Pierwszy raz o budowie stacji narciarskiej w Cisnej na górę Jasło usłyszałem ponad 10 lat temu. Bardzo mnie wtedy ucieszyła ta informacja – wreszcie w Bieszczadach powstanie ośrodek turystyczny sportów zimowych na większą skalę. I to wcale nie mały - góra ta ma ponoć większy potencjał niż Jaworzyna Krynicka. Taka inwestycja sprawiła by również, że ludzie mieszkający w tym zakątku kraju będą mieli przychód z turystyki również zimą. Jak się okazuje, pomysł ten powstał jeszcze w latach '90. Jednak wszystko wskazuje na to, że temat ucichł, jak to w naszym kraju często bywa. Ostatnie informacje związane z tą inwestycją, jakie udało mi się znaleźć w internecie pochodzą z 2009 roku. Na dodatek są to informacje bardzo nieprzychylne budowie jakiejkolwiek stacji narciarskiej w Bieszczadach z uwagi na ochronę środowiska.
Poza sezonem letnim, bieszczadzki ruch turystyczny zamiera. Robi się z tego regionu puszcza w pewnym sensie. Mieszkańcy bieszczadzkich miejscowości, którzy utrzymują się głównie z turystyki są zmuszeni do życia dzięki pieniądzom zarobionym w sezonie letnim. Najlepiej by było, gdyby każdy z nich mógł zapaść w sen zimowy. Jednak człowiek to nie niedźwiedź i zimą również jeść coś codziennie musi. Dla osób propagujących zachowanie 100% dziewiczego krajobrazu Bieszczad jest to widać obojętne. Dla nich ważniejsze jest, czy przypadkiem jakaś żabka lub roślinka będzie mogła wegetować w spokoju.
W Bieszczadach gór mogących się pochwalić wysokością powyżej 1000m n.p.m. jest całkiem sporo. Dlaczego nie można przeznaczyć jednego szczytu (a w zasadzie tyko jego fragmentu)? Można przecież wyjść z założenia, że wyda się zgodę na budowę ośrodka narciarskiego, pod warunkiem, że będzie to jedyna tego typu "instalacja" w Bieszczadach.
Polska infrastruktura narciarska jest bardzo uboga i rozwija się z tak niską prędkością, że śmiało można stwierdzić, że nie rozwija się wcale. Ostatnio modernizacja Szczyrku ruszyła dzięki przejęciu ośrodka przez Słowaków. Jednak jak to się mówi „jedna jaskółka wiosny nie czyni”. I tutaj weźmy dla porównania właśnie Słowację. Tam w ciągu kilku lat zbudowano lub zmodernizowano ogromną część ośrodków narciarskich. Inwestuje się w najnowszego typu koleje linowe, systemy naśnieżania, buduje się hotele, restauracje itp. itd. Dlaczego na Słowacji jest to możliwe, a u nas nie? Czy to znaczy, że u nich nie ma roślin lub zwierząt zagrożonych wyginięciem? Albo parków narodowych i obszarów takich jak natura 2000 lub podobnych? Na pewno są... Obserwuję, jak to się dzieje w krajach alpejskich – w samym środku różnych parków narodowych nagle wyrasta wyciąg narciarski. I co? Nic – natura ma się dobrze. Ktoś nie zwraca uwagi na zasadniczą kwestię, jaką jest pora roku w jakiej stoki narciarskie funkcjonują – jest to zima. Rośliny i tak są zasypane śniegiem i tak. Nic im się przy tym złego nie dzieje.
Ta cała sytuacja wygląda tak, jakby urzędnicy rangi państwowej, bądź unijnej stwierdzili, że poświęcą małą część społeczeństwa - niech żyją w skrajnej nędzy. Pomijając moralność takiego postępowania. To co, może ludzie mają się całkiem wyprowadzić z Bieszczad i porzucić swoje domy i działki? Porzucić, bo nikt tego nie kupi przecież, jeśli będzie prowadzona polityka odstraszania a nie zachęty.
Niech ekoterroryści żyją i dadzą żyć innym (w spokoju). A przy okazji region będzie się rozwijać oraz wzrośnie liczba osób jaka odwiedza ten piękny zakątek Polski. Chyba że ekoterrorystom chodzi właśnie o to, aby mieć te góry na własność?