RE: This post is for role play

You are viewing a single comment's thread from:

This post is for role play

in rp •  6 years ago 

Skinął tylko głową przygnębiony. Może mieć przez to przesrane. Ba, napewno będzie miał przesrane. Zamyślił się nad tym ile spraw go czeka. I naprawdę znaleźli się pod jego domem ekspresowo. Poprawił sobie płaszczyk i chwycił w ręce kule, decydując się wysiąść.

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Poczekała spokojnie aż wyjdzie, wiedziała że da sobie sam radę. Już tylko wysiadła z auta i spojrzała jeszcze chwilę na telefon, chcąc mu dać chwilkę czasu. Ale w końcu podeszli do drzwi, zadzwoniła dość długo chcąc mieć pewność że ta Alice usłyszy.
-Może się nie ucieszyć na mój widok...może pójdę do auta żebyś nie miał problemów? - Pomyślała nagle i spojrzała na niego nieco wystraszona.

Przystanął przy niej, przed drzwiami, już tak z nią czekając. Po lekkim wysiłku miał zawroty głowy.
-Nie... Nie musisz. Coraz mniej obchodzą mnie problemy, jeśli o nią chodzi - przyznał jedynie, niecierpliwiąc się. Ale w końcu ktoś otworzył. Przyjaciółka Alice, w piżamce. Ziewnęła i zdziwiła się na widok Levia.
-Oh! - jedynie wydusiła i już go przepuściła, obserwując jak wchodzi. W domu był bałagan. Niech mu nie mówią, że to tu była ta impreza... Rozejrzał się. Totalny bałagan, butelki po alkoholu i opakowania po pizzy i innych przekąskach. Na rozłożonej kanapie spały kolejne dwie koleżanki Alice...

No ładnie...a ona myślała, że z tym jak czasem się czuje wobec niego zachowuje się jak totalny na dzieciak. A tu proszę. Zmarszczyła czoło i weszła powoli za nim, rozgladając się uważnie.
-Masz zapasowe klucze gdzieś? - Spytała już tylko, szukając ich wzrokiem, może gdzieś będą leżały. Włożyła sobie ręce do kieszeni.

Kiery już się rozejrzał i dokuśtykał do schodów zamyślił się. Cholera...
-Chyba tak... - mruknął sam nie wiedząc, o dziwo taka błahostka, a nie potrafił sobie przypomnieć. Tymbardziej gdzie mogłyby leżeć. Ale podobno tak właśnie z początku będzie.
Koleżanka Alice, która ich wpuściła machnęła ręką, idąc sobie do kuchni się napić.
-Ali i tak zamówiła firmę zmieniającą zamki, przyjadą na dniach! Strach się bać spać w takim domu, z myślą że jacyś wandale mają klucze od domu! - rzuciła, wracając do nich. -Ona jeszcze śpi... Wszystko skończyło się nad ranem. Levi jednak już nie bardzo słuchał, starając się wdrapać po schodach. To mu jednak nie wuchodziło, a napewno nie wyglądało na bezpieczne. Na takich wysokościach nie czuł się za pewnie... I też wyglądało jakby miał runąć z tych schodów. -Levi, jesteś pijany?! - rzuciła dziewczyna, sama pewnie nawalona, skoro ją to śmieszyło. Lub po prostu była pusta.

Cholera...z tymi zamkami będą mieli problem. W tym wypadku nie powinien właściwie opuszczać tego miejsca, Alice go odgrodzi od jego własnego domu. Przygryzła dolną wargę i już szybko wdrapała się do niego na schodach, łapiąc go ostrożnie za ramię i kładąc mu rękę na plecach.
-Na spokojnie, nic na siłę. Powoli. Masz czas żeby się przyzwyczaić - Szepnęła ciepło i uśmiechnęła się do niego lekko, chcąc go jakoś pocieszyć. W końcu udało im się bezpiecznie dotrzeć na górę - Jak dobrze że ja nie mam schodów...

Oczywiście, w pierwszej chwili nie był zadowolony z pomocy. To właśnie do tego bedzie zmuszony się przyzwyczaić. Podziękował dopiero na górze, skinął głową i wszedł do sypialni. I tu, wraz z Alice spały dwie dziewczyny. Więcej ich matka nie miała? W sumie to nawet nie chciał ich budzić, a po prostu się spakować.

Skrzywiła się na ten widok, zrobiła mu z domu dosłowny burdel. Cud że na żadną nie nadepli. Westchnęła ciężko i już tylko pomogła mu wyciągnąć torbę, była dość spora. Ale pakowanie się zostawiła mu. Ale przy okazji...
-Pamiętasz swoje dane do banku? Będziesz w końcu musiał wyrobić sobie nowe karty...tak tylko proponuję. I proponuję ci zabrać jakieś oszczędności jeśli masz, podejrzewam że nie będziecie mieli łatwo.

Podczas pakowania musiał się porządnie zamyślić. Przypomnieć sobie... Sle w końcu skinął głową. Choć to niby trudniejsze do zapamiętania niż jakiś klucz.
-Najpierw muszę załatwić sobie nowy dowód - mruknął zrezygnowany. Tyle roboty... Sam by sobie nie poradził. Trochę mu zajmowało te pakowanie. W końcu przyszła na górę ta dziewczyna co ich wpuściła. Trochę zaczęło ją to chyba niepokoić. I kim była ta baba? Zmierzyła Mikasę i zaczęła już budzić Alice.