Ostatnio bardzo dużo jeżdżę na rowerze. To jedna z najlepiej podjętych decyzji. Namówiła mnie moja dziewczyna. W sumie długo nie musiała i teraz robimy po nawet 50 km dziennie. Czasami wychodzą szalone trasy, nad jezioro popływać, przez las do stajni i do domu. Są to niesamowicie aktywne dni po których człowiek leży wyczerpany. Serce bije a w nogach i rękach czuć zmęczenie.
To wspaniałe tak się czuć. W myślach przewija się trasa i widoki. Zachód nad miastem do którego wracasz. Plaża gdzie dojechałeś. Stajnia wyłaniająca się zza zakrętu. Wszystko wraca do Ciebie, ale mimo zmęczenia czujesz że było warto.
Do tego uwielbiam pędzić. Z górek, po kamieniach, przez las. Im ciężej tym lepiej. Im większe wyzwanie, tym bardziej się cieszę. Może to brzmi dziwnie, ale pokonać siebie to podstawa. Każdego dnia być lepszym. Tylko od siebie. Pokonać nową trasę. Jechać dłużej. Odważyć się coś zmienić. Nie zatrzymać się na górce.
Nagle jazda rowerem przestaje być tylko sportem. Staje się celem, za który obierasz siebie. Pokonujesz przeszkody wewnątrz. Wychodzisz ze strefy komfortu i zamiast jechać autem bierzesz rower i rzucasz się na drogę której nie ma w google maps.
Jest to taka terapia. Zwykle ludzie nie próbują wyjść poza wyznaczoną przez siebie granicę. Dla mnie rower jest poza tą granicą i za każdym razem jak wsiadam na niego widzę możliwości. Mogę nie tylko spędzać czas aktywnie, nie tylko poprawiać kondycję czy mieśnie. Pracuję też nad sobą psychicznie. Mogę myśleć. Mózg jest niesamowicie dotleniony. Przychodzą pomysły, pojawia się zdecydowanie. Zawziętość. Coś co lubią zwycięzcy.
PS: niestety nie mam zdjęć jak jeździmy, trzeba będzie jakieś zrobić :)
@patys, I gave you a vote!
If you follow me, I will also follow you in return!
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit