↑ Albert Sidney Johnston (1803 - 1862) (źródło: Pintrest)
Cuda konfederackiej architektury
Miesiące przed tym jak doszło do bitwy pod Shiloh, trwały w Kentucky i Tennessee gorączkowe prace nad stworzeniem dwóch fortów mających strzec rzek Tennessee i Cumberland przed silną unijną flotą rzeczną, przy której południowe jednostki pływające wyglądały jak Dawid przy Goliacie (z tą różnicą, że nie istniały widoki na zwycięstwo tego pierwszego). Potrzeba zrodziła zatem konieczność posiłkowania się w walce o te witalne arterie rzeczne fortyfikacjami umieszczonymi na brzegu. Stanowiły one centrum linii defensywnej ustalonej przez Johnstona, a rozciągającej się od Mississippi po Kentucky.
Fort Henry miał strzec rzeki Tennessee, był to otwarty bastion, położony w bardzo niekorzystnym terenie - otoczony półkolem wzgórz był idealnym celem dla ataku lądowego, dodatkowo południowi inżynierowie nie przewidzieli wahań poziomu rzeki Tennessee, która przy wezbranych wodach niemal wlewała się do fortyfikacji. Był wyposażony w łączną ilość 17 dział, z czego 11 miało pokryć ogniem rzeką, zaś 6 zostało zwróconych w stronę lądu na wypadek ataku piechoty - były to potężne 18 funtowe działa gładkolufowe, straszliwe na krótkich dystansach, ale w obliczu ognia artyleryjskiego prowadzonego z gwintowanych dział, obliczonego na ich wyeliminowanie - bezsilne. W stronę rzeki były skierowane 10 funtowa kolumbiada (bardzo skuteczne przeciw okrętom działo gładkolufowe), gwintowana 24-funtówka, resztę zaś stanowiły 32 funtowe działa gładkolufowe. Według ówczesnej doktryny jedno działo na lądzie było warte tyle, co 3-4 działa na wodzie, ale wojna secesyjna zadała kłam temu twierdzeniu, ku rozpaczy Konfederatów, którzy w obliczu słabości floty musieli polegać na fortyfikacjach.
↑ Plan Fortu Henry (źródło: Wikipedia)
Kiedy 4 i 5 lutego siły Ulyssesa Granta lądowały na północ i południe od Fortu Henry, woda w Tennessee wezbrała tak wysoko, że zalała fortyfikacje (w tym magazyn prochowy), zaś flota pod dowództwem nieustraszonego weterana dalekomorskich batalii Andrew H. Foote'a złożona z siedmiu pancerników rzecznych (owoc północnej pomysłowości) zaczęła okładać fort razami pocisków artyleryjskich na długo przed przybyciem pod jego umocnienia opóźnionej przez deszcz piechoty. Bombardowanie trwało 75 minut, ale już przedtem widząc że utrzymanie się będzie niemożliwe Lloyd Tilghman (polegnie pod Champion Hill w 1863 roku) zarządził ewakuację piechoty pozostawiając załogi dział, by postarały się zadać straty niebieskiej flocie. Podczas wspomnianej wymiany ognia udało się jedynie uszkodzić USS Essex, który został trafiony w kocioł - 23 marynarzy zostało zabitych lub rannych, głównie w wyniku poparzeń, gdy gorąca para wodna wypełniła wnętrze kadłuba. Tilghman poddał w końcu fort walcząc także z wodą wdzierającą się coraz bardziej do wnętrza twierdzy. Tak więc bez asysty sił lądowych, flota Unii zdobyła nabrzeżny fort...
Drugim punktem oporu był Fort Donelson na rzece Cumberland, kilka mil na wschód od swojego nieszczęsnego towarzysza, będący fortem jedynie z nazwy, bowiem był niewiele więcej niż zboczem góry ze skierowanymi w stronę rzeki dwunastoma działami (jednym gwintowanym) i palisadą będącą wątpliwą osłoną przed atakiem z lądu. Aczkolwiek to wystarczyło, by był uważany za silniejszy, niż Fort Henry. Od strony lądu dodatkowo były rozciągnięte fortyfikacje ziemne - okopy, zasieki (w znaczeniu - zapory z pni), w których znajdowało się 16,000 Konfederatów, aktualnie marznących na kość pod dowództwem osobliwego zbioru osobistości: Simona Bolivara Bucknera, Seniora - zawodowego żołnierza, który nie wierzył w powodzenie obrony, Johna B. Floyda - byłego gubernatora Wirginii, formalnie to on był dowódcą, ale jego podkomendni traktowali swoje jednostki autonomicznie, Gideona Pillowa - najbardziej wojowniczego z czwórki i Bushroda Johnsona - profesora filozofii naturalnej. Kawalerią dowodził self-made-man Nathan Bedford Forrest, uważany za geniusza wojny - podobno tylko on potrafił wyprowadzić z równowagi stoickiego Granta.
Siły Unii liczyły 24,500 ludzi pod dowództwem Granta, pierwsza dywizja, która stanęła pod Fort Donelson była jednostką Johna A. McClernanda, dumnego generała z politycznego nadania, który nie krył swoich ambicji. Wkrótce do pierścienia oblężenia dołączyły jednostki Lew Wallace'a - późniejszego autora powieści "Ben Hur" oraz Charlesa F. Smitha, starego wojskowego wygi, który zagrzewał podczas nadchodzącej bitwy o Fort Donelson swoich ludzi tymi słowy: "Niech to szlag, Panowie, widzę tu opieszalców, a tych nie będę tolerował! Dawać, do przodu ochotnicy! To wasza szansa! Zgłosiliście się by polec za miłość do Waszego kraju i właśnie macie sposobność!".
12 i 13 luty minęły pod znakiem obsadzania linii i próbowania sił nieprzyjaciela w próbnych potyczkach, McClernand próbował zdobyć tzw. Redutę nr 2, lecz został odparty, a Smith przeprowadził próbę ataku dwoma brygadami, odpartą z lekkimi stratami. Linie obu stron były niezwykle blisko siebie, toteż zabroniono rozpalania ognisk, temperatura spadła do -10 stopni Celsjusza, a co gorsza część żołnierzy Unii podczas forsownego marszu z Fort Henry, zwiedziona chwilową odwilżą i przygrzewającym słońcem porzucała koce, płaszcze oraz innego rodzaju ekwipunek, za którym obecnie niezwykle tęsknili. Dzień później weszły do akcji pancerniki Foote'a, ale nie zdołały powtórzyć sukcesu sprzed kilku dni i zostały odparte w pewnymi stratami.
↑ Rozmieszczenie wojsk podczas oblężenie Fortu Donelson (źródło: Wikipedia)
Tymczasem dowódcy Rebeliantów konferowali na temat sytuacji w jakiej się znaleźli - a była ona dramatyczna - wahano się między poddaniem, a dalszą walką i próbą wyłamania się z matni. Wreszcie podjęto próbę 15 lutego, na prawej flance Unii obsadzonej przez zielonych rekrutów McClernanda. Atak był ogromnym zaskoczeniem dla Niebieskich, którzy dodatkowo naciskani z flanki przez kawalerię Forresta, podali tyły. Grant dowiedziawszy się o przełamaniu szyku popędził w 11-kilometrową drogę rozkazują elementom dywizji Wallace'a wsparcie polityka in spe. Grant zastał McClernanda nie panującego nad sytuacją, a zobaczywszy że polegli Konfederaci mają w plecakach trzydniowe racje, wiedział że szukają ucieczki, a nie zwycięstwa na polu bitwy. "Kto uderzy pierwszy - osiągnie cel" - podsumował przyszły prezydent USA.
Pillow dowodzący przełamującym atakiem, ku osłupieniu Floyda i Bucknera, wycofał się o 13.30 na pozycje wyjściowe. Ale Grant nie był z tych, którzy zyskaliby satysfakcję z takiego stanu rzeczy i rozkazał Smithowi przeprowadzić atak, który zajął część umocnień oraz odparł późniejsze kontruderzenia Rebeliantów. Wszystko było gotowe by o świcie następnego dnia dokończyć dzieła zdobycia fortu. Znowu Konfederaci uprzedzili Unię i... sami oddali się do niewoli po krótkiej wymianie korespondencji dotyczącej warunków kapitulacji. Grant odrzucił wszelkie negocjacje, żądając bezwarunkowej kapitulacji, co zyskało mu przydomek w tamtym czasie: "Unconditional Surrender", co pokrywało się z jego inicjałami "U.S". 12,000 ludzi dostało się do niewoli, ale tylko na chwilę, bowiem faktycznie nie istniały żadne procedury co do jeńców na tym etapie wojny i w sumie "pojmani" mogli zrobić cokolwiek im się podobało po przekroczeniu niebieskich linii i zdaniu ekwipunku.
Shiloh znaczy Miejsce Pokoju
Utrata dwóch rzecznych fortów była dużym ciosem dla Konfederatów, z tego powodu trzeba było ewakuować stolicę Tennessee - Nashville, co przebiegło bardzo sprawnie wobec talentu organizacyjnego Nathana Forresta, ale nadal było smutnym wydarzeniem dla Południowców. Johnston jednak miał pewne powody do zadowolenia - bohater spod pierwszego Bull Run Pierre Gustave Toussaint przybył z posiłkami ze wschodu, jak również trudny we współpracy, ale nadal uważany za fachowca Braxton Bragg został skierowany pod komendę Johnstona zebrawszy pokaźny korpus spośród nadmorskich garnizonów. W sumie z korpusem generała-biskupa Leonidasa Polka dawało to ok 43,000 ludzi skoncentrowanych w Corinth. Stamtąd armia wyruszyła w poszukiwaniu nieprzyjaciela, którego znaleziono rozłożonego obozem na znacznym obszarze z Shiloh Church na pozycji górującej nad tą cząstką Tennessee. Cytując swój poprzedni artykuł opisujący bitwę, który pasuje tu jak ulał:
"Shiloh zaczęło się od kompletnego zaskoczenia sił Unii, co było o tyle dziwne, że stojąca o kilka kilometrów armia Konfederacji niespecjalnie przestrzegała ciszy wymaganej do osiągnięcia zaskakującego uderzenia. Ustawieni do bitwy strzelcy czekając na przybycie korpusu generała-biskupa Leonidasa Polka zatrzymanego przez gwałtowną burzę umilali sobie go demonstrując swoje umiejętności we władaniu bronią palną na okolicznych przepiórkach i innych dogodnych celach. Drugi po Johnstonie z dowódców Konfederatów, niewysoki Kreol z Luizjany Pierre Gustave Toussaint Beauregard, bohater pierwszej bitwy pod Bull Run, był przerażony takim stanem rzeczy, ale nie był w stanie wyegzekwować ciszy na podkomendnych. Mimo to, William Tecumseh Sherman, dowódca dywizji w Armii Tenneesse nie wystawił na swoim odcinku wart, nie wysłał patroli w autorski interpretując rozkaz Granta, żeby nie wdawać się w bitwę przed przybyciem do bazy Unii zwanej Pittsburgh Landing Armii Ohio Don Carlosa Buella. Ale bitwa już była w toku i wojska Unii ustępowały przed masą Konfederatów, jednostki nacierających mieszały się ze sobą, szyk był trzymany podobnie jak w bitwie pod Bull Run - czyli prawie wcale, a dodatkowo przekleństwem okazały się obozy Unii zdobyte przez Południowców, z których wielu poświęciło się opróżnianiu gorących kotłów strawy i plądrowaniu namiotów, które przerwała dopiero bezpośrednia interwencja generała Johnstona.
↑ "Konferencja" generałów przed bitwą pod Shiloh, Johnston trzeci od prawej (civilwarprojectwn.weebly.com)
W zestawieniu z niezbyt fortunnym ustawieniem wojsk Południa oraz tężejącym oporem niektórych brygad Unii tempo ataku zaczęło słabnąć, choć nadal rebelianci posuwali się w stronę Pittsburgh Landing. Zwłaszcza istotną pozycję w fragmentarycznym szyku Niebieskich Mundurów zajmowało tzw. Hornet's Nest, które skupiało uwagę nacierających przez dobre kilka godzin. Około 14:30 generał Johnston poprowadził atak brygady z korpusu byłego wiceprezydenta USA Johna Breckinridge'a (vice za prezydentury Jamesa Buchanana, Breckinridge był też jednym z trzech rywali Lincolna w wyborach 1860 roku) i otrzymał z pozoru niegroźną ranę za kolanem. Po kilku minutach przyboczni generała odnotowali, że zatacza się w siodle, a jego twarz ma trupio blady odcień. Zdjąwszy Johnstona z konia okazało się, że jego but jest pełen krwi, a sam postawny wojak oddawał swoje ostatnie tchnienie. O ironio, Johnston odesłał swojego osobistego chirurga do opatrywania rannych obu stron, a uratowanie mu życia nie było trudniejsze od nałożenia opaski uciskowej powyżej uszkodzonej tętnicy udowej. Niestety nikt na miejscu nie posiadał takiej wiedzy. Ciało dowódcy zostało ukryte w obawie przed załamaniem się morale wojska, dowodzenie przejął gen. Beauregard, a Bragg został jego zastępcą."
Tak zginął Johnston, z którym wiązano na Południu wielkie nadzieje - do czasu spełniał je jak mógł, ale najpewniej bratobójczy ogień, podobnie jak w przypadku **Thomasa "Stonewalla" Jacksona, odebrał i tego znakomitego żołnierza sprawie Południa. Bitwa pod Shiloh zaś skończyła się nazajutrz klęską Konfederatów zniesionych z pola kontratakiem świeżych sił Unii, którymi jak natchniony dowodził Sherman. Shiloh było zapowiedzią charakteru wczesnej fazy wojny, wielkich manewrowych bitew z dziesiątkami tysięcy poległych i rannych. Śmierć Johnstona spowodowała wielki smutek na Południu - część historyków zwraca uwagę na to wydarzenie jako na punkt zwrotny wojny, ale tych według braci strzegącej przeszłości było nawet kilkanaście.
Źródła:
James M.McPherson, Battle Cry of Freedom: Historia Wojny Secesyjnej
Shelby Foote, Civil War: A Narrative From Fort Sumter to Perryville