A o to przed Wami drugi akt mojej "Niebajkowej bajki", napisanej do tematu "Wierny Jan" z 15 edycji "Tematów Tygodnia". Link do części pierwszej znajduje się poniżej:
Część 1
Zapraszam do czytania!
Niebajkowa bajka, czyli tragiczna komedia lub komiczna tragedia, w zależności od tego co kto woli
Źródło: https://pixers.pl
Akt II
Scena 1
Komnata w zamku
Narrator:
Śmierć króla Karola narobiła nielichego zamieszania.
Całe zbankrutowane królestwo trzeba było wystawić do sprzedania.
Nikt jednak nie chciał w nim rządów obejmować.
Nie było bowiem funduszy w skarbcu, by ludem się zajmować.
Księżniczka w żałobie też rządzić nie chciała, bo jak sama mówiła,
rządzić mądrze królestwem by nie potrafiła.
W dodatku rozpacz po śmierci ojca wielka,
sprawiła, że stała się jeszcze mniej piękna.
Depresja i nostalgia opuścić ją nie chciały,
dlatego w odosobnieniu spędziła prawie miesiąc cały.
Lud natomiast po śmierci króla zadawał wciąż jedno pytanie:
„Co się teraz, do jasnego pieruna, z nami stanie?”
Za panowania króla Karola żyło im się jak w raju,
lecz teraz niepewna była przyszłość ich kraju.
Aż w końcu zjawił się mężczyzna w czarną szatę odziany,
ale nie był z entuzjazmem przez obywateli witany.
Razem z nim przybyły powozy pełne klejnotów i złota.
Widać więc była, że przyprowadziło go tu rządzenia ochota.
Ogłosił przed całym ludem, że na króla tego królestwa się mianuje
i za każe bić batem każdego, komu to nie spasuje.
Kilkudziesięciu rycerzy, którzy z nim przybyli,
swoimi mieczami ludzi szybko wystraszyli.
Nikt więc veta nie zgłaszał żadnego,
nawet księżniczka sprzeciwu nie dała swojego.
Tak więc oto królestwo nowego króla miało,
a jaki on jest naprawdę, wnet się okazało.
Narrator schodzi, wchodzi Zły Król.
Zły Król (chodząc po komnacie):
Nareszcie spełniło się me pragnienie!
Ziściło się me kolejne marzenie!
Wreszcie jestem królem i mam królestwo swoje!
Tylko przez moje reformy, u poddanych są marne nastroje.
Przywrócenie podatku i obowiązkowa danina to ciągle za mało,
bowiem mojego złota nie za dużo się ostało.
Ciężko jednak rządzić ludem tak rozpuszczonym,
nie lubią mnie, nie jestem przez nich ceniony.
Jednak nie dla uwielbienia poddanych królem zostałem,
ale dla władzy tyle drogi i przeciwności pokonałem.
Lud nie musi mnie lubić, byleby mnie słuchał,
w przeciwnym razie w lochach będzie zdychał.
Mam zbrojnych wielu w swoim władaniu,
oni pomogą mi w poddanych karaniu.
Tylko strachem i siłą posłuch u nich wymuszę,
i do pracy dla dobra królestwa ich przymuszę.
Narrator wchodzi. Zły król kręci się po scenie.
Narrator:
Nowy król nie mógł w zamku cieszyć się samotnością.
Musiał bowiem mieszkać z księżniczką, co było dla niego nowością.
Jak dobrze się dogadywali, zaraz się przekonamy!
Wchodzi Księżniczka.
Księżniczka:
Witaj Królu, choć szkoda, że się już nie żegnamy.
Zły Król (oschle):
Witaj Księżniczko. Widzę, że makijażu nie zdążyłaś nałożyć wyjściowego,
bo twój wygląd wystraszył mego rycerza najodważniejszego.
Narrator: Księżniczka wdzięczna była Złemu Królowi za królestwa uratowanie.
Księżniczka (z nienawiścią do Złego Króla):
Nienawidzę cię, ty wstrętny tyranie!
Kupiłeś to królestwo dla własnych zachcianek,
i żądasz bym miała do ciebie jakiś szacunek.
Jednak nigdy cię nie polubię, szubrawcze stary,
choćbyś mi dawał za to srogie kary.
Narrator: Nowy Król o bezpieczeństwo Księżniczki postanowił zadbać.
Zły Król:
Nad twoim fatalnym zachowaniem nie będziemy gdybać.
Będziesz siedzieć sama w wieży i nie zobaczysz świata zewnętrznego,
aż w końcu zrozumiesz, że zasługuję od ciebie na coś od wyzywania lepszego.
Nie mogę cię wyrzucić z tego wielkiego zamczyska,
a w ten sposób chociaż troszeczkę spokoju zyskam.
Możesz mi tu płakać, że jestem straszny i okrutny,
ale tylko tak ujarzmię twój charakter butny.
Narrator: Księżniczka z każdym postanowieniem króla się zgadzała.
Księżniczka:
A niechby ci skóra na całym ciele owrzodziała!
Jak śmiesz mnie, księżniczkę, w wieży zamykać!
Uważaj, bo jeszcze ja każę ci z tego zamku zmykać!
Narrator: Król zawsze brał każde słowo Księżniczki na poważnie.
Zły Król (śmiejąc się do rozpuku):
To żeś zażartowała trochę zbyt odważnie!
Zapomniałaś już, że w tym zamku już żadnej władzy nie sprawujesz?
Jesteś pod moim butem, co się tak irytujesz?
(Księżniczka ze złości tupie nogami w miejscu).
Kiedyś może zrozumiesz, że dla tego królestwa jestem jedynym ratunkiem,
i wszyscy powinni odnosić się do mnie z wielkim szacunkiem.
A na razie, tak jak powiedziałem,
udasz się do wieży, gdzie długo pozostaniesz.
Weź z sobą do zębów szczoteczkę i jakąś książeczkę, aby ci się samej nie nudziło.
A na ratunek nie licz, niewielu mężów będzie się dla ratowania ciebie trudziło.
Narrator: Księżniczka każde polecenie króla pokorniuchno spełniała.
Księżniczka:
Żryj końskie łajno! Pójdę jak będę chciała!
Zły Król:
Pójdziesz teraz sama, drugi raz cię nie poproszę.
A jak się będziesz opierać, to cię sam tam zaniosę!
(Księżniczka pokazuje język królowi).
Twój brak kultury niezmiernie mnie brzydzi.
Dobre dziewczę takich zachowań bardzo się wstydzi.
(Król zbliża się do Księżniczki, a ta na niego pluje).
To już przesada! Skończyły się żarty!
Już ja poskromię twój charakter uparty!
(Król rzuca się biegiem w kierunku Księżniczki, a ta piszczy i przed nim ucieka. Po kilku chwilach jednak ją dopada, łapie wpół i wynosi ze sceny. Zostaje narrator.)
Narrator:
I tak oto Księżniczka i Zły Król doszli do porozumienia wzajemnego.
Ona siedzi sama zamknięta w wieży, a on może rządzić na całego.
Źródło: https://pixers.pl
Scena 2
Plac Królewski.
Narrator:
Minęło kilka tygodni od zamknięcia Księżniczki.
Z samotności i żałości zapadły jej się nieco policzki.
Zły Król wprowadzał przez ten czas co chwilę nowe prawa,
aż w końcu w królewskim skarbcu finansowa nastąpiła poprawa.
Jednak stało się to kosztem poddanych, którym teraz gorzej się żyło,
bo za czasów dobrego Króla się mniej pracowało, a więcej jadło i piło.
Dlatego lud tymi prawami troszkę wkurzony,
poczuł się tak jakby ciemiężony.
Uwięzienie Księżniczki także źle odebrane zostało,
tak więc większość ludzi rządzą zemsty pałało.
Wszyscy do Króla mieli ogromne pretensje i żale,
ale jak się go pozbyć nie wymyślili nawet najwięksi mądrale.
Każdy bał się jego najemnych rycerzy dobrze uzbrojonych,
więc powstania zaniechał lud w swoim mniemaniu dręczony.
Jednak ciągle jeden wieśniak, który naczytał się wielu baśni i bajek,
ubzdurał sobie, że jak uratuje Księżniczkę, to jej rękę dostanie.
Już trzeci dzień siedzi i jak się do jej wieży dostać kombinuje.
(Wchodzi Młodzieniec, łapie się za serce i podnosi oczy ku wieży).
Młodzieniec (patetycznie):
Ach, Księżniczko moja! Wytrzymaj jeszcze trochę, a ja cię uratuję!
Chociaż cię nie widziałem, mam twój obraz i w sercu i w głowie.
Nie ma piękniejszej od ciebie, tak każdy powie!
I chociaż sama siedzisz w tej wieży, me serce jest ciągle przy tobie.
Jak znaleźć się tam ciałem, teraz tylko się głowię.
Lecz nie czuj trwogi! Przybędę niechybnie po ciebie.
A gdy już tam będę, będę jakby w niebie…
(Na scenę wchodzi Wieśniaczka, przygarbiona, kuśtykająca z laską).
Wieśniaczka:
Oj ty biedny biedaku…
Młodzieniec (wyrwany z rozmyślań):
Czy do mnie mówisz staruszko? I kimże jesteś w ogóle?
Wieśniaczka:
Tak, mówię do ciebie, nieboraku…
A kim jestem? Nie mówmy o tym szczególe…
Powiedzmy, że chcę pomóc nieszczęsnej twojej duszy…
Młodzieniec:
Ale o czym ty mówisz? Toż to ja nie cierpię żadnych katuszy!
Przeciwnie, czuję się lekko i gorące uczucie me serce rozpiera!
Wieśniaczka:
To uczucie jeszcze nieźle cię sponiewiera…
Uważasz, że się zakochałeś i teraz możesz wszystko?
Młodzieniec (oburzony):
To nie zwykłe zakochanie! Ja ją kocham każdą mego ciała cząstką…
A gdy ją już uratuję, moje szczęście będzie pełne.
Twoje współczucie jest więc daremne.
Nic mi bowiem nie trzeba, bo miłość mnie prowadzi.
A twa obecność mi w przemyśleniach trochę wadzi…
Wieśniaczka:
Może i myślisz, że ci teraz wadzę,
lecz pozwól, że ci sekret zdradzę.
To co teraz czujesz to jeszcze nie prawdziwe uczucie.
To tylko marzeń twoich snucie!
Powiadasz, że ją kochasz, a wiesz chociaż jak Księżniczka ma na imię?
To co czujesz to nie prawdziwa miłość. Nie myśl, że kłamię.
Nie mówię też tego, by ci sprawiać przykrości,
lecz po to byś nie poddał się za bardzo beztroskiej radości.
Zachwalasz jej wdzięki, a czy ją na oczy kiedyś widziałeś?
Czy raczej co wieczór jej obraz sobie sam wymyślałeś?
Twój cel może i szczytny i na pochwałę zasługuje:
chcesz wyrwać Księżniczkę od tego, który ją w wieży przetrzymuje.
Lecz nawet nie wiesz jak się za to zabrać.
Póki co nawet nie wiesz jaki kierunek obrać,
by dojść do wieży gdzie Księżniczka samotnie przebywa.
Młodzieniec:
Przestaniesz wreszcie się ze mnie naigrywać?
Może i jej nie widziałem, leczy czy to zabrania mi ją miłować?
Może nie wiem jak ma na imię, lecz czy przez to nie będę mógł jej pocałować?
Miłość to coś więcej niż powłoka i po imieniu nazywanie.
To wspólne dusz pod niebiosa radości wzlatanie.
Może ty tego nie pamiętasz lub nie zaznałaś wcale,
jesteś już za stara by wiedzieć co to jest kochanie.
Wieśniaczka (wali go laską po głowie):
Głupszy jesteś niż wyglądasz, a to wyczyn wielki.
To ty nie masz pojęcia, czym są miłosne udręki!
Ja przeżyłam różne etapy miłości:
był etap rozpływania się w błogości,
potem było powolne przyzwyczajanie,
aż w końcu nadeszło uczucia zanikanie.
Dalej już było miłości pożegnanie…
(Przeciera oczy mokre od łez. Przez chwilę milczą.)
Lecz ty o tym nic nie wiesz, młody panie.
Dla ciebie miłość to tylko same przyjemności.
Nie zdajesz sobie sprawy ile do tego trzeba wytrwałości
by być z drugą osobą i nie pozwolić by uczucie zgasło,
aby nie dopuścić by jedno z dwojga sobie odeszło.
Źródło: http://www.artinfo.pl
Młodzieniec (trzyma się za głowę, gdzie dostał laską. Jest trochę zawstydzony):
Wybacz staruszko, zbytnio w mych słowach się rozpędziłem,
boję się, że mocniej, niż ty mnie laską, słowami cię zraniłem.
Jednak trudno mi jest teraz gorące opanować i serce i głowę,
dlategom tak zareagował na twą gaszącą mnie mowę.
Przyznaję ze skruchą, że masz większe niż ja w tych sprawach doświadczenie.
Chcę posłuchać twych rad i przy okazji memu sercu dać wytchnienie.
Chwilowo utnę skrzydła miłości, na których się unoszę,
opadnę na ziemię i o pomoc uprzejmie cię poproszę.
Wieśniaczka:
Wreszcie zacząłeś mówić jak mężczyzna,
ale i tak mam nadzieję, że na głowie zostanie ci blizna.
Pomogę ci mój biedny nieboraku,
uwolnimy księżniczkę, a królowi napędzimy strachu.
Nie oczekuj jednak zbyt wiele, od tego co się stanie,
bo przyszłość może być inna, niż twe oczekiwanie.
Łatwo dokonać tego nie będzie, a i nagroda może nie być taka,
jaką sobie marzysz, bo Księżniczka może nie chcieć takiego cherlaka.
Miej to na uwadze, byś był gotowy na gorzki smak rozczarowania,
gdy ani ty, ani księżniczka nie będziecie radzi z waszego spotkania.
Nie myśl jednak, że chce cię odwieźć od planu twojego,
chcę cię tylko uchronić od wielkiego zawodu możliwego.
Młodzieniec:
Zrozumiałem już chyba, co masz mi do powiedzenia.
Mam być przygotowany na prawdopodobne cierpienia.
Mam nie wymagać od przyszłości za wiele,
bo może czekać mnie rozczarowanie, a nie wesele.
Teraz jednak przejdź wreszcie do rzeczy-
co robić, by mego zamysłu nie zniweczyć?
Jak dostać się do Księżniczki by ją uratować?
Jak pozbyć się Złego Króla, by lud przestał lamentować?
Wieśniaczka:
Czy ty aby nie wymagasz ode mnie zbyt wiele?
Toż to w końcu realizujemy twoje cele!
Młodzieniec:
Wiem o tym, ale wolę zdać się na ciebie,
ja sam nie dam sobie rady, a jestem w potrzebie.
Ufam, że twe pomysły są lepsze niż moje.
A gdy mi pomożesz, ja w zamian spełnię życzenie twoje.
Wieśniaczka:
Niech i tak będzie. A teraz słuchaj mego planu:
gdy zapadnie zmrok, zakradniemy się do królewskiego gaju.
Stamtąd cichcem pod mury zamku podejdziemy,
a gdy będzie szła warta, to się w krzakach skryjemy.
Znam pewne przejście do środka niestrzeżone,
przed wielu bowiem laty zostało wydrążone,
na wypadek ucieczki z zamku przymusowej.
A teraz pomoże nam w rozwiązaniu twej sprawy sercowej.
Gdy już w komnatach królewskich się znajdziemy,
niezauważeni do wieży się skierujemy.
Uwolnimy Księżniczkę, tak jej wdzięczność zdobędziemy,
a później we trójkę do Złego Króla otwarcie pójdziemy.
Wtedy wyzwiesz go na pojedynek na śmierć i życie,
tak o królestwo ostro zawalczycie.
Młodzieniec (przerażony):
Pierwsza część planu wydaje się wspaniała,
jednak dalszej części potrzebna poprawa.
Może zamiast pojedynku z królem inaczej da się załatwić sprawę?
Może jak uwolnimy księżniczkę, król sam obieca poprawę?
Po co się od razu niepotrzebnie zabijać…
Wieśniaczka:
A może wystarczy tylko mieczem wywijać
i król się sam podda i królestwo odda?
Coś widzę, że brakuje ci młodzieńcze odwagi…
Młodzieniec:
Odwołaj to, bo nie zniosę tej zniewagi!
Wieśniaczka (śmiejąc się):
Spokojnie. Porywczość to przywara młodego ducha.
Nie chciałam cię urazić, ale wybacz – nie wyglądasz mi na zucha.
Pamiętaj, że zawsze można trochę zmienić swoje plany.
Młodzieniec (niepewnie):
Może tylko uratujemy księżniczkę, a reszty zaniechamy?
Wieśniaczka:
Jak chcesz, tak będzie. Do niczego cię nie zmuszę.
Jednak pamiętaj o tym, że poddani cierpią katusze!
Im też potrzebna pomoc, nie myśl tylko o dobru swoim.
Rozważ to wszystko jeszcze w sumieniu twoim.
Młodzieniec:
Przyznam się szczerze: nie wiem na co zdobyć się mogę…
Nie wiem jak wielką poczuję trwogę.
Dlatego teraz nic nie obiecuję,
to zależy jak się cała sprawa zarysuje.
Kto wie, może się przemogę?
Wieśniaczka:
Słońce już zachodzi. Pora już iść w drogę!
Źródło: http://www.tapeciarnia.pl
CDN
To już koniec aktu II. Dalsza część historii ukaże się już niebawem!
Zapraszam na mojego bloga: http://zkusiorabani.pl/
oraz do polubienia strony na FB: https://www.facebook.com/zkusiorabani/
Jeśli tylko Ci się spodobało zostaw upvote i komentarz :) Będę niezmiernie wdzięczny :) Możesz także obserwować mój profil, by nie przegapić kolejnych postów!