Pewnie za 2 godzinki wrzucę jeszcze jakiś wpis z newsami, a póki co - łapcie mój archiwalny tekst o jednej z najlepszych mangowych komedii :)!
Będąc szczerym, to nigdy nie byłem specjalnym fanem "Gintamy". Jasne, doceniam jej niekwestionowane zalety jak - świetna strona techniczna (kreska, tła, muzyka animacja, jej płynność, ogólna jakość wykonania, jak na wieloodcinkową serię), czy przezajebisty humor Niestety, zwyczajnie nie mogę przemóc się do tego gatunku. Mimo swojego mikrego doświadczenia w tej materii, to spotkałem się tylko z jedną równie śmieszną bajką - "Hajime no Ippo". Nie wiem którą z nich wybrałbym jako tę zabawniejszą, czasem miewam myśli, że to "Gintama" jest minimalnie lepsza. Niestety, jest to jednocześnie jedna z głównych wad tego anime i przyczyniła się to do mojej przerwy na wiele lat. Nie chodzi tu tylko o ilość żartów, ale i przede wszystkim (moim zdaniem) nadmiar heheszkowych odcinków względem tych poważniejszych. Wiem, że to w większości fillery, które można ominąć bez większej szkody, ale liczba odcinków może moim zdaniem przerosnąć widza. Postanowiłem jednak ponownie do niej wrócić ze względu na ogłoszony, ponoć tym razem definitywny koniec komiksowego pierwowzoru.
No ale okej, powiedzmy że przez tyle lat nic nie słyszałeś o tym anime, więc krótki opis. „Gintama” to adaptacja gag-mangi wydawanej w Shonen Jumpie. Świat w dużej mierze przypomina XIX wieczną Japonię, która otworzyła się na zachód, ot wystarczy zamienić amerykanów na kosmitów i parę innych szczegółów. Jej esencjonalną część stanowią parodie popularnych tytułów. Od shounenów-bitewniaków z tego samego tygodnika, po animacje studia Sunrise (z naciskiem na jedną z ich flagowych produkcji - Gundama). Nie wydaje mi się, bym specjalnie przesadził mówiąc, że łatwiej sporządzić listę anime, których "Gintama" NIE parodiuje. Nawet ogarnięci fani M&A bywają zaskoczeni kreatywnością twórców w tej materii. Niektóre odniesienia są widoczne dla każdego fana, który jako-tako kojarzy co popularniejsze tytuły, inne wyłącznie dla ludzi siedzących głęboko w anime, a wielu z nich w ogóle nie zrozumiemy (zaraz wyjaśnię dlaczego). Nie brakuje również odniesień do japońskiego kręgu pop-kultury/spraw społeczno-politycznych, jak również do wydarzeń spoza kraju Kwitnącej Wiśni np. Katsura parodiujący Donalda Trumpa. Jak to mniej-więcej ujął mój przyjaciel, Hyrule (który nieźle zna j. japoński i ichnie społeczeństwo): "Humor w "Gintamie" jest wielowymiarowy i dotyczy aspektów, których nie da się zrozumieć, jeśli nie zna się tamtego narodu.". To tak a propos tych słynnych przypisów, które tłumaczą nie raz krótkie żarty całymi ścianami tekstu.
Twórcy nabijają się dosłownie ze wszystkiego i nie boją się wrzucać żartów o kupie, czy siusiakach. Warto mieć to na uwadze, bo "Gintama" ma zdecydowanie mocniejsze żarty niż nie jedna mangowa komedyjka. Np. jedna z dziennikarek, czy tam prowadzących dziennik telewizyjny (w sumie to obie mają śmieszne imiona z tego co pamiętam), nazywa się Ketsuno Ana, co oznacza po japońsku „dziura w dupie” i z tego co słyszałem, to jest kilka tego typu żartów. Inny przykład - jeden z odcinków był o… Bohaterach siedzących w toaletowych kabinach, gdy przycisnęło ich na "dwójeczkę". Mało tego! Odbyło się to w środku poważnej walki, co świetnie ośmiesza różne schematy z anime. Pikanterii dodaje fakt, że nikt z nich nie miał dostępu do papieru toaletowego, a "umysłowa walka" w ogóle nie ustępowała tej znanej z choćby "Death Note'a". Te rozkminy o sensie życia i nie tylko, gdy siedzisz na "tronie" to po prostu poezja.
Skoro o postaciach mowa, tych jest po prostu od groma. Przeglądanie MyAnimeList w poszukiwaniu seiyuu poszczególnych bohaterów "Gintamy" to istny koszmar. Niestety, choć jest tu sporo postaci, które lubię, to niektóre z nich pełni wyłącznie rolę żartu i nie mają większego wkładu w treść odcinków. Jasne, podobnie można powiedzieć o wielu innych anime (albo podać jako przykład coś podobnego - np. pełnienie roli ładnej, ale głupiutkiej niewiasty, którą musi uratować protagonista), ale w bajce od studia Sunrise jest tego aż za dużo jak dla mnie. Dwójka głównych bohaterów z "Gintamy" (Shinpachi ssie, choć miewa swoje momenty), jest lepsza niż jacykolwiek protagoniści w mangach Shounen Jumpa. Gintoki to uroczy przegryw z wyboru. Wielu dzisiejszych 20-30 latków może się z nim bez problemu utożsamić. Motyw z niechętnym zaprzestaniem kupowania Shounen Jumpa jest bliski każdemu w tej, czy innej formie. Jasnowłosy nie chce dorosnąć i gdyby tylko mógł, to przez cały czas żarłby, czytał komiksy, generalnie lenił się w swojej piwnicy. Brzmi znajomo, prawda? xD Kagura z kolei jest moim ulubionym rudzielcem ze wszystkich anime. Pomijając to, że jest ładnie narysowaną dzierlatką, to ma prześwietny charakter. Nie dość, że jest złośliwa i regularnie dąsa się na swoich kolegów, to nie ma oporów przed zwymiotowaniem na nich xD. Reszta moich ulubieńców to: Elizabeth, Katsura, Isao, Taizou Hasegawa (z którym trochę się utożsamiam), Sougo, Ayame i Tae. Tak jak narzekam na niektóre aspekty humoru, tak co do nich nie mam żadnych zarzutów. Świetnie wykreowane postacie, które choć nie należą do ścisłego grona moich ulubionych, to cenię ich za odstępstwa od standardowych charakterów.
Tak jak pisałem we wstępie, trudno cokolwiek zarzucić „Gintamie” od strony technicznej (szczególnie pod koniec serii i większość moich pozytywnych uwag odnosi się właśnie do tych odcinków). Na każdym polu jest co najmniej dobrze, może nawet lepiej niż w "Hunter x Hunter (2011)". Wszystko porusza się swoim naturalnym tempem, elementy otoczenia nie są tak statyczne, jak to jest zazwyczaj w „One Piece” czy „Dragon Ball Super”. Z kolei pojedynki są dynamiczne zaanimowane i prezentują się dość efektownie. Podobne pochwały mogę napisać o kresce, dbaniu o jakość wykonania elementów dalszego planu. Od razu widać, że za tę bajkę odpowiada studio, które poważnie traktuje swoich fanów i nie odwala chałtury, jak np. Toei Animation. Jeśli chodzi o muzykę, to żaden utwór nie zapadł mi jakoś szczególnie w pamięci, ale podobały mi się openingi i endingi. Swoją drogą, warto je oglądać, bo nie raz zapewniają dodatkową porcję śmiechu.
Jak sami widzicie, mam trochę mieszane uczucia wobec tej bajki. Może niebawem się zmieni, bo podobno zostało mi dosłownie parę odcinków do rozpoczęcia poważnej akcji w "Gintamie". Słyszałem bardzo dużo dobrych rzeczy o tym arcu, więc mam nadzieję, że główny wątek ruszy w końcu zdecydowanie do przodu. Za jakiś czas, gdy obejrzę około 50-60 odcinków, to wrócę do tematu i podzielę się z Wami moimi kolejnymi wrażeniami. A jak Wy oceniacie to anime? Chętnie posłucham Waszych opinii.