Witam wszystkich!
Po wczorajszym poście dotyczące mojego wyjazdu do Tajlandii zaraz przed snem przypomniała mi się historia związana z rezerwowaniem hoteli w biegu, którą chciałbym się z Wami podzielić.
W samolocie poznaliśmy Maćka, radiowca z Poznania, który w planach miał zwiedzieć większość Tajlandii. Tak się akurat złożyło, że trafiliśmy na siebie w tym samym czasie w Bangkoku. To był nasz pierwszy dzień w stolicy, a że Maciek już tam chwilę czasu spędził to zaoferował nam swoją pomoc. Wieczorem umówiliśmy się na nocne żarcie w chińskiej dzielnicy, ale zanim poszliśmy coś zjeść Maciek musiał jeszcze skoczyć do swojego hotelu, więc korzystając z okazji oprowadził nas lekko po swoich apartamentach :D
Tutaj chciałem wtrącić, że hotele w Tajlandii są naprawdę tanie jak barszcz, a standardami często przewyższają to co my tutaj mamy w Europie za dwa razy taką kasę. Przykładem niech będzie nasz ostatni hotel w Pattaya (nie wiem jak to się odmienia). Za dwuosobowy pokój, śniadanie i basenem na dachu wyszło nam po 70zł za dobę hotelową. Dodam tylko, że hotel był zaraz przy głównej ulicy naprzeciwko plaży.
Hotel Maćka bardzo nam się spodobał i postanowiliśmy zmienić swoje miejsce zamieszkania. Nie czekając długo bo jeszcze w hotelowym lobby zarezerwowałem przez telefon pokoje po czym poszliśmy na miasto.
Następnego dnia wraz z walizkami udaliśmy się pod hotel Royal Bangkok. Meldunki z reguły zaczynały się o 14:00 ale czasem udało się załatwić coś wcześniej. Pani w recepcji (chociaż trochę miała niski głos jak na kobietę, ale mniejsza z tym :D ) poprosiła mnie o nazwisko żeby sprawdzić w rezerwacjach jednak po dłuższej chwili okazało się, że nie ma takiej rezerwacji. Postanowiłem więc pokazać jej numer rezerwacji jaki otrzymałem na maila po czym, Pani w recepcji powiedziała, że to nie ten hotel. Nie ukrywam, że byłem trochę zawiedziony no ale mówi się trudno, trzeba wezwać Ubera albo tuk tuki i jedziemy tam. Sprawdziłem na mapie gdzie znajduje się ten hotel o bardzo podobnej nazwie, bo Royal Bagan. Szybko do mnie dotarło, że hotel ten nie jest w Bangkoku tylko w Birmie :D
Tak się zastanawiam teraz czy to aby nie jest jakiś chwyt by więcej zarabiać na pomyłkach ludzi, bo dlaczego w proponowanych hotelach w Bangkoku pojawił się hotel o tak podobnej nazwie tylko oddalony o 1200km?
Całe szczęście w tym wszystkim, że hotel nie pobrał z mojej karty pieniędzy na dwudniową rezerwację dla 4 osób – chociaż szczerze mówiąc to ta historia jest chyba warta tych kilku złotych :D