Witam!!! Jako odskocznia od symulacji meczy postanowiłem że napiszę posta o moim śnie który przyśnił mi się dzisiaj. Nie mogłem sobie darować by go nie opublikować był tak irytujący że postanowiłem z nim nie zwlekać i opublikować go dzisiaj. Mam jutro egzamin zawodowy praktyczny E14 z aplikacji internetowych, baz danych i takie tam. Sen się idealnie wpasował w temat.
Sen pamiętam od momentu stania przy jakimś czerwonym samochodzie na jakimś pustkowiu, dopiero się skapnąłem że ta scena ze snu wyglądała jak żywcem wyjęta z serialu Breaking Bad. Już od tamtego momentu zaczęło się robić dziwnie ponieważ chcąc się wysikać na tym bezludziu gdzie nawet zwierzęta nie przebiegały, zacząłem sikać krwią. Myślę sobie co jest do cholery nic mnie nie piecze a krew leci zamiast żółtego lub białego strumienia.
Dobra ale nie o tym miał być ten sen, była to scena poboczna, prawdziwy sen zaczął się w szkole w mojej miejscowości gdzie miałem pisać egzamin zawodowy. Miał odbyć się w sali gdzie w rzeczywistości znajduje się biblioteka, ale pomieszczenie było większe bez żadnych regałów z książkami. Przychodzi moment egzaminu, dostajemy informacje że szkoła nie ma arkuszy ponieważ nie dojechały. Egzamin miał trwać 2 godziny, przez całą godzinę nic się nie działo, nie było arkuszy. Po godzinie czekania jakiś koleś z pizzerii nam je podrzucił i mogliśmy rozpocząć pisanie. Wiem że w rzeczywistości coś takiego by nie przeszło
Kontynuując okazało się że oprócz części praktycznej dorzucono nam część teoretyczną której już miało nie być. Miał to być egzamin praktyczny. Czas gonił a to nie był koniec moich problemów. Zaznaczyłem pierwszą odpowiedź na arkuszu była to odpowiedź "A" szukałem więc karty odpowiedzi, tutaj był największy problem. Ponieważ sen zaczął mi podsuwać jakieś niemające sensu strony z arkuszy które nie miały logicznego sensu, próbowałem się dogrzebać do tego czego szukam lecz bez skutecznie. Czułem się jak Syzyf, nie mogłem znaleźć tego co trzeba, ciągle mi coś innego wchodziło w ręce, a to książki, jakieś karty kolekcjonerskie skąd to wszystko się brało. Potem wszystkie rzeczy zwiało mi do pudła, które wyglądało jak pudło po jakimś ciężkim telewizorze. Jak się można domyśleć nie mogłem wyjąć z niego tego co potrzebowałem. Już sobie pomyślałem podejdę następnym razem bo jakieś fatum nade mną wisi. W końcu się udało znalazłem to co trzeba. Żeby mi nie uciekł arkusz rozłożyłem go na podłodze jak mapę. Wszyscy już napisali egzamin a ja byłem dopiero przy 2 pytaniu. Wszyscy się zgromadzili wokół mnie, nawet można było ściągać ale to nic nie dało bo problemy przerastały zwykłego śmiertelnika.
W końcu sen się urwał, miałem go już dość, dobrze się stało. Nie chcę wiedzieć co było by potem gdyby miał trwać jeszcze dłużej.