Powyższy screen przedstawia fragment wiadomości email, którą otrzymałem od CitizenGO, jako użytkownik podpisujący się pod niektórymi petycjami dostępnymi na ich stronie.
Tak jak szanuję organizację CitizenGO za walkę z radykalnymi lewackimi ideologiami, walkę z aborcją i walkę z islamskim terroryzmem, tak za cholerę nie jestem w stanie powiedzieć nic pozytywnego na temat ich podejścia do wolności słowa.
Jak niektórzy z was mogą już o tym wiedzieć, CitizenGO ostatnio zaangażował się w walkę (również cywilno-prawną) z serwisem Netflixa i domaga się usunięcia jakiegoś komicznego serialu z jakąś parodią Jezusa Chrystusa w roli głównej. Ja tego serialu nie oglądam i nigdy nie zamierzam bo mnie nie interesuje taki content. Przyznam, że mam o wiele ciekawsze rzeczy do oglądania. Problem z tą akcją mam jednak taki, że w momencie, w którym jakieś skrajnie lewackie środowiska domagały się ocenzurowania wszystkich ludzi choć trochę bardziej na prawo od nich, CitizenGO (z resztą bardzo słusznie) natychmiast stawał w obronie wolności słowa i podkreślał WOLNOŚĆ w przestrzeni publicznej jako podstawowe prawo człowieka. Dopóki nikomu nie dzieje się krzywda, wolność powinna być chroniona na maksymalną skalę! Domaganie się usunięcia jakiegoś głupiego serialu tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś gdzieś się poczuł urażony, to skandal i hipokryzja.
Wygląda to w sposób następujący:
Bądź Netflixem:
Jesteś wolnym wydawcą treści, które nie mają podobać się wszystkim, a kierowane są do określonej grupy ludzi, którym podoba się twoja praca (lub twoich kontrahentów).
Bądź konsumentem:
Masz na imię Janek i nie masz nic ciekawego do oglądania w TV. Chcesz sobie obejrzeć jakiś komiczny i kontrowersyjny film, a propozycja Netflixa spełnia twoje oczekiwania. W końcu masz prawo oglądać, co chcesz bo przecież nikomu nie robisz tym krzywdy, czyż nie? No cóż...
Bądź CitizenGO:
Jesteś osobą trzecią, całkowicie niezaangażowaną w relacje pomiędzy dwiema powyższymi, która (z resztą w myśl prawicowej idei wolności) nie powinna wtrącać się w czyjeś umowy, ALE...
Postanawiasz odebrać możliwość panu Jankowi obejrzenia na własnym ekranie tego, co on chce tylko dlatego, że jakaś grupa ludzi nie wiadomo skąd czuje się urażona i żąda ochrony swoich uczuć religijnych wszędzie, gdzie tylko się da.
Apel do CitizenGO:
Kim wy jesteście by decydować o tym, co pan Janek będzie miał prawo oglądać, a czego nie? Kim wy jesteście by mówić mu, co powinno mu się podobać, a co nie? Jak inaczej nazwać w tym momencie wasze działania, jak nie siłowe narzucanie wszystkim dookoła swojej konserwatywno-katolickiej odmiany "poprawności politycznej"? Jeśli byście choć trochę mogli uszanować prawa osobiste pana Janka, mogli byście pogodzić się z tym, że ma on kompletnie w d* czyjeś religijne uczucia i nie obchodzi go to, że ktoś jest na coś urażony.
Apel do "biednych i uciśnionych" (niekoniecznie turbokatoli, ale równiez turbolewaków):
Jeśli nie podoba ci się coś, co zobaczysz w internecie i czujesz się źle, kiedy masz z tym styczność, to ZAMKNIJ KARTĘ I NIE OGLĄDAJ TEGO! Nie narzucaj nikomu swojej woli bo ludzie ogółem nie lubią, kiedy ktoś im miesza w życiu prywatnym.
Z każdą tego typu wiadomością od was (CitizenGO) w mojej skrzynce odbiorczej, coraz bardziej tracę do was jakikolwiek szacunek i zniechęcam się do waszej organizacji, a jestem takimi wiadomościami dosłownie ZALEWANY średnio raz - dwa razy na tydzień.