Moje dziewczyny uwielbiają pieczątki. Tak naprawdę w ogóle uwielbiają wszystko co brudzi. Ja niestety nie przepadam za czyszczeniem tuszu z rąk, ubrań, ścian, podłóg... Więc znalazłam alternatywę wodną. Nie byłam pewna czy się przyjmie bez tego całego bałaganu ale na szczęście zaakceptowały ten pomysł.
Mata jest prezentem z Japonii ale dziewczyną na szczęście jeszcze nie przeszkadzają obce znaki. Zresztą może i lepiej. Niech się uczą :)
Okazało się, że malowanie wodnym pisakiem jest nawet ciekawsze, gdyż można znaleźć ukryte zwierzątka.
Ale tu pojawia się problem bo widać nie pomyśleli, że z zabawki może korzystać więcej dzieci i dali tylko jeden pisak. Ale od czego jest kreatywna mama. Szybko wmówiłam starszej, że patyczek kosmetyczny jest nawet wygodniejszy. Oczywiście po chwili młodsza też domagała się o patyczek. Na szczęście tych miałam pod dostatkiem.
I jak mata wyglądała po zabawie.
Dodatkowo powiem, że mata dość szybko schnie. Już w trakcie zabawy ślady po pieczątkach wysychały. A końcowa plama po wylaniu wody z pisaka wyschła w przeciągu godziny.