Cześć wszystkim!!! Dzisiaj taki mix fragmentów ze snów nie mam zbyt dużo wspomnień jedynie pierwszy ze snów można jako tako opisać. Więc zrobię posta w krótszej formie robiąc na bieżąco interpretację.

Pierwszy sen kręcił się wokół zaplanowanej wizyty u stomatologa na godzinę 0:00. Wiem że czas płyną powoli, coś tam leciało w telewizji, potem jeszcze się trochę włóczyłem na zewnątrz chodząc w tą i z powrotem, znowu wróciłem do domu ponieważ zostało mi jeszcze trochę czasu. Ze stomatologiem umówiłem się że zadzwoni do mnie gdy wybije godzina 0.00 że już mogę przyjść. Nie zadzwonił więc nigdzie nie poszedłem. Dopiero na nazajutrz udałem się do niego, okazało się że jest nim mój daleki sąsiad mieszkający na końcu wsi. Powiedział mi że nie zadzwonił z powodu nagłej choroby znajomego, co ciekawe nawet go zobaczyłem. Był to syn dyrektorki miejscowej szkoły podstawowej w której teraz mam praktyki. Ze snu pamiętam że trochę mógł mówić a trochę majaczył jakby mówił przez sen. Następuje koniec snu.
Krótka interpretacja:
- Godzina 0.00 dość niepokojąca jak na wizytę, do tego nieznana choroba, może to oznaczać że ktoś może zachorować wieczorem na przeziębienie, raczej nic groźniejszego nie przewiduje. Chociaż teraz ciężko przy takiej pogodzie by się przeziębić. No chyba że ktoś się o to postara. Jeszcze mógł bym zwrócić uwagę na oczekiwanie na wizytę, może to oznaczać że ktoś na mnie czeka lub że ja oczekuję czegoś w najbliższym czasie. Tak się składa że po niedzieli mam różne sprawy do załatwienia, może o to chodzi.

Drugi sen był krótki ponieważ były to moje ostatnie godziny snu i się często budziłem to samo mogę napisać o następnym śnie. Pamiętam z niego tylko przyjazd rodziny do domu mojej babci i oczekiwanie aż się pojawią, w końcu do mieszkania wchodzi jako pierwszy wujek. A na łóżku był kot który się czaił by do mnie podejść coraz bardziej się zbliżał oswajał się. Aż w końcu prawie do mnie podszedł, ale nie zdążył ponieważ się obudziłem.
Krótka interpretacja:
- Tutaj nie mam wątpliwości mogło chodzić o tylko jedną osobę z mojej rodziny, urodziła wczoraj dziecko ale dzisiaj się dowiedziałem. Ten zbliżający się kot mógł symbolizować dziecko które próbuje wyjść na świat. Samo to że do domu w śnie wszedł ojciec tej osoby daje mi to do zrozumienia że to o tą sytuację chodzi.


Trzeci równie krótki i ostatni sen z dzisiejszej nocy. Miałem zrzucić 3.5 tony węgla ale zajmowałem się cały czas czymś innym, najciekawszym momentem z tego snu jest wejście do stodoły i znalezienie 3 dużych pajęczyn a na nich rozgwiazdy, było też parę pająków nie wyglądały na mocno jadowite bardziej na pospolite pająki występujące w Polsce wyglądały. Ale najciekawsze były rozgwiazdy, pamiętam że rzucałem im coś na pajęczynę a one to łapały i mi odrzucały fajne uczucie. Tylko to pamiętam z tego snu.
Krótka interpretacja:
- Ten sen też łatwo mi zinterpretować, w rzeczywistości też miałem zrzucić 3.5 tony węgla, ale nastawienie do tego mam takie że mi się chce jednocześnie mi się nie chcąc. Czyli tak pół na pół, ponieważ węgiel nie zrzucam u siebie na dół tylko pod górkę do specjalnego miejsca pod zadaszeniem które jest na dworze gdzie potem przychodzę z wiaderkiem i nakładam tyle węgla ile mi trzeba. Ten sposób zrzucania węgla jest bardzo męczący zwłaszcza gdy ma się zrzucić więcej jak tonę węgla. Teraz już wiadomo dlaczego wybrałem zabawę z rozgwiazdami a nie węgiel.
Chyba ten sposób pisania postów o snach będzie lepszy, chyba się do niego zastosuje w kolejnych postach. Miało być krótko a wyszło jak zwykle. Cześć!!!
