyboru diety. Często z pobudek moralnych lub ideowych. To jest git, wolny kraj. Natomiast obrzucanie błotem i atakowanie ludzi, którzy nie chcą przyjąć ich sposobu patrzenia na te kwestie jest nie potrzebne. Zwłaszcza, gdy zamiast posługiwać się argumentami, rzeczową dyskusją, rzucają reszcie populacji w twarz obrazki biednych krówek czy zarzynanych świnek i kurczaczków. "

Zastanów się do kogo porównujesz wegetarian? Zarzucasz im określone działanie - np. atakowanie ludzi, którzy nie podzielają ich poglądów. Właśnie obarczyłeś winą za zachowanie jednostek całą społeczność... Zacznij się czytać za nim coś takiego opublikujesz. Dla mnie to zwykły atak na to środowisko i zupełnie nieusprawiedliwiony. Jak pisałem wcześniej znam bardzo wielu wegan i wegetarian.... nigdy żaden z nich nie zachował się tak w stosunku do człowieka tak jak to opisujesz. Zaszufladkowałeś właśnie jako "tych złych" wielu dobrych ludzi, którzy nigdy nie afiszowali się ze swoim wegetarianizmem.

Osadziłeś ich...

Powinieneś się wstydzić.

Narzucanie, przy pomocy psychicznego i fizycznego terroru (a propaganda tym jest) swojej woli i nie uznawanie opinii innych jako równoważnej (moralna wyższość własnych poglądów) to znamiona poglądów faszystowskich, autorytarnych. W każdym środowisku znajda się tacy fanatycy i trzeba ich piętnować bo działają na szkodę całych ruchów i grup.

To, że ty nie spotkałeś takich ludzi, nie oznacza, że ich nie ma w tym środowisku. Są i wystarczy 15 minut w sieci żeby znaleźć pół setki takich wypowiedzi. I to mięsożercy są porównywani do hitlerowców...nie raz i nie dwa...

Ja nie osądziłem całego środowiska, przedstawiłem opinię na temat zachowań obecnych w tym środowisku. To ty przypisałeś ten konkret do wszystkich i nadal brniesz w tym tonie. I chcesz na mnie wymusić przeprosiny i poczucie wstydu za mówienie prawdy.

Poprosiłem - udowodnij, że te zjawisko nie ma miejsca w tym środowisku - ukorzę się i przeproszę. Póki co adresuję konkretne zachowania, które obserwuję. A ty, zamiast powiedzieć - "ok, zdarzają się zjeby w tym środowisku, psują im opinię ale nie są reprezentatywną grupą, tylko głośną mniejszością", uznałeś, że zaatakowałem WSZYSTKICH i nie wiem dlaczego, mimo tego, że napisałem to kilkukrotnie, nie chcesz przyznać, że tacy ludzie tam są i robią rzeczy, które mogłyby uchodzić za agresywne, faszystowskie i opresyjne względem oponentów. Wiem, że niuanse bywają trudne, ale świat nie jest czarno-biały.

Poważnie - ja mogę się przyznać do błędu jeśli go popełnię. Robiłem to setki razy i zawsze wyciągam z tego wnioski. Ale też szanuję zdanie tych, z którymi dyskutuję. W tym przypadku - nie masz racji. I odnoszę wrażenie jakbyś ignorował to co piszę w odpowiedzi na Twoje zarzuty. To ty ekstrapolujesz konkretne zachowania wewnątrz tego środowiska (które opisuję i piętnuję) na całe środowisko i oczekujesz, że ja przeproszę za coś czego nie zrobiłem, nie napisałem i nie powiedziałem.

Zastanów się jeszcze raz - gdzie napisałem że dotyczy to całego środowiska? Gdzie jest atak na osoby? Czy napisałem, że wszyscy weganie i wegetarianie to robią? Czy napisałem, że to norma? Gdzie są te ataki na samych wegetarian? Bo tekst jest tekstem, tym, co zostało napisane. Nie tym co Ty tam widzisz i chcesz żeby było. A ataków na osoby i na całe środowisko tam nie ma.

Zaatakowałeś całe środowisko ludzi, którzy nie jedzą. Brniesz w to dalej... Nie mamy o czym rozmawiać. Ty nie rozumiesz co robisz albo nie chcesz zrozumieć. Niczego od Ciebie nie oczekuję. Kiedyś może zrozumiesz co zrobiłeś.

Nie jem mięsa od 5lat, powoli przymierzam się do weganizmu. Ludzie, o których piszesz to najczęściej nowo-weganie, to charakterystyczne, ale mija z czasem. Zresztą, jeśli kogoś właśnie to przekonało i z "dobrego serca" zdecydował się zmienić dietę, to nic dziwnego, że w taki sposób próbuje dotrzeć do innych. Nie ma co nawet wdawać się w dyskusję.

Wpływ produkcji zwierząt na środowisko jest akurat bardzo dobrze udokomentowany:
-emisje gazów cieplarnianych
-zużycie wody
-wycinka lasów deszczowych

Zresztą sama logika, jeśli zwierzęta też muszą coś jeść, to trzeba zużyć dodatkowe zasoby i grunty, aby wyrosło jedzenie dla naszego jedzenia. Przepływ energii w ekosystemach, a że tylko mała część jest wbudowana w organizm na kolejnym szczeblu łańcucha pokarmowego, marnotrawstwo jest tym większe.

Co do wpływu na zdrowie, przy diecie wegańskiej jedyne co trzeba suplementować to witamina B12, poza tym trzeba po prostu prowadzić zrównoważony i różnorodny sposób odżywiania, nic nowego. Nie ma w mięsie, żadnego skłądnika odżywczego bez którego nie moglibyśmy sobie poradzić, a żywimy się składnikami odżywczymi, a nie typami jedzenia. Polecam zajrzeć na stronę na FB Vegan Workout i obczaić jakie dziki rosną na tych pietruszkach i trawie ;)

Jest jedna rzecz przed którą ludzie będą zawsze bronić się zaciekle, każdym możliwym sposobem - zmiana swoich nawyków i stylu życia, i w jednym się zgadzam, to musi być osobisty wybór. Warto tylko uprzytomnić sobie co na niego wpływa i być gotowym do dokonania każdego możliwego wyboru pod wpływem argumentów. Karnizm jest tak samo wyborem, jak wegetarianizm, czy weganizm, a że często nieświadomym...

Pozdrawiam

A ja się z Tobą zgadzam. Ludzie jedli mięso, jedzą i jeść będą. Krowy, świnie, drób są hodowane po to, żeby finalnie trafić na nasz stół. I nic tego nie zmieni.
W tym wszystkim chodzi o dobrostan zwierząt, o warunki hodowli, transportu do ubojni i maksymalne zmniejszenie cierpienia zwierząt. Śmierć musi być natychmiastowa. A z tym jest, delikatnie mówiąc, różnie. Wszystko zależy od ludzi pracujących przy tych zwierzętach od ich urodzin do śmierci.

Ja jem mięso. I będę jeść. Rośliny są dodatkiem do mięsa jako surówki. Lubię czasami zjeść same warzywa, mizerię, marchewkę duszoną, kalafiora z zasmażką.

Argument odnoszący się do tradycji jest taki sobie, na pewno w XVIII wieku w USA można było usłyszeć, że niewolnictwo zawsze było i zawsze będzie bo czarny jest po to, żeby pracować. To jest analogiczna sytuacja.

Jeśli myślisz, że część związana z umieraniem czy warunkami chowu to najgorsze w życiu zwierząt to nie masz zielonego pojęcia o współczesnej produkcji mięsa. Genetyka odmian zarówno mięsnych jak i mlecznych jest doprowadzona do krawędzi możliwości, zwierzęta są chorowite, a więc karmione antybiotykami, rozwój kończyn i narządów wewnetrznych nie nadąrza za przyrostem masy mięśniowej, więc kurom łamią się nogi, do tego wszystko jest faszerowane hormonami, aby przyspieszyć wzrost. W innych fabrykach nazywa się to usprawnianiem linii produkcyjnej. Chodzi przecież tylko o zysk.

Przekłada się to też na jakość mięsa, ale to już inna historia.

Akurat mam pojęcie o produkcji mięsa. Zajmowałam się tym jako pracownik Powiatowego Inspektoratu Weterynarii, sprawdzałam warunki chowu i hodowli, dobrostan, sprawowałam też nadzór nad ubojnią trzody i bydła, badałam mięso na włośnie. Więc uważasz dalej, że nie mam pojęcia o produkcji? Nigdzie nie pisałam o tradycji, a porównanie z niewolnictwem to już kompletny niewypał.

Zwracam honor, odniosłem wrażenie, że mocno uprościłaś temat, co jest tym ciekawsze, jeśli pracowałaś w tym biznesie. Jesteś w stanie odnieść się merytorycznie?

Ludzie jedli mięso, jedzą i jeść będą. Krowy, świnie, drób są hodowane po to, żeby finalnie trafić na nasz stół. I nic tego nie zmieni.

Tutaj odniosłaś się do szeroko pojętej tradycji. A argument o niewolnictwie jest strzałem w dziesiątkę. Zwróć uwagę jak go sformuowałem i do czego się odnoszę. Do zacytowanego powyżej zdania. To, że z naszej perspektywy niewolnictwo wydaje się nieludzkie i niepojęte, nie oznacza, że kiedyś nie było czymś normalnym i codziennym.

  ·  7 years ago (edited)

To nie jest tradycja. Tradycją jest na przykład jedzenia indyka w Święto Dziękczynienia w Stanach.
Albo pączków w tłusty czwartek.
Tradycją jest też wspólne spożywanie posiłków w piątek, kiedy wszyscy są w domu i można usiąść przy stole. Bo na co dzień są zalatani i każdy wraca o innej porze.
Tradycja to też oblewanie wodą w Lany Poniedziałek....
Odbiegasz od tematu. I nieco mylisz pojęcia. Post dotyczy jedzenia i tylko jedzenia.
I to jest mój ostatni komentarz w tej sprawie. Jeśli dalej tego nie rozróżniasz to ja nie jestem w stanie Cię przekonać.

Wow!
Za Wikipedią:

Tradycja (łac. traditio)[1] – przekazywane z pokolenia na pokolenie treści kultury (takie jak: obyczaje, poglądy, wierzenia, sposoby myślenia i zachowania, normy społeczne)

A gdybyś miała wątpliwości co do wartości wpisu z Wikipedii to jeszcze wrzucę ze Słownika Języka Polskiego PWNu:

tradycja «ogół obyczajów, norm, poglądów, zachowań itp. właściwych jakiejś grupie społecznej, przekazywanych z pokolenia na pokolenie; też: ciągłość tych obyczajów, norm, poglądów lub zachowań»

Więc tak, jedzenie martwych zwierząt jest częścią tradycji, tłusty czwartek, indyki i lany poniedziałek też.

Więc powiedz mi proszę, kto odbiega od tematu?

Jem mięso i nigdy nie miałem rozterek moralnych dotyczących zabijania zwierząt. Sam przecież to robiłem a później miałem z tego pyszny obiad (rybołówstwo). Ludzie mają za dużo na talerzu oraz za dużo wolnego czasu i w tedy zaczynają myśleć w złym zakresie.
Jednakże rozumiem wegetarian, którzy przeszli na taką dietę ze względów zdrowotnych. Takich ludzi nie wolno w żaden sposób szkalować a często są w stanie udzielić ciekawych informacji np. o tym jak nie doprowadzić organizmu do takiego stanu.

  ·  7 years ago (edited)

Ostatnio mój znajomy, który był zatwardziałym mięsożercą i nigdy bym go o to nie podejrzewał, przeszedł na wegetarianizm i przy okazji jak go o to zapytałem to podał najlepszy i najprostszy zarazem argument - "Kuba, mamy XXI wiek - przecież to wstyd wsuwać mięso". No i ma 100% racji.

"Kuba, mamy XXI wiek - przecież to wstyd wsuwać mięso". No i ma 100% racji.

Ja bym patrzał na wpływ na moje zdrowie, a nie czy coś jest wstyd czy nie. Zbyt duże spożycie mięsa jest niezdrowe. Natomiast całkowita rezygnacja z mięsa może u niektórych ludzi powodować problemy z witaminą B12, które mogą być poważne. Jeśli mogę zjeść kotleta raz na tydzień i mieć odpowiedni poziom witaminy B12, to wolę to zrobić, niż łykać tabletki z tą witaminą B12 w imię odstawienia kotleta.

Tak ogólnie w kontekście przekonywania ludzi do weganizmu - o wiele skuteczniejsze jest właśnie przekonywanie do ograniczania, a nie rezygnowania całkowitego. Łatwiej zacząć jeść mięso o połowę rzadziej niż odstawiać. Takie ograniczenie będzie miało korzystny wpływ na planetę, na zdrowie jedzącego i zmniejsza zapotrzebowanie na produkcję mięsa. Natomiast całkowita rezygnacja wymaga dużego oddania idei, silnej woli i nie jest wcale tak oczywista w kontekście zdrowia. Mało kto odstawia mięso całkowicie i długo przy tym wytrzymuje. Warto więc celować w to co jest realne, a realne jest że ludzie zaczną jeść mniej mięsa, a nie że przestaną wcale.

Niestety wszystko jest dziś modyfikowane genetycznie, a będzie jeszcze gorzej..
nie ma czegoś takiego jak zdrowa żywność