Pasta #1

in pasta •  6 years ago 

Przed maturą byłem w związku z przyjaciółką z podstawówki, przez długie lata. Pewnego dnia powiedziała, że gdzieś wyjeżdża, na bardzo długo, że nie mogę jechać z nią. Wierzyłem w przeznaczenie, wróżbita Maciej z tele5 powiedział mi, że to ta jedyna, na całe życie. Całe życie w kłamstwie. Stwierdziłem, że jeśli w tej domenie mi nie wyszło to spróbuję w innej. Oddam się służbie Bogu, dołączę do seminarium. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Przed zaliczeniem matury uczyłem się reguralnie łaciny, czytałem Pismo Święte itp. Dostałem się, od dzisiaj wiedziałem że to droga bez powrotu.

Pierwszego dnia ojebali nas wszystkich na zero, przydzieli szaty adeptów, stroje sportowe i inne podstawowe rzeczy przyszłego księdza. Do sali wszedł kark 2×2, odziany w zdobione szaty.
– Dobra, słuchać mnie Wy bando spermiarzy! Tylko na was spojżeć- suchoklatesi albo salcesony! I Wy chcecie służyć!? Od dzisiaj jestem waszym najgorszym koszmarem, matką, ojcem, opiekutem, jak również dowódcą , katem i największym strachem!

– Proszę księdza, a ładnie to tak przeklinać? – spytał rozkoszny grubasek z twarzą chomika.
– Ty mała, tłusta beczko smalcu! Księdzem nie jestem i nigdy nie będę! Jestem tutaj diakonem i moim zadaniem będzie zrobienie z was prawdziwych mężczyzn! Dzięki mnie wasze pizdy w końcu się zamkną i wyrosną z nich olbrzymie chuje! A teraz gleba i pompować! Tempo raz, tempo dwa!

Zajęcia mieliśmy codziennie od 5 30 do 21, żadnych telefonów, żadnego Internetu. Codziennie pobudka, zaprawa, sniadanie i zajęcia z teologii, łaciny i dużo wf.
– Co jest tłuściochu, ciężko ci!?
– Panie diakonie, już nie daje rady, stawy mi nie wyrabiają!
– Nie chcesz biegiem to będzie czołgiem! Gleba i czołgaj się padalcu!
Diakon w tańcu się nie pierdolił, każdy miał zapierdalać.

Trafiłem do pokoju liczącego 4 łóżka. Oprócz mnie byli tam rownierz Paweł, Zenek oraz Damian.
Paweł pochodził z małej wsi z okolic Śląska. Dla niego wybór był prosty – łopata albo kapłaństwo.
Zenek zaś był przykładem hybrydy skrajnej patologii i głębokiej wiary. Mówił, że poszedł na księdza, żeby nawracać frajerów od ćpania. Chłopak z Mokotowa, jego twarz ozdobiona była 2 bliznami, nabytymi w walce na noże podczas „nawracania frajerów”. Damian za to sprawiał wrażenie upośledzonego. Zapytany dlaczego tutaj poszedł odpowiedział „bo lubię duże okna”.

– Proszę diakona, kiedy będę mógł się wyspowiadać?
– Spowiedzi się kurwa zachciało!? Tutaj nie ma czegoś takiego, do końca szkolenia będziesz żył ze swoimi występkami grzeszniku! Chcesz rozgrzeszenia? Podpór przodem i pompujesz szczawiu!

Przydzielono mi kwaterkę przy porcjowaniu kadzidła kościelnego. Do pomocy przydzielono mi Damiana.
– Kurwa dałnie nie wciągaj tego!
– Ja pierdole, ale ten szajs ryje banie!
Debil podpalił półkilowy pakunek, jak akurat byłem w kiblu. Jebało tym w całej plebanii, kaplicy oraz w promieniu 2 kilometrów od ośrodka szkolenia. Wbił jakiś inny ważniak.
– Kto to odpalił!?

Stwierdziłem, że kumpli się nie sprzedaje, nawet tych upośledzonych.
– Nie wiem Panie diakonie!
– Adept kurwa, ile mam belek na szacie!?
– Panie starszy diakonie…
– Panie arcydiakonie kurwa jego mać! A teraz biegiem kurwa do okoła plebanii, 20 okrażeń!
Okazało się, że arcydiakon miał służbę w sztabie i dostał zgłoszenie, że jebie na terenie całego seminarium. Przez cały miesiąc z Damianem musieliśmy czyścić kible i przepisywać odręcznie Stare księgi.

Treningi zaczęły przynosić efekty, po trzech miesiącach brałem już 80kg na klatę, biegłem bez zadyszki 5 km oraz znałem na pamięć listy do korytian. Tego dnia miał do nas przyjechać arcydiakon naczelny, aby rzucić okiem na adeptów.
– Witajcie moja młodzieży, miło widzieć was w coraz lepszej kondycji. Macie może jakieś pytania do mnie?
– Ile bierzesz na klatę? – zapytał Danio.
Arcydiakon chwycił ciężary i zaczął nakładać na gryf. Razem z Zenkiem naliczyliśmy 450kg. Chwycił sztagę, pod wpływem napięcia mięśni szaty rozerwały się odsłaniając muskularne, stuprocente mięśnie. Gryf podniósł się do pełnego wyprostu łokci.

– Błogosławiony kto nie widział, a uwierzył. – odpowiedział arcydiakon.
– Wy też kiedyś będziecie tak silni, jeśli wasza wiara będzie równie silna!
Stwierdziłem, że taka okazja może już się nie zdarzyć więc zapytałem:
– Ale po co przyszłym księżom taka siła?
– Za prawdę, twoja niewiedza nie ma sobie równych. Zastanów się synu jeszcze raz, a poznasz odpowiedź na swoje pytanie.

W tym momencie zdałem sobie sprawie, że trafiłem nie do seminarium, a do szkoły paladynów.

– Zostanę paladynem?
– Tam gdzie ni Kościół, ni Państwo pomóc nie może. Gdzie mrok duszy i umysłu – tam problemy będziecie rozwiązywać. Potęga waszych mięśni i jasność waszych umysłów rozświetla ciemność. Wy rycerze światła i…
– Zostanę paladynem?
– Nie kurwa, rowy będziesz kopać debilu!

– Zenek powiedz jak to było z tymi bliznami?
– Na dzielni koło domaniewskiej była taka akcja. Jakiś patus zapytał czy chce może działkę. Odpowiedziałem, że ciało to świątynia i nie wolno brać narkotyków, wiara zabrania. Typ odpowiedział, że religia to opium dla ludu, czaisz frajera!? No to poszła tuba na mordę, ten mnie z noża, to ja znowu tuba, aż skasowałem gościa. Potem szycie na szpitalu bródnowskim i gites.
– A czemu zdecydowałeś się wstąpić do seminarium?
– Żeby kasować takich frajerów na jedną bułe. Jeden chuj słowem czy czynem.

– Paweł, jak to w końcu jest? Jako paladyni możemy dawać święcenia ?
– Nie no od tego są księża, to nie nasza działka.
– A ruchać się wolno?
– W regulaminie ogólnym jest wpis, że chcąc niewiaste penetrować, najpierw trzeba ją nawrócić.
– To co Panowie, może wypad na dziewczynki? Samowolka?

Po tej lewiźnie do burdelu oczekiwaliśmy srogiego opierdolu od diakona. Jednak ku ogólnemu zdziwieniu pogratulował nam naszego szlachetnego czynu. Za sprawą naszych pouczeń, popartych twardą merytoryką burdel przetransformował się na sierociniec. Dwie pieczenie na jednym ogniu – kutas syty i kurwa cała.

Minął rok od skoszarowania w szkole paladynów. Diakon stwierdził, że najwyższy czas na naukę czarów.
– Dobra szczawie, trzymać postawę! Pawełek kurwa garda wysoko, bo spierdolisz zaklęcie! Buła, lepa na ucho i kołowrotek! Kurwa Danio, garda wyżej! – kolega w trakcie rzucania zaklęcia nie przyjął odpowiedniej postawy, zamiast wykonać poprawnego luja ogłuszacza jebnął sobie plaskacza na mordę, stracił przytomność, po czym zesrał się. Dupą, nosem i uszami. Potężne czary MMA mnichów w Młynie okazały się za trudne na początek dla Damiana, jednak później opanował do perfekcji inkantację lolkinga na drewniany słup. Co prawda złamał piszczel, ale czar wykonał prawidłowo.

Tego dnia mieliśmy szkolenie z zakresu rzutu świętym granatem ręcznym. Damian rzucał pierwszy, odbezpieczył MZŚGR (Modernizowany Zapalnik Świętych Granatów Ręcznych) i rzucił zaledwie na 20 metrów.
– Ale żeś kurwa rzucił! Tak to się robi! – krzyknął Radek, adept z równoległej drużyny.
Widocznie był mocno znerwicowany, po odbezpieczeniu MZŚGR granat mu się wyślizgnął i wpadł do okopu. Diakon ekspresowo zareagował, chwycił Radka za togę, wypierdolił za okop i krzyknął do wszystkich „Gleba kurwa!”. Granat eksplodował i konsekrowane odłamki poleciały we wszystkie kierunki. Nikt na szczęście nie ucierpiał.
– Ale żeś kurwa rzucił! – odpowiedział Damian.

Tego dnia mieliśmy maraton paladyna – pobudka, minuta czasu na odzianie i biegniemy 100 km. Nie było czasu na opóźnienia , trzeba było działać ekspresowo. Danio w nocy nasrał do butów Radka (buty w nocy wystawialiśmy poza izby na korytarz, żeby nie jebało). Rankiem Radek dopiero podczas biegu zorientował się, że w butach znajduje się nie pot, a niewiarygodnie płynne gówno Damiana. Podczas biegu nie wolno było się nikomu zatrzymać pod karą biegu jeszcze raz, całą drużyną. Po maratonie Radek trafił na izbę chorych – gówno przepaliło nie tylko wełniane skarpety, ale także skóre, aż do mięsa.
Zadzieranie z nieobliczalnym downem nigdy nie kończy się dobrze. A zadzieranie z nieobliczalnym downem paladynem tym bardziej.

Dzień konkursu piosenki paladyńskiej. Mieliśmy zaśpiewać drużynami własną piosenkę, zachęcająca do walki, wielbienia Boga i ojczyzny. Damian niewiadomo skąd znał jedną, bardzo chwytliwą, zawierającą wszystkie te cechy. Pokonaliśmy wszystkie drużyny, każdy musiał nam ustąpić. Dopiero w trakcie wręczenia nagrody nas zdyskwalifikowano. Okazało się, że śpiewaliśmy utwór konkwisty 88.

Minął już trzeci rok edukacji w szkole paladynów. Dojebali nam filozofii, pedagogiki i socjologii, etyki. W sumie to dojebali mi, bo można było sobie jeszcze program politechniki, prawniczy lub medyczny. Paladyni wydziału politechniki w ciągu semestru skonstruowali pancerze wspomagane, jako symbol ich statusu. Kapłani bitewni oprócz bitewnej magii ulicy poznali arkana czarów uzdrawiajacych. Wydział prawniczy po ukończeniu przeszkolenia nabył władzę sądowniczą w sprawach osądu publicznego (to oni decydują czy ktoś jest frajer czy git). A mój wydział humanistyczny nabył czary władzy nad tłumem. Zapisanie się na przewodniczącego wydziału okazało się nieść dalsze korzyści – zostałem mianowany dowódcą oddziału.

Pięć lat spędzonych poza światem zewnętrznym zmieniło nas. Nie byłem już Anon, tylko brat Anonidas. Zapomnieliśmy prawie wszystko – kim byliśmy wcześniej, rodziców, znajomych, stare życie. Dostaliśmy nową tożsamość, nowe super moce oraz ósmy nieoficjalny sakrament – paladyństwo. Pomimo zakończenia treningu dalej nie mogłem zapomnieć o mojej ex z licbazy. Kurwy zaliczane i nawracane na lewiźnie budziły tylko dawne wspomnienia.

To miał być nas chrzest bojowy, protest koprofagów pod pałacem prezydenckim. Domagali się, aby jedzenie gówna było dozwolone w miejscach publicznych. Policja nie była gotowa na taki protest, kościół nie chciał ingerować. Dlatego wezwano nas, aby stawić czoła zagrożeniu.

Stałem na przodzie kolumny, wszyscy byliśmy odziani w pancerze paladyńskie. Na przeciw nam ruszył tłum koprofagów, dumnie porzerający kawałki już uprzednio strawionego jedzenia. Podszedł do mnie zapewne przywódca zgromadzenia, skinhead-koprofag, bardzo groźny gatunek.
– To co robicie krzywdzi ludzi do okoła, jeśli postronni ludzie są dla was obojętni, to pomyślcie o swoich rodzicach, dzieciach! Oni tego nie zrozumieją i dla nich to zawsze będzie złe!
– Gadasz tak tylko, bo lepiej opanowałeś retorykę! Przypierdole ci raz i się skończy kozaczenie.
– I tu się mylisz grzeszniku.
Złożyłem ręce w znak luja ogłuszacza, uderzyłem raz w ucho, drugi raz w korpus z wyciągniętym środkowym palcem.
– Kto jest gotowy podważyć słowa paladyna!?
– Ja! Nie uderzysz kobiety, to wbrew waszym zasadom! – powiedziała koprofagistka odgryzając kawałek gównianej bułeczki.
Miała rację, nie mogłem nic zrobić.
– A ja Ci jebne! – usłyszałem ten głos, który śnił mi się po nocach, którego nigdy nie mogłem wymazać z pamięci. Cios stylu kumitsu momentalnie powalił protestującą entuzjastkę fekalii. Protestujący zaczęli rozchodzić się w kierunku ich domów.
– Anon!?
– Karyna?
Zmieniła się – w trakcie kiedy ja szkoliłem się na paladyna ona została hierofantką, dowódcą żeńskiego oddziału na wypadek takich właśnie sytuacji. Wróżbita Maciej nie kłamał, zabrakło mi jedynie wiary. Rzuciliśmy się sobie w ramiona. W końcu razem, szczęśliwi,w otoczeniu gówien rozrzuconych uprzednio przez protestujących. W oddali Damian wpychał kawałki gówna do mordy protestującego, przez co prawie go udusił.

Autor zjadacz_Cebuli ze strony wykop.pl

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Hi! I am a robot. I just upvoted you! I found similar content that readers might be interested in:
http://nienormalnybialystok.eu/marek-zakonie-18/