Koszty procedur medycznych i leków w XIX wieku były relatywnie niskie z powodu niskiego poziomu zaawansowania techniki i nauki. Używano prostego sprzętu i prostych (tanich w produkcji) leków. Skomplikowane procedury wymagające skomplikowanych narzędzi nie były po prostu dostepne dla nikogo, a to co było dostępne to było relatywnie tanie, więc można było niewielkim kosztem (poprzez tanie ubezpieczenie) zapewnić sobie do nich dostęp. Zatem przykład jaki podałeś kompletnie nie przystaje do dzisiejszych realiów.
A jeśli chodzi o suer oferty sektora prywatnego - opieka stomatologiczna jest w Polsce w zasadzie całkowicie urynkowiona (państwowa de facto nie istnieje), a jaki jest tego efekt to widać - makabryczne zdzierstwo, oszukiwanie klientów na kosztach materiałów, super kosztowne wypełnienia, które po 2-3 latach wypadają, choć tani amalgamat z poprzedniego ustroju potrafił sie trzymać lat 30, marże na wiele rzeczy > 100-200%, rynek na materiały stomatologiczne funkcjonujący w warunkach czegoś co ma wszelkie cechy zmowy cenowej więc sorry, ale za taki wolny rynek to ja jednak podziękuję. Jakimś cudem w takich Czechach ceny na usługi tego typu są mniej więcej 30-50% niższe (a są te same materiały, ci sami dostawcy) bo jest państwowa alternatywa, gdzie jest wprawdzie taniej, ale trwa to nieco dłużej.
Nadal nie rozumiem, co wnosi do dyskusji argument, że koszty leczenia w XIX w. były z dzisiejszej perspektywy tanie. To, że dziś usługi takiej jakości można by było uzyskać tanio, nie mówi nic o tym, z czego musieli zrezygnować i jaką część dostępnych im zasobów poświęcić ówcześni ludzie.
Zresztą tu chodzi o rozwiązanie instytucjonalne. Państwo nie potrafi magicznie obniżyć kosztów opieki zdrowotnej. Ono jedynie przerzuca je na innych, wprowadza sztuczne ograniczenia i oddala branżę od racjonalnej kalkulacji ekonomicznej, co w rezultacie jedynie zwiększa łączne koszty.
Jeśli wolnorynkowe rozwiązania działały w przypadku usług na tamtym poziomie, to czemu obecnie, przy innym standardzie, miałyby być gorsze od państwowych? Co państwo pozytywnego wnosi? Ja odesłałem do artykułów, gdzie szczegółowo opisane są negatywne skutki działań państwa. Nie usłyszałem natomiast przykładów działań, których skutki były przeważająco pozytywne.
Co do usług stomatologicznych, prowadzenie takiej działalności wymaga spełnienia restrykcyjnych wymogów narzuconych przez państwo (np. ukończenia pięcioletnich studiów). Wspominasz więc o branży, w której jest sztucznie ograniczona podaż. Potem zauważasz, że są w niej wysokie ceny (co jest zgodne z jednym z podstawowych praw ekonomii: przy niezmienionym popycie, zmniejszenie podaży prowadzi do wyższych cen) i dalej piszesz, że za taki wolny rynek podziękujesz.
Ja też dziękuję za taki "wolny" rynek. Rozumiem, że możesz mieć inne zdanie na temat wolnego rynku, ale myślę, że warto jednak uporządkować pojęcia i nie nazywać wolnym rynkiem czegoś, co nim nie jest. Szczególnie, że interwencjonizm sięga w tej branży głębiej - np. część świadczeń jest w niej "gwarantowana" przez publiczne ubezpieczenie.
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit