Lubartowską, jako mieszkaniec niedalekiej wioski, poznałem dopiero kiedy zacząłem uczyć się na Podwalu. Od tamtej pory zwiedziłem tą ulicę wzdłuż i wszerz i na szczęście jedyna interakcja z tubylcami jakiej doświadczyłem to właśnie żebry o dwójkę na jabłuszko. Dwóch kierowników za dwójaka oferowało mi nawet ładne wrzosy. Ale wcześniej tego samego dnia widziałem przetrzebioną wystawę z identycznymi więc odmówiłem :D
A za gówniaka często chodziliśmy z kumplami po browary do takiego jednego delikatesu gdzie miła Pani zawsze nam je sprzedawała bez pytania o dowód :D