”Command and Conquer”, po latach, część 1/2

in polish •  4 years ago  (edited)

POL.jpg

Hello, I will post an English discussion of the game in a few hours.

W związku ze zbliżającą się premierą remake'u mojej ukochanej gry, postanowiłem napisać 2, może 3 teksty o kultowej serii RTS-ów Piszę, że może 3, bo nie wiem, czy ktoś będzie zainteresowany moją opinią o ostatniej, dobrej grze z tiberium w tle. Czwórka to już straszne gówno, którego nie polecam dotykać nawet kijem, ale trójeczka, mmm... To najlepsza gra z serii, ale przegrywa z moimi sentymentami względem jedynki.

nc_ohc=uui0X6DOakEAX_9JUs&_nc_ht=scontent-frt3-1.xx&oh=165570ba652ae40ddb68eee1645f6c12&oe=5EEFEC31

Początkowo twórcy myśleli o innych klimatach. Planowali high-fantasy, takie w klimacie "WarCrafta" - magia, elfy, krasnoludy, ludzie, potwory etc. ale ówczesny klimat polityczno-wojenny, czyli I wojna w Zatoce Perskiej, Rosjanie w Afganistanie, wojny na bliskim wschodzie Izrael vs sąsiedzi itd. sprzyjały grze osadzonej w naszych realiach. Ciekawe, jak wypadłby taki "WarCraft", ale w wydaniu ziomków z Westwoodu. Domyślam się, że pewnie lepiej niż w przypadku Blizzarda. Dla przypomnienia, to studio dało nam m.in.: "Nox" (2000), "Blade Runner" (1997), "Król Lew" (1994), "Lands of Lore" (1993), "Dune 2: Battle for Arrakis" (1992), "Eye of Beholder" (1990). Każda z tych gier i parę innych, niewymienionych, miały spore grono fanów i były lubiane przez graczy w tamtym czasie. Trudno oszacować, jak to się ma do dzisiejszych czasów, bo większość informacji czerpałem od wujka, który wkręcił mnie w RTS-y, prasy komputerowej i nielicznych, starszych graczy, których znałem jako dzieciak, więc moja wiedza jest delikatnie mówiąc, niepełna. Tak czy siak, trudno byłoby pominąć któryś z tych tytułów, przy wspominkach z dawnych lat. PC-towi gracze z tamtych lat na pewno ciepło wspominają te gry.

W samej Wielkiej Brytanii, już pierwszego dnia sprzedano ponad 100 000 kopii gry (źródło - numer magazynu "Secret Service", na który powołuje się polska Wikipedia). Na świecie sprzedało się ponad 3 mln kopii, a gra dostała kilka nagród - np. zdobyła tytuł RTS-a roku wg amerykańskiego PC-gamera, zaś Computer Games Magazine przyznał C&C 1995 nagrodę najlepszej strategii, jak również najlepszej gry roku. W Polsce ten szał był mniejszy, miałem mało znajomych, z którymi mogłem porozmawiać o tym uniwersum. Co innego w przypadku "Red Alert 1&2”, które były chętnie ogrywane na wielu salach lekcji informatyki. Czasem się pomagało kolegom, którzy nie umieli poprawnie zcrackować gry. Lubię RA, ale zdecydowanie mniej niż "Command and Conquer", więc trochę mnie wkurzała różnica w popularności.

W 1995 zagrywaliśmy się w: "Crono Trigger", "Donkey Kong Country 2", "Destruction Derby", "Rayman", "Wipeout", "Mortal Kombat 3", "Discworld", "Phantasmagoria" i "Full Throttle". Jeśli chodzi o filmy, to oglądaliśmy: "Siedem", "Braveheart", "Toy Story", "Golden Eye", "Apollo 13", "12 małp", "Bad Boys", "Die Hard 3", "Showgirls", "Batman Forever", "Desperado", "Sędzia Dredd", "Jumanji", "Mortal Kombat", "Pocahontas", "Johnny Mnemonic". Ale do rzeczy, za co pokochałem tę grę? Za wiele rzeczy, które cenię również dzisiaj. Ciekawy pomysł wyjściowy, jego solidne rozwinięcie, fajnie przemyślane strony konfliktu, świetny klimat, wciągającą fabułę, rewelacyjną ścieżkę dźwiękową.

Rozwijając powyższe punkty, pewnego dnia na Ziemię spada Tiberium. Ziemianie nazwali je tak od rzeki Tiber we Włoszech, gdzie po raz pierwszy się z nimi zetknięto. Jest to silnie toksyczny surowiec, który w agresywny sposób zmienia Ziemię (powoduje zmiany pogody, klimatu, wywołuje nowe rodzaje burz, w ostateczności totalnie zmieniając świat w 3 odsłonie). Nie da się go zebrać bez odpowiednich zabezpieczeń, bo można spłonąć albo zmienić się w bezmyślnego mutanta, no chyba że nie jest się istotą bazującą m.in. na węglu, jak ludzie. Poza tym Tiberium ma jedną zaletę, jest bardzo drogie. Jak w grę wchodzi gruba forsa, państwa i ich wojska, to reszty nie muszę dodawać.

Na świecie formują się dwie siły - GDI, które przypomina NATO za czasów swojej świetności (tylko z działem jonowym, jak w anime "Akira") i bractwo NOD. Ludzie zrzeszeni przez charyzmatycznego Kane'a - bojówki wojskowe, terroryści, oddani fanatycy, część grup przestępczych Wcielił się w niego Joseph D. Kucan, bodajże jedyny prawdziwy aktor grający w przerywnikach filmowych, który na trwale wpisał się w swoją rolę. Coś jak Robert Downey Jr. przy postaci Iron Mana, Heath Ledger jako Joker, czy Johnny Depp w roli Jacka Sparrowa. To twarz tej serii. Widać różnice pomiędzy nim, a pozostałymi ludźmi występującymi w cinematicach. Pozostałe ludki z filmików to pracownicy studia, bo taniej było wypożyczyć ciuchy i rekwizyty niż wynająć aktorów. O ile większość z nich wypadła... No po prostu okej, o tyle pani Kia Huntzinger, która udzieliła swojego głosu Electronic Video Agent (w skrócie EVA), wypadła prześwietnie. Jej barwa głosu świetnie pasuje do chłodnego, pozbawionego emocji A.I. Pierwsza misja po stronie GDI to takie lądowanie na plaży Omaha z pierwszego "Medal of Honor", ale dla fanów RTS-ów. Po wyjątkowym procesie instalacji, poprzez które Eva wprowadzała nas w uniwersum "Command and Conquer", świetnym intrze (które wówczas było na poziomie najlepszych cinematiców Blizzarda) i wprowadzeniu w misję, obejmowaliśmy kontrolę nad większością jednostek podczas desantu na Europę. Fabuła była niezła, miała kilka dobrych pomysłów, lepszy world-bulding niż obie części "WarCrafta", ale dziś niekoniecznie będzie robić wrażenie. Nie ma w mniej zwrotów akcji, filmiki są przegadane, obstawiam, że niewielu się nią serio zainteresuje, jeśli nie mieli wcześniej styczności z tą serią gier. Co innego w przypadku muzyki, ta moim zdaniem nadal broni się po mistrzowsku. Frank Klepacki stworzył klimatyczną i zapadającą w pamięci ścieżkę dźwiękową. Co prawda żaden kawałek z jedynki nie może się równać z kultowym Hell March z "Red Alert", ale to jego magnum opus, Bóg go wtedy natchnął, więc trudno z tym rywalizować. Tym niemniej, OST jest bardzo dynamiczny, charakterystyczny i pasuje do szybkich rozgrywek. Posiada również kilka spokojniejszych kawałków, jak Recon, czy Rain in the Night. Wszystko to składa się na zajebisty klimat i mam nadzieję, że 5 czerwca i później będę mógł powiedzieć - spełniło się moje marzenie sprzed kilkunastu lat o doskonałym odświeżeniu tej gry.

Wrócę na chwilę do scenariusza, bo niedokładnie go przedstawiłem. W późnych latach '90 dochodzi do wojny pomiędzy GDI, a NOD o kosmiczne kryształy. Po 3 latach wygrywa GDI, niszcząc siedzibę główną NOD w Sarajevie i powstrzymując terrorystów przed zniszczeniem ważnych obiektów, jak Biały Dom, czy Wieżę Eiffla. Nim jednak do tego dojdzie, to stoczymy walkę w Europie (po stronie GDI) albo w Afryce, jeśli wybierzemy Bractwo i zobaczymy wpływ Tiberium na środowisko, światową gospodarkę oraz ekonomię. Pomijając to, że Tiberium jest naszym jedynym, poza prądem, surowcem (w przeciwieństwie do wielu innych RTS-ów, czy szeroko rozumianych strategii), to o kasie i wpływie na giełdy usłyszymy w przerywnikach. Co innego obserwowanie przyrody. Co prawda mutanty zobaczymy dopiero w drugiej części, ale już w pierwszej mamy do czynienia z drzewami wydzielającymi Tiberium, tym samym kompletnie wyjaławiając ziemię. Albo skutki poruszania się po nim cywili, czy żołnierzy piechoty - spalają się po jakimś czasie. Przez grę przewija się również wątek z genialnym dr Ignatio Mobiusem. Laureatem nagrody Nobla, który w młodym wieku zafascynował się tajemniczymi kryształami. Niejednokrotnie przy ich badaniu gwałcąc przepisy BHP i standardy bezpieczeństwa. Prowadził również szpital, w którym leczył ludzi skażonych toksycznym Tiberium.

Jeśli chodzi o gameplay, to zacznę od cytatu mojego kumpla Krystiana, choć mówił o nim w kontekście "Diablo 1", to pasuje do większości gier tamtego okresu - "W tamtych latach nikt nie zwracał na coś takiego, jak balans. Zresztą, na dobrą sprawę nikt o niego nie zabiegał, liczyła się przede wszystkim zabawa i nikt nie zwracał uwagi, że mag na początku jest słabszy, ale jest przepotężny na dalszym etapie gry." Fakt, NOD może być nieco lepsze na początku przez niższe ceny, ale jak GDI dojdzie już do swoich mamucich czołgów i ma niezagrożony dostęp do surowców, to jest gg no re. Zresztą, nawet samymi podstawowymi czołgami wygrywają z NOD, choć ze względu na wyższą cenę trudniej je zmasować. Może się mylę, bo mało grałem online, ale tak to wygląda z mojego wieloletniego doświadczenia z tą grą. Lubię grać obiema nacjami - GDI za ich czołgi, a NOD ze względu na obeliski, które są lepsze od rakietowych wieżyczek GDI i ich motory. Bardziej identyfikuję się z Bractwem, bo ma lepsze symbole, kolorki i bardziej charyzmatycznych ludzi po swojej stronie. Od dziecka bardzo lubię czerwony, źli od zawsze byli dla mnie atrakcyjniejsi od zazwyczaj nudnych dobrych ludzi, a Joe Kucan choć może nie jest wybitnym aktorem, to dodaje dużo miodności do gry. Dzisiaj to już nie robi wrażenia, ale w tamtych czasach żołnierze składający się z kilku pikseli, nie stali jak kołki, gdy długo nie wydawaliśmy im rozkazu. Poruszali się, robili pompki, palili fajki, komandos popędzał nas po żołniersku, jak nie graliśmy przez dłuższą chwilę. Dla porównania - w "WarCraft 1" chyba się nie ruszali w ogóle, a w sequelu co najwyżej kręcili wokół własnej osi. Maszyny i budynki miały ruchome elementy, świecidełka, zaznaczone obrażenia, ale to zrobiło już na mnie mniejsze wrażenie. Niemniej, za dzieciaka i większość czasu jako nastolatek, podniecałem się tym światem mniej więcej tak, jak dzisiaj "Wiedźminem", czy "Hunter x Hunter" itd.

Wadą gry jest powolne wydobywanie surowców, przez co rozgrywka jest sztucznie wydłużona. Poziom trudności nie jest specjalnie wymagający, głównie z powodu sztucznej inteligencji, która operuje na konkretnych skryptach i schematach. Jak je poznamy, to łatwo przejść większość misji. Niektóre z końcówki obu kampanii bywały łatwiejsze niż te ze środka. Jedną z nich przeszedłem na totalnym luzie w 10 minut, wystarczyły 3 mamuty, szybkie odblokowanie działa jonowego i rozjechałem NOD. Przez to wiele misji można przejść w powtarzalny sposób, co może razić po tylu latach od premiery. Problemy z A.I dotyczą również nas, bo żołnierze lubią chodzić po Tiberium, gdy każe im się gdzieś przemieścić, z kolei żniwiarki mają tendencję do obierania dłuższej drogi do tegoż surowca. W remasterze podobno mają to poprawić i nieco ulepszyć, mam nadzieję, że na obietnicach się nie skończy, jak w przypadku gry Blizzarda.

Po CnC wyszedł "Red Alert", ale nim zajmę się w kolejnym tekście. Początkowo miał być mission-packiem, ale jego potencjał tak się rozrósł, że postanowili zrobić osobną grę. Międzyczasie wydano potwornie trudny mission-pack zatytułowany "Covert Operations", który oferował kilkanaście nowych misji, 10 nowych map do gry wieloosobowej, parę nowych utworów muzycznych i okrągłe zero nowych przerywników filmowych. No cóż, budżet poszedł na co innego. Jeśli chodzi o przyszłość, to "Tiberian Dawn" doczekało się kontynuacji w 4 lata później. "Tiberian Sun". Akcja dzieje się około 30 lat po zakończeniu pierwszej wojny Tyberiańskiej. Kane przeżył atak na świątynię i ma swoje własne super A.I, stworzone na bazie EVY, które nazwał CABAL (tuż przed końcem 1 wojny włamał się na serwery GDI i hakerzy NOD przejęli część kodu źródłowego). Rozwijając skrót - Computer Assisted Biologically Augmented Lifeform. Filmiki są mniej przegadane, mają więcej akcji, generalnie widać że włożono w nie więcej pieniędzy. Jeśli chodzi o aktorów, to zobaczymy Jamesa Earla Jonesa (aktor głosowy Mufasy z "Króla Lwa" i Dartha Vadera), Franka Zagarino i Joe Kucana. Reszta jest mniej znana, ale z tego co widziałem, to wielu z nich ma jakiekolwiek doświadczenie w aktorskim rzemiośle. Jeśli chodzi o samą grę, to była dobra, ale gorsza od "Tiberian Dawn". Fajnie było zobaczyć dotkliwsze skutki mutacji, czy coraz skuteczniejsze przejmowanie kontroli nad planetą, ale klimat był gorszy, a grafika do bani. Nadal dobrze się grało, ale to już nie było to. Aczkolwiek można było przynajmniej pograć przeciwko komputerowi na mapach dla wielu graczy. Tak jak początkowo Westwood był lepszy od Blizzarda, tak potem stracili tego skilla do robienia strategii. "Red Alert 2" mimo swojej popularności w Polsce, też był dla mnie jedynie fajną grą. Powiecie, że "Command and Conquer 1" nie jest dużo lepszy i przemawia przeze mnie sentyment. Poniekąd to prawda, ale przez 4 lata można było zrobić coś lepszego. Mieli większe możliwości, ugruntowaną już markę i oddanych fanów. Nie wiem, jak wyglądał proces produkcyjny, może był jakiś bałagan, ludzie odchodzili, zdarza się w tej branży. Szkoda, że poza trzecią częścią nie doczekaliśmy się godnej kontynuacji, ale ja już przeżyłem tę żałobę po zagraniu w 4. Mam nadzieję, że nie będę żałował wydania kasy na ten pre-order. ;)

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!