Wolność krzepi, czyli bez słodzenia o książce J. Kornhausera

in polish •  6 years ago  (edited)

IMG_5497.JPG

Na początku października byłem w Centrum Sztuki Mościcie i na regale z darmowymi folderami dostrzegłem kilka czerwonych książek. Jakub Kornhauser. "Wolność krzepi". Publikacja bezpłatna, nieprzeznaczona do sprzedaży. Skoro dają, to wziąłem. Zwłaszcza, że zapowiadała się całkiem dobrze i kojarzyła się z cukrem. Zbiór dziewięciu historii związanych z Małopolską. Nawet Tarnów vel Damaszek Europy się załapał (a w zasadzie Mościce). Do tego niestandardowy format, bardzo dobrze złożona, w środku sporo przykuwających wzrok zdjęć.

"Wolność krzepi" przeleżała miesiąc na półce z książkami. Aż pewnego dnia musiałem pojechać do Krakowa autobusem bez gniazdek. No i zabrałem ją do plecaka zamiast laptopa. Przeczytałem tekst o Tarnowie-Mościcach, czyli dzielnicy zbudowanej od podstaw, w której znajdują się Zakłady Azotowe, następnie o Witosie, wójcie Wierzchosławic... a potem przez pół godziny rozważałem jak to się stało, że ktoś tę książkę wydał.

Moim zdaniem mogło to wyglądać tak:

— Jakub, jest interes. Mamy kasę na książkę. Ty umiesz pisać. Może byś coś napisał? XYZ ilości znaków. XYZ złotych brutto. Co ty na to?
— No ok.

IMG_5498.JPG

No i tak oto Jakub Kornhauser, poeta, tłumacz, eseista i literaturoznawca, rowerzysta, szaradzista i taternik, "Laureat Nagrody im. Wiesławy Szymborskiej" książkę napisał. Wydał ją Małopolski Instytut Kultury w ramach Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego. Rachunek wystawiono. Hajs się zgadzał. I liczba znaków też.

Niestety odnoszę wrażenie, że ilość znaków była tu głównym kryterium. "Wolność krzepi" jest bowiem książką, w której "przelanej wody" jest więcej niż treści.

Chcielibyście kawałka porządnej historii. Takiej, że z chłopa król, że każdy buławę to nosi w plecaku, że z gumna na pałace. I już wam się święcą w oczach sejmowe sale, rauty, poncze i szable za pasem, najwyższe szczeble i tajemnice państwowe. Ale zapominacie o małej ojczyźnie, co wrasta pod paznokcie i szczoteczką żadną się jej nie wymyje.

Tak Jakub Kornhauser rozpoczyna opowieść o Witosie. A jak kończy?

(...) Może ten orzeł zrobiłby kółko i przysiadł na jednej z chat. I zaskrzeczał: chcielibyście kawałka porządnej historii. Takiej, że z chłopa król, że każdy buławę to nosi w plecaku, że z gumna na pałace. I już wam się święcą w oczach sejmowe sale, rauty, poncze i szable za pasem, najwyższe szczeble i tajemnice państwowe. Ale zapominacie o małej ojczyźnie, co wrasta pod paznokcie i szczoteczką żadną się jej nie wymyje.

Interesujący zabieg. W pewnym momencie jednak robi się trochę nudny, bo Jakub Kornhauser stosuje go w każdym rozdziale. Wstęp jest zawsze pretensjonalny i takie też jest zakończenie, bo w istocie jest ono wstępem. Sprytne. I ekologiczne. No bo po co lać niepotrzebnie wodę, skoro przelaną już wodę można skopiować? Byle hajs się zgadzał. I liczba znaków też.

IMG_5500.JPG

Liczba stron też się zgadza, bo w książce jest dużo dużych zdjęć.

Zapewne wiele osób odbierze niniejszy tekst jako krytykę książki "Wolność krzepi". W istocie jest to krytyka systemu, w którym pieniądze podatników finansują kiepskie przedsięwzięcia. Bo nawet jeśli się mylę i autor nie przytulił za publikację ani złotówki (w co wątpię), to jednak ktoś to wydał w nakładzie 7 tysięcy i zmarnował sporo papieru.

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Uuuu, cóż za bezprzykładny atak totalnego blogera (zapewne kodzisty) na rodzinę Pana Prezydenta Andrzeja Dudy. ;)

Prezes pozwolił szkalować szwagra. Ale tylko trochę, dlatego mocno ważyłem słowa.