Materiał zawiera spoilery do serialu American Vandal.
Ale nie piszę tu, kto jest winny, więc nie jest tak źle.
Jest jedno przestępstwo, które od zawsze króluje w świecie kryminałów – morderstwo. Odebranie człowiekowi życia jest przerażającym czynem, w końcu nie ma nic cenniejszego dla człowieka niż jego życie. To najszybszy sposób na zaangażowanie w dowolną sprawę. Morderstwo jest złe, więc chcemy, by nasz ulubiony detektyw złapał przestępcę. Nie trzeba tłumaczyć, dlaczego morderca musi być złapany. Przecież to morderca. Ale jest jeden, poważny problem. Jeżeli morderstwo pojawia się tak często, to z czasem musi zacząć tracić na swojej sile. Gdy przychodzi do szóstego sezonu przygód ulubionego detektywa, jego walka z przestępczością przyciąga coraz mniej. Nawet jeśli poszukuje coraz większych, groźniejszych i trudniejszych do schwytania przestępców.
Coś trzeba z tym zrobić. Widać to w nowych kryminałach, które szukają sposobów na przyciągnięcie widza. Można oprzeć go na faktach, wtedy opisy morderstw staną się tym gorsze, bo faktycznie się wydarzyły. Można zrobić z detektywa kogoś psychicznie chorego, kogoś połączonego z wszystkimi częściami wszechświata, albo Lucyfera we własnej osobie. To może być dobre (zwłaszcza Dirk Gently serio jest na Netflixie i jest taki dobry oglądajcie to teraz!), ale żeby bardziej do siebie przyciągnąć nie trzeba wchodzić na coraz wyższy poziom brutalności, złożoności zagadek, geniuszu mordercy. Można zrobić krok w tył. I podjąć się poszukiwań wandala.
Dylan jest podejrzany o wandalizm. Nie morderstwo, nie zdradę stanu, kradzież rodzinnych diamentów czy porwanie małego dziecka. Nic z tych rzeczy. Ktoś zamazał sprayem 27 samochodów nauczycieli, a Dylan, dość tępawy, olewający szkołę, chamski uczeń jest głównym podejrzanym. Nic wielkiego w sumie. Mimo wszystko w Amerykańskim Wandalu możemy zobaczyć wielki spisek, próby zdyskredytowania świadka, brak zaufania, nieskończoną liczbę pytań, wątpliwości, rosnącego napięcia i niepewności. Nie w brudnym XIX wiecznym Londynie, nie w ukrytej siedzibie Nowojorskiego gangu, a w zwykłej szkole średniej. Wielka stawka, wyjątkowa lokacja, odstające od normy, szalone postaci nie są tu potrzebne. I dzięki temu każdy z tych naprawdę ważnych elementów kryminału zostaje wzmocniony.
Przez to, że sprawa wandalizmu zdaje się tak banalna, staje się niezwykle osobista dla każdego. Gdybym zapytał grupę, powiedzmy setki ludzi, jak w Familiadzie, co pamiętają ze swojej szkoły mało kto powiedziałby, że zna mordercę. A gdybym powiedział coś o przesadnie rozdmuchanej szkolnej aferze, to Strasburger nie musiałby dodawać na końcu najbardziej popularnej odpowiedzi. Chyba wiadomo dlaczego, każdemu się to zdarzyło naprawdę po co tłumaczę...
To, że przestępstwo jest znacznie bliższe codzienności niż morderstwo nie musi znaczyć, że jest ciekawsze. Ale może pomóc. Dzięki temu nie tylko lokacja staje się bliższa, bliższe stają się też próby jej rozwiązania. Kiedy Dexter opowiada o tym, co sugerują mu rozbryzgi krwi ze swoją niemożliwą w realnym świecie szczegółowością, możemy się tylko przyglądać. Nie ma zbyt wielu ludzi, którzy mogą to zobaczyć i powiedzieć, że ta krew pokazuje coś zupełnie innego. Można za po powiedzieć, co znaczy dodatkowa litera „Y” w słowie „heyy”, czy ktoś może kłamać po to, by podnieść swoją popularność i jak ten ziomek może zaliczyć kogoś takiego jak Sara Pearson?
No wystarczy spojrzeć na nich przecież!
Tu dostajemy odpowiedź na pytanie, dlaczego zdecydowano się na stylistykę dokumentu. Łatwo trafić na ludzi, którzy oglądając Wandala wierzyli, że oglądają prawdziwy dokument. Co nie powinno dziwić. Początkowe napisy nie pokazują nazwisk aktorów, tylko postaci, bo to oni w kontekście serialu są jego twórcami. Żenujący kanał Dylana i jego kolegów naprawdę istnieje na Youtube, a Peter i Sam mają swoje konto na Instagramie, na którym można znaleźć zdjęcia z ich „codziennego” życia. To dość standardowy element promocji w internecie, ale gdy dorzuci się do niego świetnie napisane dialogi połączone z improwizacją, perfekcyjne dobranie aktorów do swoich ról i powagę, z jaką przedstawia się absurdalne przestępstwo dostajemy jeden z najbardziej rzeczywistych obrazów nastolatków, jakie istnieją.
Teraz będzie zmiana tematu. Nie wiedziałem jak przejść od komentarza o realizmie i znaczeniu pozornej błahości przestępstwa do opowiadania o scenariuszu, więc po prostu powiem, że przechodzę. Uwaga... Teraz!
Jednym ze sposobów na ocenienie, czy scenariusz od filmu, czy serialu jest dobry, to sprawdzenie, na ilu poziomach można go odczytać. Amerykański Wandal robi to lepiej niż przeważająca liczba współczesnych kryminałów. Weźmy drugi odcinek serii – Miękkie Alibi
Amerykański Wandal jest dokumentem kryminalnym.
Gdy detektywi odkrywają informacje o tym, że jedyny świadek przestępstwa może być notorycznym kłamcą, decydują się odkryć, czy to prawda. Ma to wielkie znaczenie, bo Alex Tremboli, który jest tym świadkiem, odpowiadając na pytania mówi „na sto procent”. Mówi tak podczas zeznania przed szkolną komisją i podczas rozmowy o wydarzeniach z letniego obozu. Czy może jest to jakiś tik nerwowy? Może Alex powtarza „na sto procent”, bo w ten sposób łatwiej mu się kłamie? Trzeba to sprawdzić.
Detektywi przepytują znajomych Alexa, by dowiedzieć się, kim jest i znaleźć kolejne poszlaki o tym, czy jest kłamcą. W obozie udaje im się znaleźć miejsce o którym opowiadał i sprawdzić, czy ktoś mógł zobaczyć zdarzenie z innych części obozu. Stołówka, pokój opiekunów, okoliczne miejsce schadzek, żaden z tych punktów widokowych nie daje widoku na pomost. W końcu odkrywają miejsce, które daje jednoznaczny dowód na to, że Tremboli jest kłamcą. Jeżeli tak, jego zeznania nie mogą być traktowane poważnie. Ale kolejne odcinki pokażą, że to za mało i detektywi będą musieli odnaleźć znacznie więcej, by udowodnić niewinność Dylana.
Amerykański Wandal jest komedią.
Gdy Alex chce udowodnić, że Sara naprawdę zrobiła mu coś ręką, pokazuje ich sms-y. Jeden z nich to „hey” przez dwa „y”. Wiadomości pokazane są z pełną powagą, a po przeczytaniu wiadomości Peter jest w szczerym szoku, bo przecież dwie literki „y” zmieniają wszystko. No i uśmiechnięta emota, to już całkiem rozwiewa wątpliwości. Rekonstrukcja wydarzeń przypomina te z dokumentów kryminalnych, ale przedstawia dwa czerwone manekiny, które... powiedzmy, że dobrze się bawią. Jeden z nauczycieli mówi, że jego uczennica jest niesamowitą laską, co, no nie jest dobrym pomysłem.
Amerykański Wandal jest filmem o nastolatkach.
Alex rozpowiada wszystkim, że Sara Pearson, jedna z najbardziej popularnych dziewczyn w szkole... no, zrobiła mu ręką. W szkole średniej to poważna plotka i może nieść za sobą konsekwencje. I z czasem takie się pojawią. Widzimy też, że Sam i Gabi, która pomaga im, bo jako jedyna ma prawo jazdy, tańczą przed samochodem. Sam reaguje nerwowym śmiechem, gdy słyszy od Gabi, że prace ręczne to w sumie nic specjalnego, a gdy stwierdza, że jego nazwisko musi często pojawiać się na drewnianym słupie, na którym wypisywane są obozowe romanse, Gabi mówi mu, że nie ma na to szans. Co nie bardzo mu się podoba. W późniejszych odcinkach dowiemy się, ze Sam podkochuje się w Gabi i zazdrości jej obecnemu partnerowi.
W taki sposób skonstruowany jest cały serial. Trzy fundamenty – Dokument, Komedia i Szkolny Dramat stale łączą się ze sobą, są nierozrywalne mimo pozornej odmienności. Widać to dosłownie od pierwszej sceny, gdzie Dylan, nasz Amerykański Wandal, odpowiada na pytanie kim jest. To przedstawienie postaci typowe dla dokumentu, ale obrócone w formę komedii, a do tego daje nam obraz większości nastolatków, którzy nie wiedzą jeszcze kim są i co chcą ze sobą zrobić.
Amerykański Wandal to jednak znacznie więcej. Widzimy krytykę osądzania na podstawie stereotypów, wpływ mediów społecznościowych na codzienność, językową barierę między młodymi, a dorosłymi i dużo, naprawdę dużo żartów o kutasach.
Amerykański Wandal pokazuje, że jeżeli masz do czynienia z absurdalnym pomysłem nie musisz podchodzić do niego absurdalnie. Zachowanie powagi pomoże jeszcze w poczuciu absurdalności, sprawi że nawet serial o rysowaniu kutasów po samochodach, albo o zwłokach, które pierdzą, albo apokalipsie, w której główny bohater walczy za pomocą power glove zyska emocjonalność, która normalnie nie miała prawa istnieć. Amerykański Wandal musiał stać się nienormalny, by być tak prawdziwy. Absurdalne przestępstwo to tylko przebranie, które wkłada by ukryć swoją prawdziwą tożsamość. Tożsamość pełną złożonych postaci, intrygi pozbawionej niemożliwych wydarzeń, ze szczerym i prawdziwym obrazem życia w szkołach. Karnego kutasa tu nie będzie, to na pewno.
Jak ktoś ma ochotę, może sprawdzić moje IMDB (są tam znajomi?) - Oceny luźne mocno, nie bijcie mnie
A tu mój mały kanał na Youtube
Congratulations @neiwem! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
Award for the number of upvotes received
Click on the badge to view your Board of Honor.
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Do not miss the last post from @steemitboard:
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit
good bot
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit
Co prawda omijałem sporo fragmentów tekstu, żeby nie psuć sobie zabawy z oglądania, ale i tak mi się ten post spodobał. I upewniłem się, że warto ten serial zobaczyć :)
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit
A w piątek wpadnie drugi sezon, więc tym lepiej!
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit