Witam bardzo serdecznie w kolejnej notce z moimi "opowieściami z krypty". Tym razem chciałbym przedstawić Wam listę paru filmów, które zrobiły na mnie piorunujące wrażenie, które mnie zszokowały i które sprawiły, że po seansie siedziałem z otwartymi ustami 😨 i nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
Zwykle nie przeżywam emocjonalnie oglądanych filmów i staram się nie "zauraczać" filmem, to dany obraz ma mnie zauroczyć. Było kilka produkcji, które mnie w jakiś sposób zauroczyły ("Inny świat" Doroty Kędzierzawskiej) lub mną wstrząsnęły. A muszę przyznać, że widziałem takie "arcydzieła" jak: "Cannibal Holocaust", "Serbski film", "120 dni Sodomy", "Nekromantik", "Eraserhead" Davida Lyncha (chociaż nie był taki zły) i wiele innych "dzieł". Szczerze mówiąc te filmy jakoś mnie nie ruszyły, nie wywołały żadnych emocji... co najwyżej obrzydzenie i odruchy wymiotne. Nie polecam oglądać ludziom o słabszych nerwach, bo te filmy są... chore.
Wracając do tematu. Z pewnością do takich filmów, które mną wstrząsnęły (subiektywna lista) zaliczę pięć produkcji :
- "Idź i patrz" (1985) - radziecki film (anty)wojenny w reżyserii Elema Klimova. Pokazuje on okrucieństwo Nazistów okupujących ziemie na Białorusi, oraz przemiany w psychice ludzkiej, jakie wywołuje wojna. Film powstał na podstawie wydarzeń autentycznych, chociaż nie jest wolny od radzieckiej propagandy. Za pierwowzór wydarzeń z filmu służą wydarzenia z 22 marca 1943 roku, kiedy Naziści w odwecie za atak partyzancki spalili białoruską wieś Chatyń (fonetycznie Khatyń - brzmi znajomo?) wraz z jej mieszkańcami zamkniętymi w spiżarni. Nie była to jedyna wieś na tych terenach, która została zniszczona przez Nazistów, a jej mieszkańcy zostali zamordowani, lecz Chatyń został wybrany symbolicznie (ciekawe czemu) na miejsce pod pomnik zbrodni hitlerowskich na ziemiach byłego ZSRR . Może Rosjanie myśleli, że Związek Radziecki będzie trwał wiecznie i nikt się nie dowie prawdy o Katyniu. Film bardzo ciężki w oglądaniu, mocny, brutalny i wstrząsający. NIE POLECAM LUDZIOM O SŁABYCH NERWACH.
- "Oddział 731" ("Men behind the Sun") - chiński (wtedy Hongkong) film z 1988 roku o japońskiej jednostce 731, w której Japończycy podczas drugiej wojny światowej przeprowadzali eksperymenty biologiczne na żywych ludziach. Szacuje się, że przez okres "działalności" jednostki 731 mogło zginąć nawet 10 tysięcy ludzi. Nie jestem filmoznawcą, lecz pod względem technicznym film jest mizerne wykonany (film klasy C), ale pod względem przekazu jest świetny. Niejeden horror przy tym filmie się chowa. Jest to fabularyzowana opowieść, widziana oczami grupki młodych japońskich żołnierzy wcielonych do bazy 731, którzy są świadkami wszelkich okrucieństw dokonywanych na ludziach. Chłopacy mają dość i postanawiają opowiedzieć o tym światu, starają się także uratować jak największą liczbę więźniów. Film posiada wiele scen drastycznych, choćby jak ten "doktorek " zrywa skórę z odmrożonych rąk żywej kobiecie (zdjęcie) i widać... zwisające kości. NIE POLECAM LUDZIOM O SŁABYCH NERWACH!
- "Ofiary wojny" - film Briana De Palmy z 1989 roku opowiadający o wojnie w Wietnamie i jej wpływie na ludzką psychikę. Pokazuje on wewnętrzny konflikt na linii "zło - dobro", podobnie jak w "Plutonie" Olivera Stone'a, gdzie mieliśmy konflikt pomiędzy dwoma sierżantami (Tom Berenger vs Willem Dafoe). Genialna rola młodego Seana Penna jako tego "złego" i bardzo dobra kreacja Michaela J. Foxa (Marty McFly z "Powrotu do przyszłości") w roli tego "dobrego". Film ten porusza pojęcie zbrodni wojennych. Postać grana przez Michaela J. Foxa donosi dowództwu na swoich kolegów i dowódcę swojego plutonu (Sean Penn) i... może tyle. Moim zdaniem film bardzo dobry i niedoceniony. Jest mniej znany od "Plutonu" Olivera Stone'a, "Czasu apokalipsy" Francissa Forda Coppoli, "Full metal jacket" Stanley'a Kubricka, czy "Łowcy jeleni" Michaela Cimino.
Niewątpliwie genezą powstania tego filmu była zbrodnia wojenna i masakra wioski Mý Lai, dokonana 16 marca 1968 roku przez Amerykanów. Ofiarami stało się setki bezbronnych głównie kobiet, dzieci i osób starszych. Podczas tej masakry mogło dojść do konfliktu pomiędzy dwoma amerykańskimi oddziałami. Jeden z pilotów amerykańskiego śmigłowca, (zapomniałem jak on się nazywał) widząc co się dzieje, stanął pomiędzy uciekającymi Wietnamczykami a goniącymi ich Amerykanami i zagroził, że otworzy do swoich rodaków ogień. Tamci opuścili, a on ewakuował śmigłowcem tych ocalałych.
- "Pola śmierci" z 1984 roku w reżyserii Rolanda Joffé. Film oparty na faktach autentycznych, akcja rozgrywa się w latach 1972-1979 w Kambodży, kiedy to do władzy dochodzą Czerwoni Khmerowie (albo Khmerzy jak kto woli) i robią... to co robią. Nie będę tutaj przeprowadzać wykładów z historii, ale jak poszukacie takich fraz jak "Pol Pot", "Czerwoni Khmerzy albo Khmerowie", Kambodża ludobójstwo " to się dowiecie. Film jest jest historią Ditha Prana, kambodżańskiego reportera, któremu udało się przeżyć piekło na ziemi i stamtąd uciec w 1979 roku. Rok po premierze filmu, w 1985 roku otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Akcja filmu zaczyna się w 1972 roku kiedy Pol Pot i jego Czerwoni Towarzysze doszli do władzy po wygranej wojnie domowej i pokazana jest ewakuacja zagranicznych dziennikarzy z Kambodży. Ci też chcieli uratować Ditha Prana fałszując "na szybko" jego paszport, ale to się nie udało i bohater trafia do obozu pracy. Najbardziej wzruszająca jest końcówka filmu, (może tracąca nieco patosem) i lecąca w tle podczas napisów końcowych piosenka "Imagine" Johna Lennona.
- Nasze rodzime "Przesłuchanie" z 1982 roku, wyreżyserowane przez Ryszarda Bugajskiego. Film opowiada o "metodach" jakimi się posługiwali UB-cy we wczesnych latach 50. Genialne kreacje Janusza Gajosa w roli przesłuchującego UB-ka, Krystyny Jandy w roli przesłuchiwanej, oraz Adama Ferencego w roli UB-ka który się zakochuje w bohaterce i próbuje jej pomóc. Chociaż ta jego "pomoc"... szkoda gadać. W filmie też epizod zagrała reżyserka Agnieszka Holland, która zagrała jedną z osadzonych). Film był nazwany najsłynniejszym polskim "półkownikiem" (nie mylić ze stopniem wojskowym - pułkownik), ponieważ film miał problemy z Cenzurą i 7 lat przeleżał na półce, a premierę miał dopiero pod koniec 1989 roku. Miał facet jaja, żeby w stanie wojennym nagrać taki film.
Mógłbym jeszcze do tej listy "podpiąć" "Noc żywych trupów" George'a A. Romero z 1968 roku, oraz miniserial "To" z 1990 roku na podstawie powieści Stephena Kinga, ale... Gdy pierwszy raz widziałem te filmy, miałem około 10 lat, więc się nie liczy 😄
Właśnie przymierzam się do nagrania audiologów z minirecenzjami z powyższych pięciu filmów (w sumie od dawna chciałem to robić, lecz nie miałem na to zbytnio czasu). Właśnie przygotowuję sobie materiały, oraz recenzje w formie pisemnej na bloga. Rozpisuję sobie skrypty ze ściągami, aby wiedzieć co mniej więcej powiedzieć i żeby nie stękać przed mikrofonem, aby to brzmiało w miarę profesjonalnie.
Nie musiałbym pisać recenzji powyższych filmów od nowa, ponieważ dawno temu już je napisałem. Kiedyś prowadziłem swój blog na Filmwebie w latach 2004 - 2010(?), na którym pisałem swoje własne recenzje, ale znudziło mi się to i skasowałem swoje konto (imbecyl 😄). Miałem dobre kontakty z takimi użytkownikami jak: Larissa, Harry, sten44, Albertino, Migotka, Eorath_at _Tiffanys i wielu innych, których serdecznie pozdrawiam . Czasem też pokłóciło się z Kyrtapsem 😄 o jakiś film, ale dawno temu mi to przeszło i jestem tolerancyjny. Nie wiem po co się spinać . Stare dobre czasy, nawet nie wiem czy oni jeszcze działają na FW.
Wracając do tematu. Obecnie skupiam się na filmie "Idź i patrz" Elema Klimova z 1985 roku i zaczynam pisać recenzję żeby móc ją nagrać po nowym roku. Bardzo nie chcę tego robić, ale chyba będę musiał obejrzeć ten film jeszcze raz, chociaż obiecałem sobie, że więcej go już nie obejrzę.
🔽🔽🔽🔽🔽🔽🔽🔽🔽🔽🔽🔽🔽🔽
W najbliższych dniach planuję opublikować minirecenzje książek i filmów :
"Metro 2033" Dimitriego Głuchowskiego - audiolog jest już nagrany, że tak powiem brzydko "z pamięci" i "na żywioł", bez żadnej rozpiski w punktach co mówić. Kiedyś nagrałem już audiolog z recenzją tej książki, ale usunąłem go wraz z poprzednim kanałem na YouTube. Niestety muszę napisać recenzję, ale chyba mam ją na starym komputerze. Może nawet jest tam plik audio, albo cała gotowa recenzja.
"Lśnienie" Stephena Kinga - sytuacja taka sama jak wyżej, audiolog jest nagrany bez rozpisanego skryptu, "na żywioł" i "z pamięci". Będę musiał poszukać w starym kompie, czy nie zachowała się recenzja w formie pisemnej.
"Queen: Królewska historia" Marka Blake'a - tak jak w dwóch poprzednich przypadkach, audiolog nagrany "na żywioł".
Minirecenzja filmu "Fritz Bauer kontra państwo" z 2015 roku. Opowiada on o niemieckim (z żydowskimi korzeniami) prokuraturze Fritzu Bauerze, który przyczynił się do ujęcia w maju 1960 roku, w Buenos Aires, nazistowskiego zbrodniarza Adolfa Eichmanna. Audiolog też jest nagrany "na żywioł" bez żadnego skryptu, trzeba będzie napisać jakąś minirecenzję.
Mam nadzieję, że kogoś zaciekawiłem tą notką.